Rozdział 3

134 10 0
                                    

Podczas kolacji atmosfera nieco się rozluźniła. Poznałam jeszcze Kurta, który również należał do grupy X-menów i dołączyła go nas Kitty, którą pamiętałam za czasów jej dzieciństwa. Niestety Logan nie pojawił się co nieco mnie zasmuciło. Starłam się jednak skupić na rozmowie i żartach, aby jak najlepiej wykorzystać czas wśród przyjaciół. Wszystko jednak trwało dość krótko, ponieważ każdy z nas był zmęczony. Udaliśmy się więc do swoich pokoi, aby wyspać się przed jutrzejszym dniem.

Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Kiedy leżałam pod miękka kołdrą zaczęłam jeszcze raz analizować cały dzisiejszy dzień. To sprawiło, że ponownie się rozpłakałam, ale to dobrze. Wyzbyłam się w ten sposób wszystkich negatywnych emocji i wiedziałam, że będę mogła zacząć nowy dzień z lepszym nastawieniem.

Kiedy już wszystkie łzy opuściły mój organizm zasnęłam, wpatrując się w grupowe zdjęcie, które przeniosłam z toaletki na szafkę nocną.

Weszłam do domu, który wydawał się być pusty i zimny. Nie było dzieciaków biegających po korytarzach, a dookoła panowała przeszywająca cisza. Weszłam ostrożnie na piętro, wołając po drodze przyjaciół.

- Logan?! - krzyknęłam lecz nie uzyskałam odpowiedzi. - Jean?! Scott?! - ponowiłam swoje wołania lecz na marne. - Charles?! Tato, jesteś tu?! - krzyczałam, lecz kompletnie nikt mi nie odpowiadał.

Skierowałam się w stronę jego gabinetu ponieważ usłyszałam wydobywające się z niego szmery. Kiedy uchyliłam drzwi zobaczyłam tam wszystkich swoich przyjaciół. Spojrzeli na mnie, a ich miny momentalnie zrzedły.

- Wróciłam - powiedziałam wesoło. - Tęskniłam za wami.

Chciałam podejść do Profesora, ale nie mogłam. Jakaś siła trzymała mnie nieruchomo. Zaczęłam się szarpać i wyrywać, ale nic to nie dało.

- Zawiodłaś mnie - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Był zły i oschły, zupełnie jak nie on.

- Dlaczego mi nie pomogłaś? Eleanor to twoja wina! - Jean krzyknęła na mnie, a kiedy spojrzałam w jej kierunku zobaczyłam jak u jej stóp leżał martwy Scott.

Wtedy Logan przebił jej brzuch swoimi szponami.

- Nie! - krzyknęłam.

- Eleanor! El! Obudź się!

Ktoś szarpnął mnie dość mocno za ramiona, a ja gwałtownie otworzyłam oczy i wręcz zachłysnęłam się powietrzem. Starałam się unormować oddech, kładąc dłoń na klatce piersiowej tuż przy sercu, które o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Logan trzymał mnie za ramię, badając przenikliwie swoim spojrzeniem.

- Już dobrze, to tylko sen. - Starał się mnie uspokoić.

- Przepraszam, miałam koszmar.

- Tyle wiem, swoim krzykiem obudziłaś chyba cały dom - zakpił, a mi zrobiło się nieco wstyd.

Nie chciałam nikogo obudzić, a tym bardziej pierwszej nocy. Przymknęłam nieco powieki i przeczesałam palcami swoje długie, popielate włosy.

- Przepraszam raz jeszcze. Śnił mi się Charles, Jean, Scott i ty.. To było straszne.

Schowałam twarz w dłoniach, a on mnie przytulił. Tak po prostu objął mnie ramieniem, pozwalając aby moja głowa opadła na jego klatkę piersiową.

- Zabiłam ich Logan. To wszystko moja wina - rozpłakałam się.

- Spokojnie już, nie płacz. To nie była twoja wina. Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem. Byłem cholernie zły.

Wolverine: Come Back HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz