8. atak paniki

59 11 1
                                    

Od tamtego dnia, nic się nie działo. Starałam się unikać kobiety tak jak to tylko możliwe, jednak wiedziałam że prędzej czy później dojdzie do konfrontacji. Dokładnie to już dzisiaj czyli w dniu wycieczki trzy dniowej w góry. Czułam że kobieta nie da mi zapomnieć o tym zdarzeniu. Wyszłam z domu z walizką i plecakiem. Powiem szczerze że nie miałam najmniejszej ochoty tam jechać, ale jednak lepsze to niż spędzenie czasu z ojcem. Udałam się na przystanek gdzie czekał już na mnie Ethan.
- cześć! Gotowa na wycieczkę?
- tak.
- o widzę że ktoś dzisiaj bardzo rozmowny.
- przepraszam, po prostu nie mam nastroju.
- spokojnie rozumiem. Stało się coś ?
- nie. Po prostu nie chce zabradzo jechać na tą wycieczkę.
- co ty ! Będzie zajebiście. Poznasz nowych ludzi. Dodatkowo słyszałem że jedna dziewczyna miała przynieść alkohol, także wiesz.. rozerwiesz się trochę.
Powiem szczerze że z początku brzmiało ok, do czasu gdy przypomniałam sobie moje ostatnie upicie się i rozmowę z Lilith.
- dobrze. Przekonałeś mnie.
Po chwili przyjechał już nasz autobus. Wsiedliśmy do niego zapakowani rzeczami. Droga jak zawsze minęła bardzo szybko. Gdy byliśmy już na miejscu, pod szkołą stał autokar. Był swoją drogą bardzo duży.
Każdy czekał przed drzwiami żeby gdy tylko się otworzą zająć najlepsze miejsca. 
Lilith stała z przodu razem z nauczycielką od biologii. Jechała tylko moja klasa i jeszcze jakaś jedna równoległa. Także dwie nauczycielki do opieki wystarczyły. Gdy mnie zobaczyła szeroko się uśmiechnęła. Spuściłam głowę. Nie mogę. Nie mogę jej robić nadziei. Przy mnie nigdy nie zazna szczęścia. Cholera.. czemu to wszystko musi być takie trudne. Gdy wybiła równo szósta piętnaście, zaczęliśmy pakować bagaże. Ethan później od razu zajął nam dosyć fajne miejsca, bardziej na tyle. Usiadłam przy oknie, a chłopak na wyjściu, żeby mógł gadać że swoimi kolegami. Ruszyliśmy. Pierwsza część drogi minęła bez żadnych problemów. Później jednak zrobiłam się strasznie śpiąca. Oparłam się o szybę i usnęłam.

******
Poczułam jak ktoś położył rękę na moim ramieniu i lekko mną potrząsnął.
- Rosi... Wstajemy..
Powoli się podniosłam i przetarłam ręką oczy.
- jesteśmy na miejscu?
- nie, ale mamy postój na obiad.
- oh.. ok..
Spojrzałam zaspana na Lilith. Rozejrzałam się w koło.
- gdzie wszyscy ?
- no, na obiedzie
Kobieta zaśmiała się cicho z mojego nie ogarnięcia.
- no tak.. a to czemu siedzimy tu same?
- podejrzewam że nie chciałbyś nic zjeść, ale i tak kupiłam ci frytki i cole, a przyniosłam je tu bo podejrzewam że nie lubisz jeść przy ludziach, a szczególnie tylu ludziach.
- a pani... Nie je ?
- też sobie kupiłam żeby było ci raźniej.
- dziękuję. Nie musiała pani. Oddam.
- nie. Co ty. Kochanie, dla mnie najważniejsze jest żebyś zjadła i czuła się dobrze.
Kobieta położyła dłoń na moim udzie.
- żałujesz jednak tego pocałunku ?
- nie.
Przybliżyłam się do niej. Po chwili poczułam jak jej warga musnęła moją.
- nie będę cię męczyć, bo wiem że cię to stresuje, ale musimy kiedyś o tym porozmawiać.
- dobrze. Dziękuję.
Kobieta podała mi siatkę z jedzeniem. Wyjęłyśmy je. Były gorące i napewno bardzo dobre.
- ile trwa przerwa ?
- godzinę. Także mamy dużo czasu. Spokojnie. Smacznego.
Lilith zaczęła jeść. Gdy zauważyła że nic jeszcze nie tknęłam, westchnęła.
- kochanie... Proszę.. spróbuj.. nie chce żebyś zemdlała. Martwię się.
Odpuściłam i  zaczęłam jeść. Lilith jedynie uśmiechała się dumnie, gdy widziała jak jem frytki. Gdy już obie skońcxyłyśmy, włożyłyśmy śmieci do woreczka i odłożyłyśmy na obecnie wolne obok krzesło.
- jestem z ciebie dumna kochanie.
Od razu do mojej głowy zaczęły napływać myśli, że jestem okropna i gruba i najlepiej by było jakbym zdechła. Dodatkowo te kalorie.. kurwa.. czemu zawsze i czemu akurat teraz.. łza spłynęła po moim policzku.
- Hej.. Rosi... Spokojnie. To nic. Naprawdę. Dobrze że zjadłaś.
Kobieta złapała mnie za dłoń. Poczułam ogarniającą mnie panikę. Moje ręce drżały a obraz wirował. Nieświadomie moje ciało całe się trzęsło. Starałam się zacząć normalnie oddychać, ale było to strasznie ciężkie. Schowałam twarz w dłonie. Nie wiedziałam co robić. Co prawda atak paniki, zdążał mi się często, ale nigdy przy kimś dla mnie tak ważnym.
- Rosi.. spójrz na mnie.
Wykonałam polecanie. Następnie poczułam jak kobieta bierze moją rękę i układa ja na swojej klatce piersiowej.
- oddychaj tak jak ja... Powoli i spokojnie.
Kobieta wykonała kilka głębokich wdechów i wydechów. Starałam się ją naśladować. W końcu panika puściła. Zaczęłam łapczywie pobierać powietrze. Oparłam się zmęczona sytuacja na kobiecie.
- ci... Jestem przy tobie. Będzie dobrze...

chaos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz