*drugi dzień tym jak Pedofil porwał Livię
Obudziło mnie przeraźliwie głośne otwieranie drzwi. Obudziło? To chyba znaczy że spałam. Jakim cudem?
-I jak tam się czuje, nasza królewna Olivia Clark? Dobrze się spało? - zapytał mnie ukazując rząd krzywych i żółtych zębów.
Czarne włosy, dość duże zakola na czole, krzaczaste ciemne brwi i obrzmiałe dłonie tylko jeszcze bardziej go obrzydzały. Jeżeli miałabym szukać jakichś plusów (a ich to można ze świecą), to mogłabym je policzyć na palcach jednej ręki. Największym z nich były chyba głęboko osadzone oczy w odcieniu intensywnego, sraczkowatego brązu , które i tak miały lekkiego zeza. Dzisiaj założył na siebie pastelowo błękitną przylegającą koszulkę. Ale teraz tak na serio. Ten typ ma ode mnie pozwolenie na zaczęcie noszenia stanika w rozmiarze XXL. Ble... Jak na niego patrzę źle mi się robi. Na stopach skórzane sandały na skarpetkach. A w pasie ściskały go jeansowe spodenki w czarno białą szkocką kartkę. Już żałuję, że na niego spojrzałam.
-Wyśmienicie. Wprost cudownie i obłędnie - przewróciłam oczami, pamiętając aby nie spoglądać prosto w nie. Gdybym nie zadała kilku pytań nie była bym sobą, a raz się żyje. Ołkej... Raz kozie śmierć. - Jak masz na imię? - wydusiłam niepewnie na jednym tchu. Cieżko mi się mówiło bo w myślach obrazy w wczoraj.
-A co...? Interesuje cię to? Interesuje cię moja osoba? Chcesz coś o mnie wiedzieć? Poznać mnie?- z każdym słowem mówił coraz dobitniej i podchodził do mnie coraz bliżej, a ja z każdą chwilą miałam coraz większą ochotę na ucieczkę.
W końcu się przełamałam i spojrzałam mu w oczy. To - był - błąd. W tych źrenicach dostrzegłam tylko i wyłącznie pożądanie. Chcę zaznaczyć, że dół mojego ubrania wciąż leży podarty w kącie trzy metry ode mnie obok talerza z wymiocinami i ten fakt ani trochę nie pomaga w racjonalnym rozumowaniu, którego wymagała i uczyła od mnie macocha. Bandaż na ranie postrzałowej przesiąknął do czerwonej nitki i podejrzewam, że nie będzie to sprzyjało szybkiej regeneracji skóry. Wciąż mnie tak przeklęcie boli i powoli zaczynają mi drętwieć palce u stóp. A wracając to pragnę jeszcze zaznaczyć, że nadal jestem związana i straszliwie głodna i spragniona i zmarznięta i pzerażona, bo wiem co się za chwilę stanie. Przez ten fakt oczy zaszły mi łzami, a dłonie zaczęły mi się niekontrolowanie trząść. Gnój był ode mnie tylko dwa metry i ni z gruszki, ni z pietruszki wrzasnął:
-Odpowiedz, jak pytam!! - a to nie były pytania retoryczne? Okej... To ja może... lepiej odpowiem zanim wkurży się jeszcze bardziej.
-J-j-ja nie wiem - tak między nami to zapomniałam o co pytał. W tej chwili z kącików moich oczu wypłynął potok łez. Od zawsze nienawidziłam kiedy ktoś na mnie krzyczał, a sytuacja z wczoraj tylko spotęgowała ten lęk.
-To się zaraz dowiesz - poczym podszedł znowu do walizki i wyciągnął z niej coś na kształt niebieskiej chusty.
Następne przydreptał do mnie (dosłownie, bo z każdym krokiem słyszało się takie charakterystyczne tup i drep i tup i drep, jakby kulał), schylił się i zawiązał mi to na ustach, odgarniając moje włosy. W jednej chwili jego oczy pociemniały, a wargi wykrzywiły się w obrzydliwym uśmiechu. Potem odszedł trochę ode mnie i jako, że leżałam i byłam skrępowana, to ciężko mi było zobaczyć co robi. Usłyszałam szelest i odpinanie metalowego zamka. Wtedy wiedziałam na sto procent, że znowu zrobi mi krzywdę. Podszedł do mnie. Ja zamknęłam oczy i czekałam na moją drugą śmierć.
