Rozdział 2

136 8 0
                                    

Szłam u boku Logana do jednego z pomieszczeń, by spotkać się z większym gronem dawnych znajomych. Na początku nie wiedziałam, gdzie dokładnie na nas czekali, a kiedy stanęłam przed gabinetem Profesora, moje serce ponownie zaczęło walić jak oszalałe. Logan widząc moją niepewność i zdenerwowanie złapał mnie za rękę. Spojrzał na mnie.

— Jesteśmy tu wszyscy razem tak jak dawniej. Będzie dobrze. — Próbował mnie uspokoić. Zadziałało, ale tylko do momentu otwarcia drzwi.

Pierwszym co zobaczyłam, był pusty wózek. Ten sam, na którym dawniej poruszał się Xavier. W pamięci wciąż miałam wspomnienie, jak jeździł nim nerwowo po pokoju za każdym razem, gdy się zdenerwował. Albo kiedy siedział za swoim biurkiem, czytając książkę bądź analizując dokumenty. Dzisiaj jego gabinet był pusty. Nie było Profesora Charlesa Xaviera. Nie było mojego taty.

Patrzyłam tępo na puste miejsce i miałam wrażenie jakbym przestała czuć cokolwiek. Emocje były we mnie tak silne, że zaczęłam je wypierać. Weszłam niepewnie do środka i przystanęłam, dopiero wtedy zwróciłam uwagę na wpatrujących się we mnie przyjaciół.

— Musimy rozmawiać tutaj? Nie możemy do cholery iść gdzieś indziej? Przecież to dla niej za dużo! — Logan oburzył się, stając za mną i podpierając się rękoma po obu stronach bioder.

— Nie, jest dobrze — odpowiedziałam starając się, aby brzmiało to dość przekonująco.

Podeszłam bliżej i delikatnie, prawie niezauważalnie dotknęłam pojazdu. W swojej głowie przywołałam obrazy z dzieciństwa. Były niczym projekcje pojawiające się jedna po drugiej. Przed oczami przeleciało mi wiele wspomnień z Charlesem, wszystkie były dobre. Zaczynając od dnia, w którym oficjalnie mnie zaadoptował, po moje dorastanie, pierwszy zawód miłosny, naukę panowania nad mocą aż do naszego ostatniego pożegnania. Wtedy pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, a film się urwał.

Uśmiechnęłam się blado i zabrałam rękę z wózka.

— El, wszystko dobrze?

Storm podeszła bliżej, a ja spojrzałam na nią z bladym uśmiechem. Pokiwałam delikatnie głową i westchnęłam.

— Tak, po prostu chciałabym go jeszcze raz zobaczyć — odpowiedziałam cicho, prawie szeptem.

Dziewczyna, widząc smutek w moich oczach, przytuliła mnie i pogłaskała po plecach. Nieco mnie to uspokoiło i pozwoliło zebrać myśli. Rozejrzałam się po pokoju i w jednym z foteli zobaczyłam Hanka, którzy patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem.

— A ze mną już się nie przywitasz?

Wstał, rozkładając szeroko ręce. Tym gestem wywołał szczery uśmiech na mojej twarzy. Od razu podeszłam do niego dość szybkim krokiem i mocno się w niego wtuliłam. Hank był moim samozwańczym wujkiem, który od zawsze służył dobrą radą oraz wsparciem. Wielokrotnie krył mnie przed ojcem bądź stawał po mojej stronie kiedy narozrabiałam. Zabierał mnie do parku na najlepsze cytrynowe lody w mieście i huśtał na placu zabaw tak wysoko, że kiedyś prawie przeleciałam nad huśtawką. Wszystkie dzieci mi zazdrościły, ale o mały włos nie rozbiłam wtedy głowy. To miała być nasza tajemnica, ale Charles i tak o wszystkim wiedział. Był zły, ale nigdy na mnie nie nakrzyczał.

Kiedy byłam starsza Hank doradzał mi w kwestii zawodów miłosnych i zawsze twierdził, że żaden chłopak na mnie nie zasługiwał. Ja natomiast byłam innego zdania, ale i tak uważałam jego wsparcie za nieocenione. Nikt nie potrafił poukładać natłoku myśli w mojej głowie tak dobrze jak on. Swoją empatią potrafił zdziałać cuda i nigdy nie zostawił mnie bez pomocy. Jako pierwszy uważał też, że to właśnie ja wypełnię pustkę w życiu Logana i posklejam jego zranioną duszę.

Wolverine: Come Back HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz