2.

13 1 0
                                    

Cześć! Ten rozdział trochę będzie dla mnie trudny do napisania, ale może Wam się spodobać. Mam zamiar tu dodać perspektywy Huncwotów i być może Lily (tego nie obiecuję).

Miłego czytania!

S.

Pov. Camilla

Następne dni były dla mnie rutyną: obchody, lekcje, żarty Huncwotów, sporządzanie Eliksiru Słodkiego Snu i jako takie wysypianie się. Był akurat kolejny wieczór, więc założyłam białą maskę i szatę w tym samym kolorze, rzuciłam na siebie potrzebne zaklęcia i wyszłam. Zabrałam ze sobą również mapę i fujarkę, której dźwięk zaznacza, że jestem niedaleko.

Szłam spokojnie i szukałam nazwisk na swojej mapie w strategicznych miejscach np. Wieża Astronomiczna, jezioro czy łazienki. Nagle spoglądając na Wieżę zobaczyłam znajome nazwisko.

- Co on tam robi?!? - pomyślałam i ruszyłam w jego kierunku.

Pov. Remus

Było już grubo po północy. Obudziłem się i rozejrzałem po dormitorium. Wszyscy spali. Odetchnąłem z ulgą i wyjąłem z kufra Mapę Huncwotów i pelerynę niewidkę Rogacza zwędzoną wcześniej. Wyszedłem z pokoju wspólnego i ruszyłem w stronę Wierzy Astronomicznej przyglądając się pergaminowi. Nikogo nie było, więc szedłem powoli. 

W końcu dotarłem na szczyt Wieży. Wiedziałem, dlaczego tu jestem. Wiedziałem, że muszę to skończyć. Powinienem umrzeć, w końcu jestem bestią i złym człowiekiem. Dlaczego niby się znęcam nad Marrey? Zawsze była dla mnie miła i nigdy nie zrobiła mi żadnej krzywdy, a ja? Przez to, że chłopaki mi cały czas mówili, że to ona nie powinna się domyśleć, zacząłem sobie wmawiać, że zasługuje na nasze drwiny. 

Stałem tam i już byłem gotowy, by przenieść nogę nad barierkę i skoczyć, usłyszałem dziwny dźwięk. Coś jakby grę na fujarce. Czyżby to był ten Duch, skoro nikogo nie było widać na Mapie? Poza grą usłyszałem ciche kroki. Ciche, lecz zdecydowane wchodzące na Wieżę Astronomiczną. Stałem w osłupieniu i wtedy zobaczyłem Ducha. 

Nie wyglądał tak strasznie, jak go sobie wyobrażałem. Była to postać ubrana w białą szatę i maskę, w ręku trzymała fujarkę. Mieniła się jakimś dziwnym blaskiem, w każdym razie nie wyglądał jak inne duchy Hogwartu. Promieniował wręcz spokojem i dawał coś w rodzaju poczucia... bezpieczeństwa? 

Wreszcie się odezwał. Miał głos spokojny, po którym nie dałoby się wywnioskować płci, mimo że sylwetkę miał kobiecą: 

- To nie jest rozwiązanie.

- S-słucham? - nie mogłem nic lepszego wymyśleć do powiedzenia

- Chcesz się zabić prawda? Czy to dlatego, że jesteś wilkołakiem?

Skąd on to, u licha, wiedział?

- Kim jesteś? - zapytałem.

- Jestem Duchem, o którym mówił Dumbledore.

- Dlaczego to robisz?

- Co robię?

- Dlaczego ratujesz życia ludziom?

- Bo kiedyś też próbowałam się zabić.

Duch w Hogwarcie [Suicidal Maurauders}Where stories live. Discover now