Rozdział 8

143 7 0
                                    

Ustaliłam z Loganem, że pójdę wziąć kąpiel, a potem zejdę na dół by obejrzeć z nim powtórkę kolejnego meczu. On w tym czasie miał zająć się przygotowaniem kolacji. Okazało się, że przespałam pod kroplówkami praktycznie cały dzień i dochodziła już dwudziesta.

Zrobiłam dokładnie tak jak mu powiedziałam i leżąc w ciepłej wodzie z dodatkiem olejku lawendowego rozmyślałam nad tym do czego doszło między nami w laboratorium. W sumie nie doszło do niczego konkretnego, ale było to dla mnie dość... Wyjątkowe. Nigdy dotąd nie byliśmy aż tak blisko siebie. Kiedy czułam jego oddech na swojej twarzy, chciałam żeby mnie pocałował. Z drugiej jednak strony panicznie się tego bałam. Nie chciałam, żeby to popsuło naszą relacje. On także czekał na jakiś sygnał z mojej strony i pozwolenie. Wahał się tak samo jak ja, ponieważ nie chciał zrobić czegoś, co mogłoby źle na nas wpłynąć.

Za każdym razem kiedy tylko przypominałam sobie jego piękne oczy, które patrzyły na mnie z troską czułam jak ciepło rozchodziło się po całym moim ciele. On działał na mnie inaczej niż mężczyźni, których do tej pory spotykałam. Lubiłam kiedy mnie przytulał, dotykał moich włosów bądź łapał za rękę. Był pociągający w swoim wyglądzie, władczym i upartym charakterze, ale jednocześnie w swojej dobroci i trosce jaką mnie otaczał. Był po prostu wyjątkowy nie tylko ze względu na swoją mutacje, ale i wielkie serce.

Uśmiechnęłam się na samo jego wspomnienie i delikatnie dotknęłam ust opuszkami palców. Wiedziałam, że powoli przepadałam w czymś co nigdy nie powinno mieć miejsca, ale chyba nie potrafiłam inaczej. Miałam nadzieję, że uda mi się to odwlekać jak najdłużej w nadziei, że po prostu minie.

Aby o tym za dużo nie myśleć, zanurzyłam się cała pod wodę wypuszczając bąbelki przez nos.

Ogarnęłam się dość szybko, założyłam różową piżamę składającą się z krótkich spodenek i koszulki, na nogi wsunęłam moje ulubione puchate kapcie i zeszłam na dół. Dzieciaki były już w swoich pokojach, więc salon był pusty. Jedynie Logan siedział na skórzanej kanapie z piwem w ręku i wpatrywał się w ekran telewizora.

- Jest! - krzyknął wymachując przy tym ręka, kiedy jedna z drużyn zdobyła gola.

Uśmiechnęłam się i podeszłam do lodówki by wyjąć z niej puszkę coli. Otworzyłam napój z charakterystycznym pstryknięciem i podeszłam do kanapy by zająć na niej wolne miejsce.
Opatuliłam się kocem i przerzuciłam nogi przez udo przyjaciela by było mi wygodniej. Logan sięgnął do stolika stojącego tuż przed nim i podał mi pudełko z jedzeniem. Spojrzałam na niego rozbawiona, a on zmarszczył brwi.

- No co? - zapytał z przekąsem.

- Miałeś zrobić kolację, a nie ją zamawiać - zaśmiałam się, przyjmując od niego jedzenie.

- Przecież zrobiłem. Chiński makaron, tak jak lubisz.

Faktycznie było tak jak mówił. Uwielbiałam jedzenie z pobliskiego baru i już sam zapach powodował u mnie ślinotok. Otworzyłam pudełko, przełamałam dołączone obok  pałeczki i wsadziłam do buzi pierwszy kęs. Było tak samo obłędne co jeszcze kilka lat temu.

- Nie ma za co - powiedział z grymasem na twarzy.

- Dziękuję, postarałeś się - odpowiedziałam kiedy przełknęłam makaron. - A ty nie jesz?

- Jadłem pizzę kiedy spałaś. Teraz wystarczy mi piwo.

Wskazał na butelkę w swojej dłoni i oparł się wygodnie o poduszki za jego plecami. Oglądał mecz dalej, co chwila jeżdżąc mi palcami po prawej nodze. Było to cholernie przyjemne, choć przez to nie mogłam skupić się na jedzeniu. Jego ciepłe palce powodowały uścisk w moim żołądku, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Co chwila zerkałam na jego lewy profil, badając wzrokiem każdy detal jego twarzy. Dzisiaj się nie ogolił przez co jego zarost był dłuższy niż zazwyczaj, lecz nie odbierało mu to uroku.

Wolverine: Come Back HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz