11

59 13 18
                                    

– Gdzie jest N? – zapytała Uzi, rozglądając się po pokoju. Nawet nie zależało jej na wygraniu walki.

– Nie mam pojęcia – odpowiedziała V. – Zabierzmy stąd J i wracajmy do naszej bazy. Dasz radę lecieć?

– Tak. Ale nie tak szybko.

– Dobrze, wezmę J na ręce, a ty podążaj za mną w swoim tempie. Musimy się stąd wydostać jak najszybciej, zanim Cyn się obudzi. Nawet jeśli to niemożliwe, musimy spróbować.

– A co z J? Ma w sobie nadajnik.

– Demon nie zaatakuje tak szybko. Musimy ją zabrać ze sobą.

– W porządku! Chodźmy, może te duże drzwi otworzyły się po śmierci demona.

Obie zmęczone, zaczęły lecieć w stronę domu. Powietrze wydawało się niezwykle czyste, a śniegu było jeszcze więcej. Dzień na planecie dopiero się zaczynał. V musiała się spieszyć, żeby nie przegrzać się od promieni słonecznych. Gdy się zbliżały, zauważyły kilka dronów pracowniczych pracujących na zewnątrz. Natychmiast uciekły, gdy zobaczyły drona demontażowego i Uzi, ale z skrzydłami. Wylądowały przed domem Uzi. V stanęła na rękach z J. Spojrzała głęboko w oczy Uzi i powiedziała:

– Obietnica spełniona, kosztem N i J. Ale spełniona. Dzięki za wszystko, Uzi. Jeśli chcesz, możesz nas odwiedzić. Jesteś dobrą osobą, Uzi.

– V, nie wiem nawet, jak na to odpowiedzieć. Tobie też dziękuję za wszystko i za twoje poświęcenie.

V nawet nie odpowiedziała, po prostu położyła J na śniegu. Pobiegła i przytuliła Uzi tak mocno, jak tylko mogła. Uzi odwzajemniła uścisk, po czym osunęła się w ramionach V ze zmęczenia. Ledwo się poruszyła, żeby uwolnić się z uścisku.

– Do zobaczenia później, Uzi – powiedziała V, a potem wzbiła się w powietrze, zabierając J ze sobą. Poleciała z zawrotną prędkością w kierunku swojej bazy. Uzi patrzyła, jak V szybko znika z jej pola widzenia, zanim stanęła przed kolejnym wyzwaniem. Powrót do domu i reakcja ojca na jej długą nieobecność.

Zauważając, że nie ma karty do drzwi, zaczęła w nie walić. Po chwili drzwi się otworzyły.

Oczy ojca Uzi rozszerzyły się w mieszance zaskoczenia i ulgi, gdy jego córka zataczała się do ich mieszkania. Jej ciało było poturbowane i porysowane, ale wciąż się ruszało. Drżącymi rękami poprowadził ją na kanapę, jego głos załamywał się z emocji, gdy na nią patrzył.

– Uzi, o robotyczny Boże – wykrztusił, jego głos był pełen ulgi i zmartwienia. – Wróciłaś. Tak się o ciebie martwiłem. Co się stało? Gdzie byłaś przez cały ten czas?

– Za dużo, żeby teraz tłumaczyć, tato. Walczyłam z demonem, który miał wiele wspólnego z tym, czym jestem.

Jego oczy rozszerzyły się na wzmiankę o demonie, a jego wewnętrzne systemy zaczęły pracować na pełnych obrotach, przetwarzając te informacje.

– Demon? – powtórzył, jego głos pełen zaskoczenia i niepokoju.

– Tak, z prawdziwym demonem. Proszę, potrzebuję spokoju.

Jego wyraz twarzy złagodniał, gdy spojrzał na swoją wyczerpaną córkę.

– Oczywiście – powiedział cicho, tonem pełnym troski i zrozumienia. – Musisz odpocząć, dobrze? Porozmawiamy o tym później, w porządku? Po prostu... teraz odpocznij.

Opadła na kanapę, jej ciało było ciężkie ze zmęczenia. Jej optyka przygasła, aż do całkowitej ciemności, a wewnętrzne systemy jeden po drugim się wyłączały. Uzi zasnęła, pozwalając ciału i umysłowi odpocząć.

Tożsamość - Murder DronesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz