10. pokój

195 19 3
                                    

Zapukałam do pokoju Lilith. Oparłam się lekko o drzwi. Że też musiałam tyle wypić. Po chwili kobieta otworzyła mi. Była ubrana w czarny długi satynowy szlafrok. Jest taka piękna...
- Rose... ?
Kobieta zmrużyła lekko oczy w ciemności.
- tak. We własnej osobie.
Zaśmiałam się i wręcz wprosiłam się do pokoju kobiety.
- chwila... Jesteś pijana ?
- tak.
Powiedziałam dosyć poważnie.
- kto przyniósł alkohol ?
- nie powiem.
Uśmiechnęłam się dumnie jak małe dziecko i podeszłam do kobiety a następnie ją pocałowałam. Lilith pomogła mi przejść w stronę jej łóżka. Usiadłam na nim, a kobieta tuż obok mnie.
- płakałaś? Co sie stało ?
- nic.
- czemu przyszłaś ? Co prawda nie mówię że mi to przeszkadza ale... ?
- jestem do niczego..
Westchnęłam i spojrzałam w miękką czarną pościel.
- nie mów tak.. to nie prawda.
- jestem okropna.
Kobieta przybliżyła się do mnie i pocałowała.
- jesteś piękna.. przestań tak mówić.
- tak?
Zaśmiałam się i usiadłam na kobiecie okrakiem. Złączyłam szybko nasze usta.
- Rosi, co ty robisz ?
Otarłam się o uda kobiety i westchnęłam.
Położyłam dłoń na jej brzuchu.
- Rose. Przestań proszę.
Nie posłuchałam. Jeszcze mocniej się w nią wbiłam żeby przez chociaż chwilkę nie myśleć. Kobieta spróbowała mnie lekko od siebie odsunąć, ale niestety przez moją determinację, przypadkowo uraziłam wargę kobiety. Poczułam metaliczny smak krwii. Lilith syknęła cicho.
Odsunęłam lekko jej szlafrok, a gdy zdałam sobie sprawę że nie ma nic pod spodem, zostawiłam go lekko rozwiniętego.
- Rose, nie chce. jesteś pijana nie myślisz trzeźwo. Jeśli chcesz uprawiać seks, wolałabym żebyś była świadoma.
Powiedziała z czystą powagą wymalowaną na twarzy.
Spojrzałam w jej oczy.
- serio, skoro myślisz że nie jestem okropna to piepsz się ze mną.
- Rose, przestań ! To tak nie działa.
Kobieta tym razem podnosiła na mnie głos.
Podziałało. Zeszłam z niej i podeszłam ledwo do drzwi.
- Rose... Przepraszam... Poczekaj.
- wybacz mi za wargę. Dobranoc.
Szybko wyszłam z pokoju. Od razu gdy dostałam się do siebie, zamknęłam drzwi na klucz, po czym rzuciłam się na łóżko i w zasadzie od razu usnęłam.

********
POV LILITH
Siedziałam oszołomiona na łóżku. Co to kurwa było. Dlaczego Rose, tak bardzo na mnie zadziałała. Już chyba dawno nie ogarnęło mnie  takie uczucie jak teraz. Dobrze że się opanowałam bo bym się chyba na nią rzuciła.
"Serio skoro myślisz że nie jestem okropna to piepsz się ze mną"
Jęknęłam. Cholera. Strasznie mnie nakręciła. Oparłam się o poduszki. Co się z nią dzieje. Martwię się o Rose. Dodatkowo to jedzenie, ataki paniki... I coś jeszcze.. o czym się ewidentnie nie chce żebym się  dowiedziała , ale chyba podejrzewam o co może chodzić. dotknęłam swojej wargii. Rzeczywiście była rozcięta. Co prawda jakoś bardzo nie miałam jej tego za złe, ale trochę bolało. Wstałam po chusteczkę. Przyłożyłam ja do ust, żeby krew, przestała na chwilę lecieć. Chciałam do niej pójść. Zobaczyć jak się trzyma, ale coś trzymało mnie żebym jednak została. W zasadzie jest pijana, także i tak nie pogada ze mną normalnie. Westchnęłam. Już miałam zbierać się do snu, gdy przerwało mi w tym pukanie do drzwi. Otworzyłam licząc na to że to może Rose wróciła, ale jednak była to tylko nauczycielka biologii.
- Boże.. Lilith co ci się stało ?!
- przewróciłam się i przygryzłam za mocno wargę.
- nie dobrze... Ale.. ogólnie musisz mi pomóc.
- w czym ?
- mamy grupę pijanych nastolatków.
Ethan z kolegą się pobili.. chodź mi pomóż.
- są jakieś poważniejsze obrażenia?
- na szczęście nie ale i tak musimy ich mniej więcej obejrzeć.
Ruszyłam za kobieta. Weszłyśmy do pokoju Maddie. Ethan siedział na podłodze z podobnie jak ja z rozciętą  wargą i podbitym okiem, a za to Mark miał rozwalony nos.
- co wam odbiło ?
Krzyknęła babka od biologii.
- Ethan zaczął.
- błagam nie zachowujcie się jak małe dzieci, tylko powiedzcie o co chodzi.
Teraz podniosłam już zirytowana głos.
- chodzi o Rose.
Na chwilę serce mi stanęło.
- nie pozwolę żeby ten chuj, ją przy mnie obrażał.
- ale ja nic nie powiedziałem takiego! Tylko podczas gdy że jest gruba i to tyle.
- tyle ? Czy później gdy już sobie poszła, wyzywanie ja i mówienie że byś ją wyruchał to tyle ?!
- ej panowanie... Spokojnie.
Uciszyła ich Ann. Ja za to stałam jak słup. Po słowach chłopaka miałam ochotę od razu rzucić się na Marka. Jak można być takim chujem. Dobrze że chociaż Ethan zachował się jak należy.
- dobra idźcie już. Ty Ann, opatrz Ethana, a ja opatrzę Marka.
Każdy wyszedł z pokoju. Zostałam tylko ja i on. Wzięłam chusteczkę z biurka. Przyłożyłam chłopakowi do nosa. Mocniej ścisnęłam jego obolała kość. On tylko krzyknął.
- co pani robi!
- odczep się od Evans rozumiesz! Nie nawidze jak jakiś napalony chłopczyk gada o tym jakby chciał przelecieć jakąś laske. Dodatkowo jeśli coś jej zrobisz... Nie ręczę za siebie.
Puściłam jego nos i lekko go popchnęłam. Rzuciłam obok niego jeszcze plastry i wodę utlenioną. Gdy wychodziłam odwróciłam się jeszcze do chłopaka. Miał łzy w oczach. Serio i to ma być mężczyzna na którego lecą wszystkie laski?
- rozumiemy się ?
- tak. Tak.. przepraszam.
Usatysfakcjonowana wyszłam z pokoju.

chaos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz