Rozdział 9

136 10 0
                                    

Obudziło mnie dość głośne pochrapywanie, które roznosiło się echem po całym pokoju. Ciężka ręka Logana przewieszona była przez moją talię, a jego klatka piersiowa nie odstawała do moich pleców nawet na milimetr. Było mi strasznie gorąco choć czułam się wyjątkowo wypoczęta.

Spojrzałam na cyfrowy budzik, stojący na szafce nocnej akurat po mojej stronie łóżka. Wskazywał godzinę 7:34 więc było dość wcześnie tym bardziej, że była sobota i dzieciaki nie miały dziś zajęć lekcyjnych. Mogłam więc odpoczywać bez wyrzutów sumienia. Poruszyłam się delikatnie ponieważ szyja nieco mi zdrętwiała, ale starałam się nie obudzić przyjaciela. Kiedy chciałam przekręcić się na plecy, Logan jeszcze mocniej zacisnął rękę na moim ciele, zupełnie tak, jakby bał się, że mu ucieknę.

- Jeszcze pięć minut - powiedział zaspanym głosem tuż przy moim uchu, a jego gorący oddech drażnił wrażliwą skórę na mojej szyi.

Moje ciało od razu zareagowało przez co poczułam jak dostaje gęsiej skórki.

- James - wyszeptałam. - Niewygodnie mi.

Choć ciągle spał, zrozumiał moje słowa i poluźnił nieco swój stalowy uścisk. Przekręciłam się na plecy i odwróciłam głowę w jego stronę by móc na niego spojrzeć. Był wyjątkowo spokojny i wyglądał na całkiem bezbronnego. Zupełnie tak jakby nie był Loganem, mutantem, x-menem, mordercą czy żołnierzem. Wyglądał jak nie on, ale nie oznaczało to nic złego. Wręcz przeciwnie miałam wrażenie, że choć na moment opuściły go wszystkie negatywne emocje czy koszmary, które śniły mu się co noc. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok i bardzo chciałam odgarnąć mu włosy z czoła, które bezwładnie na nie opadały, jednak bałam się, że tym razem naprawdę go obudzę. Dlatego leżałam i tylko uważnie mu się przyglądałam. Analizowałam każdą jego zmarszczkę, każdy drobny detal jego twarzy, zarys jego ust czy jego kosmicznie długie rzęsy, których cholernie mu zazdrościłam. Moje tak nie wyglądały nawet po użyciu maskary.

Było mi naprawdę przyjemnie kiedy leżał we mnie wtulony. Przez chwilę nawet zastanawiałam się jak by to było budzić się przy nim każdego ranka. Jednak... Nie jako przyjaciele... A kochająca się para.
Minęło tyle lat, a on wciąż o mnie walczył. Odkąd wróciłam robił to codziennie za sprawą drobnych gestów czy słów i nie oczekiwał niczego w zamian. Czułam się źle z faktem, że ciągle go odpychałam i nie pozwalałam się do siebie zbliżyć. Kiedyś postawiłam między nami mur, którego do tej pory nie potrafiłam zburzyć. Nie wiedziałam jednak jaka dokładnie była tego przyczyna. Wiedziałam natomiast, że miał ogromne serce, które zasługiwało na miłość od kobiety, która pokochałaby go bezgranicznie i oddała całą siebie. On zawsze dawał z siebie sto procent, a potem zostawał z bólem oraz pustką, które stopniowo go wyniszczały. Chciałam dla niego jak najlepiej... A z całą pewnością ja nie byłam najlepsza. Nie zasługiwałam na niego, jego oddanie oraz miłość, którą tak bardzo pragnął mi ofiarować.

Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, a ja wciąż wpatrywałam się w niego z utęsknieniem.

- Nie gap się - odezwał się nagle, o mało nie doprowadzając mnie tym samym do zawału serca.

Odwróciłam głowę i szybko przetarłam mokry ślad na mojej twarzy. Nie chciałam aby go zobaczył, ponieważ zacząłby zadawać pytania na, które z całą pewnością nie byłam przygotowana.

- Żartowałem - dodał po chwili i otworzył zaspane oczy. Ponownie na niego spojrzałam i posłałam mu ciepły uśmiech.

- Dzień dobry - powiedziałam czule.

- Byłby lepszy gdybyś się tak nie rozpychała w nocy - zażartował, a ja przewróciłam oczami.

- I gdybyś nie chrapał jak stary niedźwiedź - odbiłam piłeczkę.

Wolverine: Come Back HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz