Helia postanowiła jeszcze na razie nic nikomu nie mówić. Musiała to przemyśleć, a przynajmniej tak sobie to tłumaczyła, po prostu się bała.
W listopadzie odbywał się mecz Quidditcha Slytherin-Gryffindor. Prawie by się nie odbył, ale Umbridge w końcu pozwoliła na wznowienie obu drużyn Quidditcha.
Helia była bardzo zestresowana od rana. Draco w nią wmusił kanapkę i herbatę. Jednak tylko pół godziny jedzenie znajdowało się w jej żołądku. Wszystko trafiło do toalety.
Chłopacy przygarnęli Helię i razem szli na stadion. Enzo jej jeszcze powtarzał taktyki i mówił, że wszystko będzie dobrze. Draco obejmował ramieniem, a Theo wspomniał o tym, że obrońcom Gryffindor'u jest Ron Weasley, więc będzie miała łatwą robotę.
Przed ich szatnią stali Harry i Ron. Helia do nich podbiegła i wpadła w ramiona Harry'ego.
-Powodzenia na pierwszym meczu, nie zrób sobie krzywdy- przytulił ją mocno.
-Dzięki. Tobie również powodzenia Harry- uśmiechnęła się do niego i wróciła do Draco, Enzo i Theo.
-Chodź, pomogę ci założyć ochraniacze- stwierdził Enzo.
-Naprawdę jeszcze ochraniaczy nie umiesz założyć Helia?!- zawołał Ron śmiejąc się.
-Gdybyś musiał mieć te dla małych dzieci to też byś potrzebował pomocy, bo one przez stopę nie chcą przejść- warknęła Helia pokazując mu środkowy palec.
-Nooo, od kiedy ty taka zadziorna?- zaśmiał się Draco.
-Bo wiem że on mi nic nie zrobi przy Harry'm- szepnęła Helia i nacisnęła na klamkę drzwi do szatni.
Tam już była reszta drużyny. Helia usiadła na ławce i ściągnęła swoje Converse. Enzo klęknął na jedno kolano i chwycił jej nogę. Ochraniacze Helii były jak skarpety naciągane, z przodu miały zabezpieczenia na kolana i były zapinane na rzepy. Były to ochraniacze dla małych czarodziejów, co byli na pierwszym, drugim roku i młodsi. Zwykłe ochraniacze były tylko na rzepy, ale nie było widać różnicy z zewnątrz. Helia musiała mieć te, bo paski rzepów zwyczajach ochraniaczy były za długie i jej spadały. To samo było z tymi na łokcie. Po chwili Helia ubrała buty do Quidditcha.
Po paru minutach obie drużyny wyszły na boisko. Helia nie spodziewała się zobaczyć tak wysokich gryfonów. Na przodzie szła kapitan-Angelina Johnson, za nią Fred i George Weasley'e-pałkarze, dalej Alicja Spinnet i Kate Bell-ścigające, Harry Potter i Ron Weasley-szukajacy i obrońca. Trzy dziewczyny i to wysokie na małą w porównaniu z nimi Helię i dwóch chłopaków z nimi równych.
Sędziowała profesor Hooch. Kapitanowie uścisnęli sobie ręce. Helia się zastanawiała czy Montague nie połamał Angelinie palców, ale chyba nie bo ona nawet nie drgnęła.
-Na miotły!- zawołała profesor, wypuszczono piłki i czternastu graczy wystartowało. Helia od razu złapała kafla i poleciała pendem do obręczy gryfonów.
Oddała strzał i trafiła w prawą obręcz.
-10 punktów dla Gryffindor'u, to znaczy dla Slytherinu, ta ich piękna nowa ścigająca nadawała by się i tutaj, i tutaj, brawo Helia!- komentował Lee Jordan.
-JORDAN! Skup się na komentowaniu meczu!- zawołała profesor McGonagall.
-Dobrze pani profesor.
Helia po chwili usłyszała bardzo nie przyjemną pieśń wśród ślizgonów.
Weasley wciąż puszcza gole,
Oczy ma pełne łez,
Kapelusz zjadły mu mole,
On naszym królem jest!
CZYTASZ
Córka Księżyca i Gwiazd IV
FanfictionHelia Black po raz czwarty jedzie do Hogwartu. Lecz tym razem będzie dużo trudniej z nową nauczycielką Obrony Przed Czarną Magią. Jak będzie wyglądał ten rok? ✨Będę wdzięczna za gwiazdki i komentarze✨