*Tuż po tym jak debil, sumo-emeryt znowu zgwałcił Livię
Leżałam na prawym boku odwrócona w stronę talerza. Zazdrościłam mu. Ja też tak chciałam. Spokojnie leżeć, nic nie świadoma. Za nim szare dresy i czarny dół bielizny, a raczej to co z niego zostało. Trochę jak ja, rozszarpane, pocięte, zdane tylko na siebie i odstawione w kąt niczym nic nie warty śmieć.
Dałam MU nowy przydomek. Gwałciciel. Według mnie pasuje.
Tak więc, gwałciciel wstał ubrał się i podszedł do drzwi. Rzucił jeszcze tylko przez ramię:
-Mam na imię Peter. I ostatnio z żoną mamy pewien... kryzys, więc spodziewaj się rzadszych spotkań i bardziej... intensywnych... doznań. Do zobaczenia - następne wyszedł i zamkął drzwi na klucz.
Kiedy zapaśnik sumo czynił swoją powinność, rozwiązał mnie w pasie i na nogach, tak więc mogłam dostać się do pożywienia. Pytanie tylko, czy miałam siły? A odpowiedź brzmi: nie. Spróbowałam podnieść rękę, jednak doprowadziło to jedynie do jeszcze większego bólu w żebrach, Debil, kiedy próbowałam się wyrwać (co wiem, było beznadziejnym pomysłem) z całej siły walnął w miejsca tuż pod pachą. Boli jak nie powiem co, żeby się brzydko nie wyrażać. Chyba złamane. Oj. To prawdopodobnie nie dobrze.
To trochę dziwne, ale czasem irytuje mnie to, że nie używam przekleństw jak spacji jak moi znajomi. Po prostu nie potrafię. Od dziesiątego roku życia (czyli od wtedy kiedy zmarła moja Mamita) Sophie wychowywała mnie na damę i świętoszkę. Często mówiła: ,, Livia, kochana, proszę cię nie rób tak więcej, dziewczynkom to nie przystoi" albo ,,Obiecaj mi, że się poprawisz i nie będziesz przynosić wstydu naszej rodzinie" a innym razem ,, Jeszcze ktoś zauważy i będą mówić. A twoje koleżanki ze szkoły są takie grzeczne. Dobrze się wyrażają i ubierają, w przeciwieństwie do ciebie". Często porównywała mnie do innych, a zazwyczaj do osób, które w jej mniemaniu są ideałami. Ja też miałam taką być. Perfekcyjna, idealna i doskonała.
Dziecka nigdy nie należy porównywać do innych, bo oni to tacy, a siacy, a owacy. Potem psychika jest tak zjechana, że czasami to już nie ma co zbierać.
Amelia zawsze była faworyzowana, bo ona najmłodsza, ona to nie ślubne dziecko i potrzebuje opieki, ona to, ona tamto. Na szczęście, nie stała się egocentryczna i stawia wszystkich na równi. Dlatego mogłam się z nią zaprzyjaźnić. Chociaż ona i Maxini to jak ogień i woda.
Max jest trochę, emmm... Jak by to ująć? Wybuchowa i emocjonalna. W tym wypadku to ona jest ogniem. Ma duże ambicje. Dobrze się uczy (lepiej ode mnie) i chce iść na studia prawnicze. Wie, że może być ciężko i ja też to wiem, ale i tak będę ją wspierać. Jak skończymy liceum to mam nadzieję, że kontakt nam się nie urwie.
Ja osobiście chyba chciałam pójść na psychologa, ale coś mi się wydaje, że nici z tego planu.
CZYTASZ
Porwana Do Kwadratu
Romance17-letnia Livia, mieszkająca z rodziną, zostaje porwana. Budzi się w aucie, ale nie udaje jej się wyciągnąć z kierowcy żadnych informacji prócz tego, że może się bać. Spodziewała się, że jej porywacz to istota nienormalna, nadludzka i wyrodna. Po wy...