Rozdział 7

151 7 0
                                    

Obudziłam się z potężnym bólem głowy, w ustach miałam posmak starej gumy, a mój żołądek robił fikołki. Krótko mówiąc czułam się jak przysłowiowe gówno. Jednak najgorszy moment przyszedł wtedy, kiedy przypomniałam sobie, że Logan spał ze mną w jednym łóżku. Otworzyłam oczy i spojrzałam w prawą stronę. Na szczęście miejsce obok było puste. Odetchnęłam z ulgą i delikatnie podniosłam się na łokciach. Rozejrzałam się po pokoju, który był całkiem pusty i przeczesałam palcami swoje włosy. Na szafce nocnej leżały dwie tabletki paracetamolu, które od razu zażyłam i popiłam wodą, która stała tuż obok.

Wypuściłam powietrze z płuc i opadłam plecami na ramę łóżka. Przymknęłam powieki by chwilę odsapnąć, ale wtedy drzwi od pokoju otworzyły sie z hukiem, a do środka wparował James trzymając w ręku strój X-mena.

- Nie umiesz pukać? - zapytałam z przekąsem.

Zamknął za sobą drzwi i podszedł nieco bliżej z tym swoim durnym uśmieszkiem na twarzy.

- Czyżby maleństwo wstało lewą nogą? - zakpił ze mnie.

- Daj mi spokój. Źle się czuję - jeknęłam odwracając się do nie go tyłem i zakrywając głowe poduszką. Jedyne o czym marzyłam to cisza.

- O naprawdę? Myślałem, że po wypiciu prawie całej butelki mojej najlepszej whisky będziesz jak nowo narodzona.

- Butelki były dwie - poprawiłam go.

- Kurwa, nie wierzę! - powiedział nieco głośniej, a ja skrzywiłam się ponieważ głowa mocno mi zapulsowała. - Wstawaj, zaraz mamy trening - rozkazał gniewnie.

- Nidzie nie idę - powiedziałam nieco poirytowana.

- Idziesz - naciskał i w pewnym momencie rzucił we mnie różowym puchatym kapciem, który do tej pory leżał gdzieś na podłoże.

- Spierdalaj - burknęłam pod nosem nająć nadzieję, że da mi spokój.

- Wstawaj bo ściągnę z ciebie pościel, a z tego co pamiętam masz na sobie tylko jakieś koronki. Nie żebym narzekał.

Użył dość sensownego argumentu przez, który na samą myśl poprzedniej nocy zarumieniłam się. Było mi strasznie głupio, ale nie chciałam dać po sobie tego poznać.

- Zaraz wstanę - jęknęłam ze zrezygnowaniem i przekręciłam się z powrotem na plecy.

Spojrzał na zegar wiszący na jednej ze ścian i zmarszczył brwi.

- Masz jakieś dziesięć minut - uświadomił mnie. - Chcesz śniadanie? - zapytał. - Poświęcę się i ci je zrobię.

- Nie jestem w stanie nic przełknąć - odpowiedziałam ze zrezygnowaniem i czekałam aż sobie pójdzie.

Rzucił na łóżko mój kostium i podszedł do balkonu, który otworzył na całą szerokość, aby zrobić nieco przewiewu.

- Jak to mówią na kaca najlepsza jest praca - powiedział zbyt entuzjastycznie jak na niego.
Popatrzył na mnie z niesmamkiem, a potem
wyszedł z pokoju zostawiając po sobie słodką ciszę.

Wiedziałam jednak, że nie odpuścił mi tak łatwo i jeśli faktycznie za chwilę nie wstanę to wyciągnie mnie z łóżka siłą. Zdjęłam z siebie pościeli i usiadłam uważając aby nie zrobić tego zbyt gwałtownie. Zakręciło mi się w głowie, ale nie było aż tak źle.

- Zabije go - powiedziałam sama do siebie przecierając zmęczoną twarz dłonią.

Chwyciłam swój kombinezon i poszłam do łazienki by się ogarnąć. Nie brałam prysznica, bo wiedziałam, że po treningu i tak będę musiała porządnie się wykąpać. Kiedy jednak zobaczylam swojego odbicie w lustrze nieco się przeraziłam. Oczy miałam całe rozmazane przez co wyglądałam jak panda, a moja cera była poszarzała. Umyłam twarz zimną wodą by nieco się orzeźwić, a potem dokładnie wyszczotkowałam zęby. Związałam włosy w dość wysoki kucyk, skorzystałam jeszcze z toalety i założyłam swój strój. Widać było, że był nowy i  nieco różnił się od poprzedniego. Wyszłam do pokoju by przejrzeć się w większym lustrze i stałam tak chwile bo nie mogłam uwierzyć, że znowu mam go na sobie. Czarny, idealnie dopasowany kombinezon z niewielkim różowymi wstawkami dobrze podkreślał moją figurę. Wtedy drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich James. Zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu i zagwizdał.

Wolverine: Come Back HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz