Lute: Co? Kto to?...
Angel: Taki typ... Podobny do Valentina.
Fizzy: kto to Valentino?
Angel: Mój szef.
Valentino: Mówi się "mój właściciel".
Angel: Nie jestem psem debilu.
Valentino: jesteś.
Mammon: Nie jestem jak on w 100%! Ja nie uderzyłem Fizza a gdy chciał odejść z pracy to jakby... Pozwoliłem na to. Choć niechętnie ale pozwoliłem.
Fizzy: ja sam się wyniosłem.
Mammon: a weź się pierdol.
Valentino: Właśnie. A ty Angel też zamknij pizdę.
Angel: Bla bla bla.
*Valentino wstaje*
*Angel ucieka*