8 / 9 sierpnia 2024r.

7 0 0
                                    

czwartek godz. 9:09



Ostatnie dwa dni pracy dzielą mnie od ponad dwutygodniowego urlopu, podczas którego w wolnym czasie zamierzam na zmianę czytać książki i odsypiać ostatnie pół roku stażu.

Odliczam godziny do piątku do godziny szesnastej, chociaż mam irytujące wrażenie, że im bardziej nie potrafię się doczekać, tym czas płynie wolniej, jakby testując moją cierpliwość.

Najbardziej nie mogę doczekać się pierwszego dnia, w którym wstanę taka wyspana jaka od dawna nie byłam i leżąc rozłożona w kokonie na tarasie wypiję poranną kawę delektując się spokojnym porankiem.

Niby nic takiego, ale uśmiecham się na samą myśl.


piątek godz. 06:38

Zdechła mi kolejna rybka i niestety tym razem był to glonojad. Nie mam już słów..


piątek godz. 8:19

Za mniej niż osiem godzin rozpocznę swój upragniony urlop, którego od tak dawna nie mogę się doczekać.


piątek godz. 12:14

Niemiłosiernie dłuży mi się dzisiejsza zmiana. Marzę o powrocie do domu i zaparzeniu cappuccino o smaku belgijskiej czekolady, a potem rozłożenie się w kokonie na tarasie, aby móc wreszcie do woli cieszyć się tak długo wyczekiwanym odpoczynkiem. Ale niestety póki co wciąż muszę przetrwać ostatnie cztery godziny, bo jak to się mówi "najpierw obowiązki, a dopiero później przyjemności".

Pokora to coś, czego aktualnie najbardziej mi brakuje.

Całe moje ciało dosłownie krzyczy i błaga o odpoczynek.


piątek godz. 17:50

Nie wierzę we własną głupotę.

Skończyłam wcześniej pracę i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wychodząc z biura zostawiłam otwarte karty w przeglądarce, a komputer jedynie uśpiłam. Dopiero w drodze do domu zdałam sobie sprawę z własnej bezmyślności, ponieważ zostawiłam zalogowany x, otwarty wpis na wattpadzie i wyświetloną główną tablicę na pintereście, a przy oddalonym o jedno biurko stanowisku siedziało moje szefostwo całkowicie nieświadome, że mieli całą moją prywatność na wyciągnięcie ręki.

Wróciłam do biura niecałe dwie godziny później i na całe szczęście podczas mojej nieobecności nikt nawet nie zwrócił uwagi na komputer, a co dopiero sprawdzał go w jakikolwiek sposób. Od razu wylogowałam się i wyczyściłam do zera historię przeglądania.

Ulżyło mi. Nie mogłabym spać po nocach ze świadomością, że przez kolejne dwa tygodnie moja głupota, byłaby dla każdego aż tak powszechnie dostępna.

create your own happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz