8 || Cywilizowane niedźwiedzie

54 25 59
                                    

Dzień zaczął się jak każdy inny - nudne zajęcia, szybka przerwa na lunch, a potem kolejna seria wykładów.

Z każdą minutą rutyna zaczynała mnie przytłaczać, a monotonia stawała się niemal nie do zniesienia.

Mimo tej powtarzalności, miałem w głowie jedną myśl, która nie dawała mi spokoju.

Coś, co miało przełamać rutynę, coś, co mogło być przełomem tego dnia.

Po ostatnich zajęciach postanowiłem uciec od zgiełku korytarzy i zgiełku szkolnego życia do cichej oazy, jaką była szkolna biblioteka.

Nie dlatego, że szukałem książki - raczej szukałem okazji.

Zawsze traktowałem to miejsce jako schronienie, ale dzisiaj miało ono dla mnie inne znaczenie niż zwykle.

Przechadzając się między regałami, czułem, jak nerwowość, która towarzyszyła mi od samego rana, powoli ustępuje miejsca determinacji.

Wiedziałem, czego chcę - albo raczej, kogo.

I wtedy ją zobaczyłem - Chanel, jak zawsze pochyloną nad książkami.

Jej ciemne włosy, otoczone złotą aureolą słońca wpadającego przez wysokie okna, wyglądały na niesforne, ale jednocześnie idealnie na swoim miejscu.

To był ten moment.

Podszedłem do niej powoli, starając się opanować lekkie napięcie, które ogarnęło moje ciało.

Każdy krok wydawał się być cięższy, ale nie mogłem się cofnąć teraz, gdy już podjąłem decyzję.

- Disney Chanel, mogę cię o coś zapytać? - zagadnąłem, stając tuż obok niej.

Próbowałem przybrać swobodny ton, ale czułem, jak mój żołądek robi fikołki z nerwów.

Król szkoły cały w nerwach, przed rozmową z jedną dziewczyną. Trzymajcie mnie...

Chanel, zaskoczona, uniosła wzrok znad książki. W jej oczach błysnęło coś między ciekawością a sarkazmem - ten błysk, który zawsze dawał mi do zrozumienia, że wiem, iż nie będzie łatwo.

- Zapytać zawsze możesz, jednak nikt nie powiedział, że będę cię słuchać - odparła, czytając opis jednej z książek. Gdy skończyła, podniosła na mnie wzrok. - Co tym razem wymyśliłeś, Carlos? - zapytała, unosząc jedną brew w swoim charakterystycznym stylu.

Jej ton był sarkastyczny, ale znałem ją na tyle, żeby wyczuć, że kryła się za tym również pewna ciekawość.

Oparłem rękę o regał, przy okazji przewracając kilka książek - brawo ja.

Złapałem jedną z nich do ręki, udając że to zamierzony efekt.

- Justin zaproponował wyjazd do domku nad jeziorem, niedaleko San Diego - zacząłem, obracając w dłoni książkę, oraz walcząc z drgającym kącikiem ust. - Pomyślałem, że to świetna okazja, żeby się wyrwać z tej monotonii. Co ty na to?

Chanel uniosła brwi jeszcze wyżej, patrząc na mnie, jakbym właśnie zaproponował weekend w najgłębszej dżungli.

Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałem - mieszanka sarkazmu i zaskoczenia.

- Naprawdę, Carlos? Już widzę te niezapomniane przygody: brak zasięgu, zero prądu, a ja utknę w środku lasu z tobą i Justinem. Brzmi jak sen... koszmar, ale wciąż sen. - Jej ton był przesycony ironią, ale kącik ust lekko drgnął, zdradzając, że mimo wszystko rozważa moją propozycję.

Zawsze się droczyła, a ja wiedziałem, że to jej sposób na testowanie sytuacji i sprawdzenie, jak poważnie traktuję nasze plany.

Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
Uwielbiałem ten jej sarkazm, który sprawiał, że każda rozmowa zamieniała się w słowny pojedynek.

ᴢᴀᴋłᴀᴅ ᴏ ᴍɪłᴏśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz