10 || Zapach drewna

50 23 40
                                    

Deszcz zaczął padać nagle, jakby niebo zdecydowało, że już czas, aby zrzucić z siebie zbędne kilogramy wody.

Z początku to były tylko pojedyncze krople, ale wkrótce przeszły w prawdziwą ulewę, która bębniła w karoserię kabrioletu z taką siłą, jakby chciała przebić się do środka.

- O nie - wymamrotał Justin, spoglądając w górę, jakby próbował przywołać słońce z powrotem.

Szybkim ruchem sięgnął do przycisku, aby zamknąć dach.

Mechanizm zaczął działać, ale po kilku sekundach dach zatrzymał się, pozostawiając nas wystawionych na coraz bardziej agresywny deszcz.

- Cholera, trzeba było jednak zrobić ten przegląd - stwierdził Justin, mamrocząc pod nosem.

- Świetnie - dodałem smętnie, próbując przesunąć się w fotelu, by uniknąć strumieni wody spływających do środka.

- Czyli co teraz? Czekamy, aż się przemoczymy do suchej nitki? - zapytała Chanel z nutą sarkazmu w głosie.

Po chwili zaczęła przeszukiwać swoją torebkę, aż z triumfalnym spojrzeniem wyjęła z niej składaną parasolkę.

Rozłożyła ją nad nami, tworząc prowizoryczne schronienie.

Uniosłem jedną brew, spoglądając na nią.
- Parasolka? Serio, Disney Chanel? - odparłem, a ona wzruszyła ramionami.

- Chcesz moknąć, to proszę bardzo - rzuciła, spoglądając na ciemne niebo, pokryte chmurami.

- Może rozłożymy dach ręcznie? - zaproponowałem, a Justin pokiwał głową.

Zatrzymaliśmy się na poboczu, a Justin wysiadł z samochodu i podszedł do klapy z dachem.

Próbował go przesunąć, ale po kilku minutach walki, kiedy zaczął cicho przeklinać pod nosem, wyglądało na to, że sprawa jest beznadziejna.

Justin zawiesił wzrok na mechanizmie na ułamek sekundy, po czym klasnął w dłonie i odwrócił się w naszym kierunku.

- Chanel, dawaj tę parasolkę - rzucił w jej stronę, po czym wskoczył do samochodu.

- Przynajmniej parasolka jest aktualnie większa od dachu - mruknęła brunetka, klasycznie mocząc słowa w sarkazmie, niczym herbatniki w herbacie.

Jechaliśmy dalej, z parasolką jako naszym jedynym schronieniem.

Deszcz stawał się coraz mocniejszy, krople zaczęły intensywnie bębnić o dach samochodu i maskę, wypełniając kabinę przytłumionym, lecz rytmicznym dźwiękiem.

Czułem, jak wilgoć zaczyna przenikać przez materiał ubrania, a chłód wypełniać wnętrze auta.

- Jeszcze trochę i będziemy na miejscu - oznajmił Justin, wciskając pedał gazu.

Mimo problemów z dachem, jego ton był radosny i pełen entuzjazmu.

Myśl o suchym i ciepłym domku przywodziła uśmiech na moje usta, mimo że krople deszczu spływały po moim karku.

Przed oczami miałem już tylko obraz ciepłego, przytulnego domku, gdzie czekały na nas suche ubrania, ciepły prysznic i wieczór przy kominku.

***

Gdy dotarliśmy do chatki nad jeziorem, zapadła już ciemność, ale atmosfera była pełna spokoju.

Wokół nas las szeptał cicho, kołysany wiatrem, a jezioro, które widniało niedaleko, odbijało światło zachodzącego słońca.

ᴢᴀᴋłᴀᴅ ᴏ ᴍɪłᴏśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz