13 || Złodzieje kebabów

30 11 47
                                    

— A może właśnie mam coś przeciwko?

Chanel rzuciła mi szybkie spojrzenie, unosząc brew, ale wyraz jej twarzy pozostawał niewzruszony. Jej oczy, jednak czujne, lustrowały sytuację, jakby próbowała przewidzieć, co się wydarzy.

Matt zmrużył oczy, badając mnie spojrzeniem, w którym widziałem czystą kpinę. Jego usta wykrzywił pogardliwy uśmieszek, a w jego postawie było coś, co wywoływało we mnie irytację.

— Ty chyba nie rozumiesz, z kim rozmawiasz — powiedział, robiąc wolny krok w moją stronę, jak drapieżnik czekający na ruch ofiary.

— A może to ty nie rozumiesz, że masz stąd spadać? — warknąłem, czując adrenalina zaczęła pulsować w moich żyłach.

Chanel westchnęła teatralnie, krzyżując ręce na piersi.

Jej wzrok przemknął od jednego do drugiego, a w jej spojrzeniu pojawiła się mieszanka znudzenia i lekceważenia.

- Serio? - jej ton był chłodny, przesiąknięty ironią. - Wyzywacie się na pojedynek o to, kto ma większe ego? Jakie to prymitywne.

Choć jej słowa były przepełnione sarkazmem, wyczułem pod nimi lekkie napięcie. Nawet ona miała dość, choć nigdy by się do tego nie przyznała.

Matt uniósł kącik ust w szerokim, bezczelnym uśmiechu, przenosząc całą swoją uwagę na nią.

— Zabawna jesteś, wiesz? — rzucił, próbując ją oczarować swoim nonszalanckim stylem.

Jego głos był zbyt pewny siebie, jakby z góry zakładał, że ma ją w garści.

No cóż, mylił się.

Chanel zerknęła na niego z wyraźnym brakiem zainteresowania, jakby rozważała, czy jego słowa są warte jakiejkolwiek odpowiedzi.

W końcu westchnęła i rzuciła chłodno:

- A ty jesteś przeraźliwie nudny -  Jej głos był jak nóż, zimny i precyzyjny.

Uśmiech Matta zgasł na sekundę, jakby jej słowa go zaskoczyły, ale zaraz potem wzruszył ramionami, próbując odzyskać twarz.

W tym momencie wszystko eksplodowało.

Blondyn, jakby tracąc cierpliwość, zamachnął się i uderzył mnie w ramię.

Ostry ból przeszył moje ciało, ale to był nic nieznaczący impuls w porównaniu z furą gniewu, która wybuchła we mnie.

Każdy kolejny cios tylko podsycał moją wściekłość.

Chanel stanęła między nami, jakby na przekór swojej chłodnej postawie, próbując powstrzymać dalsze starcie.

Jej drobna sylwetka wydawała się niewystarczająca, by zatrzymać tę eskalację, ale mimo to nie cofała się ani o krok.

Wzrok, który mi posłała, był zimny jak stal.

— To, co robicie, to absurd — rzuciła, patrząc to na mnie, to na Matta.

Ale Matt zignorował ją kompletnie.

Odepchnął ją na bok, jakby była tylko przeszkodą, irytującym dodatkiem do jego planu.

To był jego największy błąd.

— Nie dotykaj jej! — wybuchłem, rzucając się na niego i chwytając go za kołnierz.

Moje pięści były gotowe, by zniszczyć wszystko, co stało na mojej drodze, ale wtedy poczułem, jak ktoś mocno chwyta mnie za ramiona.

To była Chanel.

ᴢᴀᴋłᴀᴅ ᴏ ᴍɪłᴏśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz