Rozdział 1

305 6 3
                                    

Isabella

Wrzesień

– Kochanie! – wykrzyczała miłym tonem moja mama. Powoli uniosłam zmęczone powieki. Podniosłam się na ramionach i omiotłam wzrokiem przestrzeń. – Już późno, czas wstawać do szkoły!

– Już – odkrzyknęłam.

Resztkami sił zsunęłam się z łóżka. Pomimo przespanej nocy poziom mojej energia wynosiła równe zero. Na duchu podnosił mnie jedynie fakt spotkania w szkole mojej przyjaciółki i zobaczenie chłopaka, w którym skrycie się podkochiwałam. Chwiejnym krokiem przeszłam do łazienki. Spoglądając w lustro, widziałam jedynie nastolatkę, która już kilka razu chciała pozbawić się życia i nadal o tym skrycie myślała.

Życie nigdy mnie nie oszczędzało. Ojciec odszedł ode mnie i mamy jak nawet nie miałam nawet skończonego roku. Nie pamiętałam go, ale mimo to gdzieś w głębi czułam do niego coś czego nie potrafiłam ująć w żadne słowa.

W przedszkolu się ze mnie wyśmiewano przez to, że nie miałam taty jak i przez moje bielactwo, które od tamtego czasu starałam się maskować. Na moje szczęście białe plamy znajdowały się na brzuchu i górnej części ud. Więc dość łatwo mogłam ukrywać uważaną przez siebie szpetność. W szkole średniej nikt o tym nie wiedział. Jeszcze nikomu nie odważyłam się o tym powiedzieć. Zawsze przebierałam się w łazience i wybierałam taki strój, by na pewno nie było nic widać. Bałam się. Bałam się powiedzieć o tym nawet swojej najlepszej przyjaciółce, bo przez te dzieci nadal uważam, że jest to okropne. Mimo ciągłych słów mamy, że nie jest to nic złego i że nie powinnam się tego wstydzić, ponieważ to czyni mnie wyjątkową, nie przemogłam się.

Przebrałam piżamę na szary dres, luźną, czarną koszulkę i na to założyłam szarą bluzę z kapturem. Umyłam twarz i wyszłam z łazienki.

W swoim pokoju usiadłam przy toaletce i zaczęłam swoją codzienną już rutynę z makijażem. Nałożyłam bazę, podkład, korektor, bronzer, róż, rozświetlacz w kremie i na sam koniec pomalowałam starannie rzęsy. Przez długi czas się nie malowałam, przez co byłam wytykana palcami na korytarzach. Wyzywana od dzieciaków, ledwo radziłam sobie z życiem. Nikt nie stanął w mojej obronie. Każdy dokładał tylko kolejne słowa i nikt nie pomyślał jak bardzo one bolały. Dopiero jak zaczęłam się malować i zmieniłam styl ubioru zaczęto zwracać na mnie uwagę. Miałam nadzieję, że zmieniając się wreszcie doznam spokoju, ale wtedy okazało się, że stałam się obiektem zainteresowania. Te wszystkie dziewczyny, które dzień wcześniej mnie wyzywały, stały się dla mnie miłe i proponowały przyjaźń. Jednak nie przyjęłam żadnej z propozycji, miałam do nich żal i nie zamierzałam zadawać się z kimś takim jak one. To samo było z chłopakami, zaczęli zwracać na mnie uwagę, stałam się kolejną dziewczyną, którą uważali za pustą laskę do przelecenia, bo teraz przynajmniej wygląda. Na nich też nie zwracałam uwagi, nie zwracałam uwagi na te wszystkie teksty rzucane w jej stronę, nie obchodziły mnie te zaproszenia na randki, które miały się skończyć jednorazową przygodą. To mnie nie interesowało, miałam swoje zasady, których trzyma się do dzisiaj.

Znalazłam przyjaciółkę w dziewczynie, która dołączyła do mojej klasy rok temu. Dziewczyna nigdy mnie nie wyzywała, czy nie chciała przyjaźnić się ze mną dla korzyści. To samo tyczyło się chłopaka, który mi się podobał. Zaczął chodzić do tej szkoły jakieś chwilę przed wakacjami. Miał w nią wywalone, co jeszcze bardziej ją do niego przyciągało.

Ogarnęłam jeszcze swoje niesforne, blond włosy. Rozczesałam je i zostawiłam rozpuszczone.

Gotowa wychodzę z pokoju, kierując się do kuchni gdzie czekała mama i śniadanie.

– Cześć – usiadłam do stołu i od razu wepchnęłam sobie do ust kanapkę przygotowaną przez kobietę. Niemal od razu podbiegła do mnie Lady czyli nasza suczka Cocker Spaniela Amerykańskiego.

This Devil Came HereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz