3. Rosi.. proszę...

209 17 1
                                    

Obudziłam się gdy było już dosyć późno. W moim pokoju panowała już totalna ciemność, także wnioskuję po tym że jest już jakoś około dwudziestejdrugiej. Podniosłam się ledwo z łóżka. Wyjęłam z szafy jakieś wygodniejsze ubrania. Tym razem padło na czarną bluzę z kapturem i po prostu czarne za duże dresy. Wyszłam cicho z pokoju. Słyszałam chrapanie, także ojciec już na pewno usnął. Zagarnęłam słuchawki z półki i powoli wyszłam z domu. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Czuje się okropnie. Po głowie cały czas chodzą mi myśli o tym aby zrobić sobie krzywdę, lub kto wie nawet coś gorszego, ale nigdy nie mam na to odwagi. Jestem po prostu słaba. Założyłam słuchawki i włączyłam jakaś denną playlistę. Ruszyłam chwiejnym krokiem do pobliskiego sklepu monopolowego. Podeszłam powoli do kasy.
- dobry wieczór!
Zawołała zadowolona nie wiadomo czym kasjerka.
- dobry, poproszę whisky.
- Danielsa ?
- taa..
- ciężki wieczór ?
- kurwa, proszę mi już wydać ten alkohol.
- a dowód ?
Spojrzałam na kasjerkę z pod byka. Cały czas tu przychodziłam i zawsze jakoś udawało mi się bez tego.
- dobra, wiesz co, masz już to i idź.
Przyjęła pieniądze i poszła na zaplecze.
Jedyne co kocha mój tata i na co poświęca czas to praca. Także na alkohol pieniędzy mi nie brakuje. Wzięłam butelkę i wyszłam ze sklepu. Udałam się w jedno miejsce, do którego przychodzę zawsze gdy jest mi źle.. czyli nad grób mojej mamy. Usiadłam na ławeczce obok nagrobka. Kocham cmentarze nocą. Znicze dające piękne poświaty. Księżyc i gwiazdy. Jest wtedy strasznie klimatycznie. Odkręciłam butelkę i napiłam się dużego łyka, od razu się krzywiąc. Zaczęłam wspominać wszystkie te chwile spędzone z mamą.
Okropne jest stracić kogoś przez chorobę. Widzieć jak ta osoba umiera. Do tego czuć ta cholerna bezsilność. To okropne uczucie. Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Potrząsnęłam głową żeby odrzucić jakoś od siebie te źle myśli. Przetarłam ręką twarz. Siedziałam tak tu jeszcze długi czas. Dopiero po pewnym czasie gdy wypiłam prawie pół butelki, postanowiłam udać sie do domu. Strasznie ciężko było mi sie w ogóle utrzymać. Szczególnie przez brak jedzenia przez ostatni czas i zapewne też Whisky tak na mnie wpłynęła. Przechodziłam przez park. Na ławce przy boisku do piłki nożnej, siedziała grupka nastolatków. Tak na oko w moim wieku.
- uuu, a księżniczka co tu robi ? Zgubiłaś się ?
Jeden z chłopaków podszedł do mnie i złapał za rękę.
- puść mnie !
Krzyknęłam i lekko go popchnęłam.
- no weź, chodź posiedź z nami. Widać że duża z ciebie imprezowiczka.
Zaśmiał się a reszta mu zawtórowała.
Chłopak złapał mnie za talie, a później jako ręką zjechała na moją pupę.
- kurwa ! Nie słyszałeś puść mnie !
- przestań się szarpać a nic ci się nie stanie.
- Dość ! Koniec tego ! Puść ją.
Usłyszałam znajomy głos, ale nie rozpoznałam go do końca. W naszą stronę zblizala się jakaś kobieta. Chwila
... Nie... To nie może być...?
- Rose..? Co ty robisz tu o tak późnej godzinie?
- powiedziałam puść ją. Zrozumiano.
Chłopak popchnął mnie przez co wpadłam prosto w ramiona Lilith Morgan. Kobieta miała na sobie czarną za duża bluzę i za duże dżinsy. Wyglądała nieziemsko. Morgan pomogła mi przejść kawałek, żeby znaleźć się jak najdalej od tamtej bandy. Usiadłyśmy na jakieś ławce.
- a więc ? Kochanie, co ty tu robisz o tej godzinie? I to w dodatku z tym.. ?
Wskazała na butelkę.
- ja... Ym... To po prostu..
- spokojnie, mówiłam że możesz mi zaufać.
- ja.. nieważne, nie powinna pani już iść ?
- Rose, kochanie... Pytam poważnie. Proszę odpowiedz mi. Co się stało ?
- nic. Po prostu przyszłam tu żeby się przejść.
- tak i dlatego niby wypiłaś prawie całą butelkę Danielsa ?
- da mi już pani spokój ? Nie mam ochoty na rozmowę.
- mam czas. Jeśli mi nie powiesz o co chodzi, to cię nie puszczę. Możemy tu tak siedzieć nawet całą noc.
- dobra ! Wygrała pani.
Kobieta się zaśmiała.
- a więc ?
- ja po prostu ostatnio nie wiem co się że mną dzieje...
- co masz dokładnie na myśli ?
- chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak źle jak teraz. Moja mama zmarła na raka, mój ojciec ma mnie w dupie, a ja... Jakby tego było mało mam cholerna depresję...
Westchnęłam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam.
- przepraszam. Nie powinnam pani tego mówić.
- przykro mi z powodu twojej mamy... W dodatku nie wiedziałam że masz depresję. Mam nadzieję że niedługo będzie lepiej.
Kobieta położyła swoją dłoń na mojej.
- powinnam już...
Nie dokończyłam bo strasznie źle się poczułam oslablam i ledwo co kontaktowałam.
- dobrze się czujesz ? Jesteś strasznie blada.
- cholera, jaki jest twój adres.. ? Zaprowadzę cię..
- ej, ej, Rosi proszę nie zaspiaj..
- przepraszam..
To jedyne co udało mi się powiedzieć jako ostatnie, później kompletnie odpłynęłam.

chaos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz