7 || Słowna szermierka

52 24 37
                                    

Stałem w salonie, czekając na Chanel, która miała wkrótce przyjść, abyśmy mogli wspólnie zająć się tym projektem.

„Wspólnie zająć” to może zbyt wiele powiedziane – raczej mieliśmy przetrwać to zadanie, nie dążąc do wzajemnego uduszenia się.

Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, rzuciłem okiem na stół, na którym ułożyłem nasze książki, laptopa i kilka przekąsek.

Wiedziałem, że nie zrobi to na niej wielkiego wrażenia, ale warto było się postarać.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Chanel w pełnej krasie – długie włosy falujące na wietrze, okulary przeciwsłoneczne mimo późnego popołudnia, i ten wyraz twarzy, jakby miała zaraz rzucić kąśliwe uwagi.

– Cześć, księżniczko – powiedziałem, uśmiechając się szelmowsko i opierając o framugę drzwi.

Chanel spojrzała na mnie znad okularów przeciwsłonecznych, które miała na nosie, mimo że słońce chyliło się już ku zachodowi.

Jej długie włosy falowały na wietrze, a twarz malował jej charakterystyczny, pewny siebie wyraz.

– Księżniczko, serio, Lusen? – uniosła brew, spoglądając na mnie znudzona. – Jestem tutaj tylko dlatego, że nie chcę dostać trójki za ten projekt... a po tobie spodziewałabym się właśnie takiej oceny – rzuciła, przekraczając próg drzwi.

– Za nisko mnie cenisz – odpowiedziałem, prowadząc ją korytarzem.

– Za nisko, mówisz? – zapytała, przewracając oczami. – Mi się wydaje, że i tak za wysoko.

Westchnąłem, nie mogąc powstrzymać delikatnego uśmiechu, który sam wkradł się na moje usta.

Chanel rozglądała się dookoła z wyraźnym zainteresowaniem, chociaż starała się tego nie okazywać.

Zeszliśmy do piwnicy, gdzie od lat trzymałem swoją muzyczną świątynię.

– No dobra, oto moja magiczna piwnica – powiedziałem, otwierając drzwi. – Witamy w miejscu, gdzie muzyka ożywa.

Chanel weszła do środka, a jej oczy błysnęły zaskoczeniem.

– No proszę, Lusen, nie wiedziałam, że masz tutaj swoją osobistą grotę Aladyna – rzuciła, rozglądając się dookoła.

Ściany były pokryte plakatami koncertów, na półkach stały płyty winylowe, a w kącie leżały różne instrumenty – w tym kilka gitar, z których byłem naprawdę dumny.

Na środku znajdował się mikrofon podłączony do wzmacniacza, a obok stos kartek z moimi notatkami.

– Jestem elementem zaskoczenia – odparłem ze śmiechem, podążając za jej wzrokiem. Widziałem, jak Chanel przesuwa palcami po gryfach gitar, oceniając je wzrokiem.

– Mój Boże – nagle zatrzymała się przy jednej z gitar elektrycznych, wyciągając rękę, by ją dotknąć. – To jest Fender, prawda? Model Stratocaster?

Zaskoczenie przemknęło przez moją twarz szybciej, niż chciałbym przyznać.

Nie spodziewałem się, że Chanel zna się na instrumentach, zwłaszcza na gitarach elektrycznych.

– Tak, to Stratocaster – przyznałem, starając się brzmieć normalnie, choć w głowie huczało. – Skąd wiesz?

Chanel uniosła brew, uśmiechając się złośliwie, jakby czekała, aż zrozumiem, jak bardzo ją niedoceniłem.

– Może jestem bardziej skomplikowana, niż myślałeś, Carlos – powiedziała, nie odrywając wzroku od gitary. – Gram na gitarze od kilku lat. Mam własnego Fendera w domu, a także Gibsona Les Paula. Zaskoczony?

ᴢᴀᴋłᴀᴅ ᴏ ᴍɪłᴏśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz