Rozdział 5

139 9 3
                                    

Josh dość dobrze zaklimatyzował się w nowym miejscu. Zdobył kilku kolegów i był pilnym uczniem. Ja również funkcjonowałam coraz lepiej. Prowadziłam nawet kilka zajęć lekcyjnych. Z tych bardziej przyziemnych był to język angielski, a z tych nazwijmy je "specjalnych" rozwijanie umiejętności umysłowych oraz telepatycznych.
Po ostatnim wydarzeniu postanowiłam również brać udział w treningach, aby przygotowywać się do roli x-mena. Nie było to jednak tak proste, jak na początku mi się wydawało. Było to głównie spowodowane moją kondycją, która znaczenie spadła, ale z każdym treningiem szło mi coraz lepiej. Oprócz tego spotykałam się z Loganem na małe sparingi po to, aby poprawić swoją samoobronę. Zważając jednak na fakt, że był ode mnie kilkukrotnie większy stanowiło dla mnie niemały problem. Starał się jednak dawać mi nieco forów i zbytnio się ze mnie nie naśmiewać, co nie zawsze mu wychodziło. Spędzaliśmy ze sobą dość sporą ilość czasu, powiedziałabym nawet, że większość w ciągu całej doby. Nie przeszkadzało mi to i wręcz przeciwnie byłam z tego powodu zadowolona. Nadrabialiśmy stracony czas i staraliśmy się naprawić naszą relacje co całkiem nieźle nam wychodziło.

Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos uderzenia mojego ciała o matę oraz ból w prawej nodze.

- O kurwa - zaklnęłam i złapałam się za tył głowy, która zaczęła mi pulsować po zetknięciu z podłogą.

Właśnie to miałam na myśli, mówiąc o forach jakie mi dawał. Stał nade ma i bezczelnie się śmiał. Był bez koszulki, a jego napięte mięśnie lśniły od potu. Logan zdecydowanie był przystojnym mężczyzną i to była jedyna rzecz, z którą nie mogłabym skłamać mówiąc o jego osobie. Opadłam bezwładnie na mate i starałam się unormować oddech.

- Żyjesz młoda? - zapytał.

- Nie, umarłam - burknęłam.

- Jeszcze raz - zakomunikował.

- Nieee. Nie mam już siły - jeknęłam żałośnie.

- Nad czym się tak zamyśliłaś? - zapytał rozbawiony, a ja przewróciłam oczami.

Nie mogłam mu powiedzieć, że aktualnie w głowie miałam jego oraz analizę mojego życia.

- Nad tym, że nie mam już siły - skłamałam.

- Ostatni raz, chodź.

Podał mi rękę by pomóc mi wstać. Chwyciłam ją i po sekundzie stałam już o własnych nogach, z rękawicami bokserskimi na dłoniach

- Robimy tak, trzymaj gardę..

W momencie, w którym chciał mi wyjaśnić co powinnam była zrobić, uderzyłam go prosto w twarz czego kompletnie się nie spodziewał. Przekręcił głowę i spojrzał na mnie z wyraźnym mordem w oczach. Zaczęłam się cofać i w każdym momencie byłam gotowa do ucieczki. Oczywiście był ode mnie znacznie szybszy więc jednym  susem złapał mnie, podniósł i przerzucił sobie przez ramię niczym worek ziemniaków. Wisząc głową w dół zaczęłam się śmiał i wierzgać nogami. Zdjęłam rękawice i rzuciłam je gdzieś w kąt.

- Przestań się wiercić bo spadniesz - upomniał mnie.

Podrzucił mnie nieco do góry by stabilniej ułożyć mnie na swoim ramieniu, ale i tak trzymał mnie mocno za nogi, abym nie spadła.

- Puść mnie! - krzyknęłam przez śmiech i zaczęłam bić go po plecach rękoma.

- Siedź cicho pokrako.

Klepnął mnie w tyłek, wyszedł z pomieszczenia i zaczął kierować się w stronę windy.

- Ej! - pisnęłam.

Przywołał ją, a potem wszedł do środka i nacisnął guzik by wzniosła się na odpowiednie piętro. Mogliśmy trenować na sali dostępnej dla wszystkich, ale zdecydowaliśmy się na tę w podziemiach gdzie uczniowie nie mieli dostępu. Może to i lepiej, że nie musieli na nas patrzeć i wyciągać pochopnych wniosków.

Wolverine: Come Back HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz