Na dworze już zaczęło powoli ściemniać się, a słońce chowało się za horyzontem, rzucając złote i pomarańczowe refleksy na niebo. Na ulicach mogłam dostrzec mnóstwo ludzi, którzy zaczęli świętowanie. Był to dla mnie miły widok. Mimo panującej biedy na co dzień, nosili oni odświętne stroje w różne kolory, a kobiety nosiły dodatkowo w swoich włosach spinki w kształcie zboża. To była przyjemna odmiana widząc tych ludzi w takim pozytywnym stanie. Nawet poczułam się przez chwilę radosna, widząc te uśmiechnięte twarze. Chociaż tego jednego dnia w roku, tutejsi mieszkańcy mogli odpocząć i zapomnieć o swoich codziennych zmartwieniach i ciężkiej pracy, którą wykonują na co dzień.
W powietrzu poczułam zapach pieczonych kasztanów i słodkiego ryżu, który wydobywał się ze straganów, które stały po bokach ulicy. Rozmowy i śmiech dzieci dodawały otuchy każdemu kto tędy przechodził. Atmosfera była jak z bajki.
Czy to na prawdę to samo królestwo, które widziałam wczoraj?
Wszędzie, gdzie się spojrzało, świeciły różnokolorowe lampiony, które oświetlały każdą ulicę, nawet te najmniejsze i boczne alejki. Lampiony były wykonane z papieru, a na nich zostały namalowane zboża. Lampiony falowały pod wpływem delikatnego wiatru. Każdy zakątek dawnego Seulu tętnił życiem, jakby wszyscy mieszkańcy zapomnieli o swoich problemach. Ale po części ich rozumiem. Choć raz w roku chcą się zabawić i nacieszyć tym wyjątkowym wieczorem. Główna ulica, która prowadziła wprost do samego pałacu, była najbardziej udekorowana. Oprócz setek lampionów, stały łuki zdobione wiązankami z różnego rodzaju zbóż takich jak pszenica czy jęczmień. Przez całą moją podróż do pałacu zachwycałam się na każdym kroku. Chłopacy również nie mogli oderwać wzroku od wystroju, ale po chwili przypomniało mi się o naszej misji i mój entuzjazm i zadowolenie uciekło, ponieważ ujrzałam powiększający się z każdym moim krokiem pałac. Przez chwilę zwątpiłam w naszą misję, ale otrząsnęłam się z tego.
Amando dasz rade!
Po paru minutach zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy stać w kolejce, która prowadziła do wrót pałacu. Tam stała dwójka strażników, którzy sprawdzali zaproszenia. Gdy zaproszenie zgadzało się, wpuszczali z uśmiechem gości do środka. Zaczęłam się denerwować, a w mojej głowie pojawiały się różnego rodzaju myśli.
A co, jeśli nam się nie uda?
A co będzie, jak mnie rozpoznają?
A co, jeśli zauważą, że nasze zaproszenie jest nie prawdziwe?
"Wszystko w porządku?" - zapytał z troską Jimin, który wybudził mnie z myśli.
"Tak, wszystko w porządku." - uśmiechnęłam się. Nie chciałam martwić ich moim stanem zwątpienia.
Z każdym przesunięciem kolejki coraz bardziej się stresowałam. Żeby zając czymś myśli spojrzałam się na chłopaków. Każdy z nich wydawał się być skupiony i czujny. Namjoon z Seokjinem obserwowali uważnie otoczenie. Jimin, Taehyung i Hoseok z czegoś się śmiali, a Jungkook, który był najbliżej mnie, położył swoją rękę na moim ramieniu i uśmiechnął się do mnie dając mi otuchy i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Wygląda na to, że on jedyny wiedział co czuję w tym momencie. W zamian poruszyłam lekko swoimi ustami w górę, że rozumiem co miał na myśli. Po chwili nadeszła nasza kolej.
"Witamy w pałacu, zaproszenia." - powiedział strażnik do naszej siódemki.
Jungkook wyciągnął je ze swojego ubioru i podał mu je. Strażnik wziął je do ręki i część zaproszeń podał drugiemu strażnikowi. Zaczęli uważnie je sprawdzać. Nagle ten co stał po mojej lewej stronie spojrzał się na mnie. Wygląda na to, że sprawdza moje zaproszenie. Moje ciśnienie się podniosło i myślałam, że serce wyfrunie z mojej klatki piersiowej i poleci daleko w kosmos. Uśmiechnęłam się do niego nie dając pozorów do podejrzeń. Strażnik nagle gwałtownie złożył wszystkie zaproszenia, które trzymał w swoich rękach.
CZYTASZ
Okrutny Król | Suga
Ficción históricaDynastia Joseon. To tutaj żył i rządził król tyran - Min Yoongi. Za jego rządów, w stolicy, jak i poza nią wielu ludzi żyje w biedzie. Zwykłych obywateli nie stać na jakiekolwiek wygody związane z ciepłym i przytulnym domem. Niestety nikt z nich nie...