Rozdział 6

133 10 2
                                    

Po powrocie z centrum handlowego od razu wzięłam się za układanie nowych ubrań w szafie. Rogue leżała na moim łóżku i bacznie mi się przyglądała.

- Jak się tu czujesz? - zapytała, a ja posłałam jej ciepły uśmiech.

- Całkiem nieźle, w końcu wróciłam do domu - odpowiedziałam. - Logan bardzo mi pomaga wdrążyć się od nowa w to wszystko.

- Nie da się nie zauważyć. Łazi za tobą krok w krok.

Słysząc jej słowa przewróciłam oczami. Doskonale wiedziałam do czego zamierzała ta rozmowa.

- Bo się przyjaźnimy, poza tym nie widzieliśmy się pięć lat. Chcemy choć trochę nadrobić ten stracony czas.

Złożyłam starannie kolejną parę spodni i wyłożyłam je na jedną z wolnych półek.

- Przyjaźnicie? Z jego strony to wygląda na coś więcej.

- Rogue posłuchaj, wiem do czego zmierzasz, ale to wszystko nie jest takie proste. Wróciłam tu raptem kilka tygodni temu. - Starałam się jej zasugerować, aby dała mi spokój i odpuściła ten temat,  a ona uniosła ręce w obronnym geście.

- El spokojnie, ja tylko się o was martwię. Wiem, że zrobiłaś wtedy to co uważałaś dla siebie za najlepsze, ale nie widziałaś w jakim stanie był Logan.

- W takim samym jak wtedy kiedy Jean wybrała Scotta? - zapytałam unosząc jedną brew do góry i podpierając się o swoje biodra.

- Coś ty, było gorzej. Duuużo gorzej. Z nikim nie gadał tylko ciągle pił i nie raz szukaliśmy go po pobliskich barach. Często wszczynał awantury i to do tego stopnia, że raz groził Profesorowi swoimi szponami zeby wyjawił mu gdzie jesteś. - Zrobiła chwilę przerwy, by zmieniać ton głosu na nieco lżejszy. - Całkiem mu wtedy odbiło, potem i on zniknął gdzieś na kilka miesięcy, a kiedy wrócił zamknął się w sobie. Latał z nami na misje, ale prawie w ogóle się nie odzywał. Na sam koniec była jeszcze ta sytuacja z Jean.. Do tej pory słyszymy jak krzyczy w nocy i woła jej imię... - Opowiedziała mi po krótce to co się działo podczas mojej nieobecności, a ja kucałam tyłem do niej udając, że dalej porządkuje coś na dnie szafy.

Tym czasem zamknęłam powieki i starałam się zatrzymać łzy, które się pod nimi zebrały. Mimo to, moje zachowanie nie uszło jej uwadze.

- Eleanor? - wypowiedziała moje imię w dość delikatny sposób. - El, wszystko dobrze? - zapytała i podeszła do mnie kładąc dłoń na moim barku.

Rozkleiłam się i odwróciłam w jej stronę siadając niezdarnie na ziemi. Ona również to zrobiła by być bliżej mnie.

- Skrzywdziłam wszystkich tylko dlatego, że jakiś dupek mnie omotał. - Zapłakałam, a ona oparła głowę o moje ramię i przytuliła. Dzięki mojej umiejętności nie krzywdziła mnie swoją mocą i mogła dotykać mnie bez obawy, że stanie mi się krzywda.

- Daj spokój, to nie twoja wina - chciała mnie pocieszyć.

- Oczywiście, że moja! - uniosłam się, a kolejna fala łez zalała moje policzki. - Jak mogłam być aż tak głupia?!

- Nie byłaś głupia tylko młoda i zakochana. Każdy z nas popełnia błędy i mamy do tego prawo. To, że jesteśmy mutantami nie oznacza, że jesteśmy nieomylni. - Mówiła dość cicho i spokojnie, starając się jak najlepiej dobierać słowa aby wytłumaczyć mi swoją rację.
Po części zgadzałam się z nią, ale wciąż miałam wyrzuty sumienia za to do czego doprowadziłam.

Wolverine: Come Back HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz