Rozdział 4.

38 1 0
                                    

Helia od razu po nocy spędzonej na świętowaniu jej dołączenia do drużyny postanowiła porozmawiać z Torii.

Black wysłała Moon wiadomość na śniadaniu. Miały się spotkać po śniadaniu pod drzewem oznaczonym ich inicjałami.  Helia była pierwsza i czekała na przyjaciółkę półtorej godziny. Na koniec się popłakała.

Zmarnowana wróciła do zamku i tam zobaczyła Torii idącą z jakąś gryfonką. To ją bardzo zabolało. Podbiegła do przyjaciółki.

-Torii?- spytała cicho Helia chwytając jej ramię.

-Czego Black?- westchnęła blondynka.

-Możemy porozmawiać na osobności?- wyszeptała Helia zdumiona tym jak ona się do niej odezwała.

-No dobra- powiedziała to z pogardą i odeszły do najbliższej wnęki w korytarzu.

-Co się stało? Obraziłaś się na mnie? Czemu nie przyszłaś? Umówiłyśmy się- spytała cicho Black.

-Znalazłaś sobie nowych znajomych i to z jednym z nich chciałaś mnie poznać bardziej. To ja sobie znalazłam nowych znajomych. Nie rozmawiasz ze mną jeśli ze mną nie siedzisz w ławce, chciałam się z tobą spotkać to ciągle ci nie pasowało więc odpuściłam i teraz mam nowych znajomych- wyjaśniła Torii.

-Przez tydzień miałam szlaban i nie miałam ochoty się spotykać z nikim, chłopacy mnie opatrywali i u nich spałam, bo okazało się, też że Enzo to mój przyrodni brat- wyszeptała Helia- nie miałam jak się z tobą spotkać w pierwszym tygodniu, a w drugim nie za bardzo ze mną chciałaś gadać...

-Bo mnie zostawiłaś, przestałaś mi mówić o czymkolwiek, miałaś mnie gdzieś i zostaw mnie już, teraz to ja nie mam ochoty się z tobą zadawać, więc pa- odeszła, a Helia stała nie wiedząc co zrobić.

Po paru minutach udała się do dormitorium lecz po drodze spotkała Harry'ego. Z jej oczu wypłynęły łzy i pobiegła jeszcze szybciej go mijając.

-Helia!- dziewczyna słyszała, że chłopak za nią biegnie. Nie miała pojęcia dokąd się udać, biegła przed siebie mijając innych uczestników, profesorów i nawet profesor Umbridge, która zaczęła na nią krzyczeć.

W końcu trafiła na wieżę astronomiczną i nie miała jak uciec. Chwyciła rękami barierki i zaczęła szlochać i płakać miała dość tego roku, wszystko się niszczyło w tym roku. Wszystkie jej relacje z gryfonami. Kochała Harry'ego, ale nie była pewna, czy aż tak, a Torii zaniedbała i się obraziła. Teraz czekała aż Harry się doczłapie na górę wieży i też jej powie coś nie miłego.

Po chwili poczuła jego ręce na talii, obioł ją ramionami i przytulił.

-Przepraszam cię za ten pocałunek, nie chciałem by to tak się skończyło, nie chciałem cię wystraszyć. Myślałem, że chcemy tego samego, bo ja już od jakiegoś czasu cię pożądam i naprawdę cię kocham. Rozumiem, że nie jesteś gotowa, ale proszę cię rozmawiaj ze mną jak dawniej, chcę cię jako chociaż przyjaciółkę- przytulił ją do siebie mocniej i położył głowę na jej ramieniu.

-Harry, kocham cię jak brata i byłam w szoku gdy mnie pocałowałeś. Z jednej strony bardzo mi się podobało i mam do ciebie słabość, ale nie jestem jeszcze gotowa na jakikolwiek związek. Przepraszam, że uciekłam- wyszeptała Helia płacząc.

-Rozumiem, już dobrze. Przyjaciele?- Harry obrócił ją twarzą do siebie.

-Przyjaciele- Helia się przytuliła.

-Coś jeszcze się stało?- spytał chwytając jej twarz w dłonie.

-Torii się na mnie obraziła, bo przez szlaban nie spędzałam z nią czasu- wyszeptała Helia- boję się, że odejdzie tak jak Emily i z Ginny będzie jej lepiej- dodała.

Córka Księżyca i Gwiazd IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz