9 || Pogoda jest tylko tłem, my tworzymy słońce

33 13 39
                                    

Gdy tylko Justin zajechał pod mój dom swoim kabrioletem, od razu dostrzegłem jego szeroki uśmiech, jakby miał na myśli jakiś wyjątkowo sprytny plan.

W promieniach słońca lakier na jego czerwonym kabriolecie mienił się, ukazując delikatne, brokatowe drobinki, które sprawiały, że samochód wyglądał jakby był stworzony na słoneczne dni.

Muzyka rozbrzmiewająca z głośników wypełniała powietrze lekkim, letnim rytmem, wprowadzając nas w doskonały nastrój i tworząc klimat pełen beztroski.

Słońce jeszcze świeciło, ale zbliżające się ciemne chmury sugerowały, że pogoda nie zamierza nam tego dnia sprzyjać.

- Siema, Carlos! - zawołał, wysiadając (a raczej wyskakując) z samochodu. - Mam nadzieję, że jesteś gotowy na trochę zabawy.

- Oczywiście, zawsze - odpowiedziałem, wsiadając do auta. - Choć muszę przyznać, że nie wygląda to zbyt obiecująco - dodałem, wskazując na niebo.

Justin machnął ręką, jakby deszcz w ogóle nie był problemem.

Nigdy nie przejmował się takimi błahostkami - zawsze powtarzał, że „pogoda jest tylko tłem, to my tworzymy własne słońce".

- Pogoda to tylko detal. Najważniejsze, że spędzimy czas we trójkę, prawda?

Kiedy usiadłem na fotelu pasażera, nie mogłem się powstrzymać, by nie zapytać:

- Właściwie... Justin, co o niej sądzisz?

Justin spojrzał na mnie z tym charakterystycznym, przenikliwym spojrzeniem, które mówiło więcej, niż można by się spodziewać.

- Chanel? - zaczął, unosząc lekko brwi. - Jest naprawdę wyjątkowa, Carlos. I widzę, że ty też tak uważasz - dodał z cwanym uśmiechem.

Nigdy bym tego nie przyznał, ale zarumieniłem się lekko.

- Jest... inna niż wszyscy, których znam - przyznałem, a Justin uśmiechnął się znacząco. Spiorunowałem go wzrokiem. - Ale to nic nie znaczy - odparłem, choć sam nie byłem przekonany do tych słów.

- A ja sądzę, że znaczy - powiedział, wyciągając ze schowka w samochodzie ciemne okulary. - Powiedziałbym nawet, że się w niej zadurzyłeś - zażartował, lecz w jego głosie była nuta powagi, którą podkreślił zakładając okulary przeciwsłoneczne.

- A spierdalaj - powiedziałem, odwracając głowę tyłem do niego.

Samochód ruszył, a ja przez chwilę milczałem, rozważając jego słowa. Droga przed nami była prosta, ale myśli w mojej głowie krążyły jak burzowe chmury na horyzoncie.

Nie zakochałem się w Chanel - stwierdziłem. - Nie ma opcji, abym zakochał się w tej wrednej, sarkastycznej i irytującej dziewczynie.

Z drugiej strony, zdałem sobie sprawę, że Justin po części mógł mieć rację.

Chanel była kimś, kto pojawił się w moim życiu nagle, ale od razu wszystko zmienił.

Na lepsze.

Kiedy dotarliśmy pod dom Chanel, zza chmur wyszło kilka promieni słońca.

Rozmawiałem z Justinem, czekając na Chanel, gdy nagle zauważyłem, jak drzwi od jej domu się otwierają, a brunetka wychodzi na zewnątrz.

Zatrzymałem oddech.

Wyglądała... oszałamiająco - jej wygląd był bardziej wakacyjny niż kiedykolwiek, promieniujący naturalnym blaskiem.

Miała na sobie zwiewną sukienkę w kwiaty, która idealnie podkreślała jej smukłą talię i delikatne krągłości.

Sukienka była w subtelnym, kremowym odcieniu, ozdobiona drobnymi, czerwonymi kwiatami, które wyglądały, jakby zostały tam rozrzucone przez letni wiatr.

ᴢᴀᴋłᴀᴅ ᴏ ᴍɪłᴏśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz