5 || Przypominasz podręcznik od matematyki

95 31 130
                                    

Następnego dnia czułem, że sprawy zaczynają zmierzać w dobrym kierunku.

Kiedy wszedłem na teren szkoły, od razu zacząłem rozglądać się za Chanel.

Znalazłem ją tam, gdzie zwykle - siedzącą pod drzewem na dziedzińcu, z książką w ręku.

Podszedłem do niej, starając się, aby mój krok był lekki, a uśmiech na twarzy nieco zawadiacki.

- Hej, Disney Chanel - przywitałem się, uśmiechając się szeroko, próbując przebić się przez jej obronne mury.

Opuściła książkę i spojrzała na mnie z tym samym ironicznym błyskiem w oczach, który już zdążyłem dobrze poznać.

- A, to znowu ty - rzuciła, zamykając książkę z delikatnym, ale wymownym stukotem. - Myślałam, że w końcu znalazłeś sobie nową ofiarę.

- Nie, myślę, że zostanę przy tobie - odparłem z lekkim uśmiechem, starając się, by mój ton był przyjacielski, a nie nachalny. - Jesteś zdecydowanie najciekawsza.

Chanel przewróciła oczami, jak to miała w zwyczaju, ale dostrzegłem, jak jej usta lekko drgnęły, jakby ledwo powstrzymywała uśmiech.

- Och, jak miło - powiedziała przeciągle, z nutą udawanej słodyczy w głosie. - A więc, co dzisiaj wymyśliłeś, bajkopisarzu?

- Pomyślałem, że moglibyśmy spędzić razem przerwę obiadową - zaproponowałem. - Słyszałem, że w szkolnym bufecie mają całkiem niezłe ciastka.

Chanel uniosła jedną brew, mierząc mnie wzrokiem pełnym rezerwy i subtelnej oceny.

- Najpierw frytki, teraz ciastka. Naprawdę myślisz, że przekupisz mnie jedzeniem? - zapytała z nutą przekąsu w głosie. - To twoja wielka strategia?

- Może - odpowiedziałem z lekkim wzruszeniem ramion. - A może po prostu chcę spędzić więcej czasu z tobą.

Przez chwilę wyglądała, jakby miała na końcu języka jakąś ciętą ripostę, ale zamiast tego westchnęła i zamknęła książkę.

- No dobrze, zobaczymy, co tam mają - zgodziła się, wstając z miejsca. - Ale nie obiecuję, że będę miła.

- Nawet o to nie proszę - odparłem z uśmiechem, idąc obok niej.

***

W bufecie znaleźliśmy wolny stolik, a ja przyniosłem nam ciastka.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, zajadając się smakołykami, a ja zastanawiałem się, jak przełamać milczenie, które, choć nie było nieprzyjemne, wymagało delikatnego podejścia.

- Kawy? - zapytałem.

- Myślisz, że jedno latte i już mnie masz? - odparła, rzucając mi spojrzenie z ukosa, w którym kryły się iskierki wesołości.

- Latte? - uniosłem brew, udając zaskoczenie. - Zasługujesz na coś mocniejszego. Espresso, pełne mocy i charakteru. Dokładnie jak ty.

Chanel przewróciła oczami, ale tym razem jej reakcja była bardziej rozbawiona niż zirytowana.

- Więc, latte, czy espresso?

- Nic z tych dwóch - odpowiedziała, jakby chciała pokazać, że zawsze idzie pod prąd. - Preferuję herbatę.

- To może herbata o smaku kawy? - zaproponowałem z przekąsem.

- To takie coś w ogóle istnieje? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami.

Chanel tylko pokręciła głową, ale kątem oka zauważyłem, jak na jej ustach pojawia się cień uśmiechu, który szybko ukryła.

Uśmiechnąłem się do siebie, widząc ten gest.

ᴢᴀᴋłᴀᴅ ᴏ ᴍɪłᴏśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz