Rozdział 8

58 5 0
                                    

Isabella

– Musimy ustalić jakieś zasady – odezwałam się po chwili ciszy do siedzącego naprzeciwko mnie Oliviera.
Po szkole zdecydowaliśmy udać się do Starbucksa, żeby uwiarygodnić to, że się spotykamy.
– Co? – zapytał, tak jakby kompletnie nie wiedział, o co mi chodziło.
– Zasady panujące w naszym związku. – Przy ostatnim słowie wykonałam z palców cudzysłów.
– A, okej. Jeżeli chcesz.
– Wydaje mi się, że tak będzie najlepiej.
Wyciągnęłam z plecaka zeszyt i piórnik. Z zeszytu wyrwałam jedną kartkę. Wygładziłam ją i przytknęłam do niej długopis.
– Masz jakieś pomysły?
– Jeżeli, któreś z nas się zakocha od razu to kończymy.
– Nie całujemy się – dodałam.
– To jak ludzie mają nam uwierzyć?
– Nie mam pojęcia, chodzi o to, że nigdy się nie całowałam i boję się – odpowiedziałam delikatnie zawstydzona.
– A... nie wiedziałem, przepraszam – nakrył moją dłoń swoją.
– Nie masz za co.
– Okej, nie całujemy się.
– Chyba, że się przemogę – uzupełniłam jego wypowiedź.
– Spoko. Nie rób nic czego mogłabyś później żałować. Zachowaj swój pierwszy pocałunek dla osoby, która będzie tego warta. Możemy się przytulać, trzymać za ręce – wyliczał. – Nie chcę, żebyś czuła się niekomfortowo. Musisz mi mówić jeżeli tak będzie, okej?
– Tak.
Po półgodzinnej rozmowie i wypitych kawach udało nam się stworzyć taką listę:

Zasady w naszym związku:
Nie całujemy się(chyba, że Is uzna, że spoko)
Jeśli któreś z nas się zakocha czy poczuje coś więcej to od razu to przerywamy
Nie robimy rzeczy, które mogą być niekomfortowe dla drugiej osoby
Podczas trwania naszego udawanego związku nie kręcimy z kimś innym
Nie mówimy nikomu prawdy
Pomagamy sobie nawzajem.
Dużo ze sobą rozmawiamy w szkole i wychodzimy na „randki"
Rozmawiamy o swoich uczuciach
Isabella Turner.
Olivier Moore

Wpatrywałam się w kartę bez emocji. Moje spokojne życie zmieni się teraz przez związek z Olivierem.
– Co jest? Wszystko w porządku? – spytał wyraźnie zaniepokojony.
– He? A tak, wszystko dobrze – przypomniałam sobie jego pytanie zanim ten je powtórzył.
– Na pewno?
– Tak, na pewno – utwierdziłam go w tym przekonaniu.
– Okej, pamiętaj, że zawsze możesz mi powiedzieć jeżeli coś się będzie działo. I nie mówię tego, bo tak mamy w naszej umowie tylko mówię to jako twój przyjaciel, który się martwi.
– Okej, jak coś będzie się działo to od razu ci powiem.
– I to mi się podoba. Odwieźć cię do domu?
– Wrócę na piechotę, nie chcę robić ci problemu.
– Nigdy nie robisz mi problemu. Chodź.
Zanim zdarzyłam pozbierać swoje rzeczy i wstać, chłopak już wyrzucił kubki po kawach i stał przed stolikiem. Gdy tylko wstałam, Olivier chwycił moją dłoń.
– Wiesz, że nie musimy udawać?
Zbył moje pytanie i wyszedł z restauracji, nadal trzymając mnie za rękę. Szedł wolno, tak abym mogła za nim nadążyć. Olivier był wysoki, miał jakiś metr osiemdziesiąt czy nawet więcej. A ja? Ja miałam metr sześćdziesiąt osiem, więc w porównaniu do chłopaka byłam niziutka. Przez to też miałam problemy z nadążeniem za nim. Miałam krótsze nogi, co uniemożliwiało mi chodzenie tak szybko jak on.
Gdy tylko znaleźliśmy się przy jego niebieskim Mercedesie, brunet otworzył mi drzwi i je za mną zamknął. Po chwili on także siedział w samochodzie. Wyjechał z parkingu i skierował się do mojego domu. Droga upływała nam w ciszy. Olivier ca jakiś czas stukał palcami w kierownice i były to jedyne dzięki jakie towarzyszyły nam w drodze.
– Is? – zapytał chłopak jak staliśmy już przed moim domem.
– Tak?
– Za tydzień mój tata organizuje taki bal i mam pytanie, czy chciałabyś przyjść jako moja partnerka?
– Tak – odpowiedziałam od razu.
– Dziękuję.
– Tak się umawialiśmy, Olivier. Dzięki za miło spędzony czas, do jutra – otworzyłam drzwi i opuściłam pojazd. W mojej głowie kłębiła się jedynie myśl co właściwie założę na to przyjęcie.
– Hej, mamo! – krzyknęłam, będąc już w domu. Niemal od razu pod moimi nagami pojawiła się Lady, domagająca się pieszczot. – Hej, Lady – pogłaskałam psa po łebku.
– Hej, jak było w szkole?
– Dobrze – odpowiedział jej zdawkowo.
– Cały weekend przesiedziałaś nad książkami i nawet nie miałyśmy czasu na pogadanie – zauważyła. – Na pewno wszystko dobrze?
– Tak.
– Byłam w piętek w szkole – zaczęła, tak jakby nie była pewna mojej reakcji.
– Tak? Kontynuuj – chciałam tym pokazać mamie, że może mi o tym opowiedzieć.
– Dyrektor powiedział mi o tym, co zrobiła ta dziewczyna. Przez wysoko postawionych rodziców niewiele mógł zrobić, zawiesił ją na kilka dni. Tak mi przykro, córuś.
– Lepsze to niż nic. Może zrozumie wreszcie swoje zachowanie i się ogarnie – snułam.
– Mam taką nadzieję, bo na kolejny raz już tego bym nie popuściła. Nie miała prawa – mama podeszła do mnie i delikatnie mnie objęła. Wtuliłam się w jej ciało, chłonąc jej ciepło. – Zjesz coś?
– Byłam z Olivierem w Starbucksie, więc nie jestem głodna. Wypiłam kawę, a w szkole zjadłam to, co mi przygotowałaś.
– Okej, ale jakbyś była głodna to wołaj.
– Oczywiście. Chodź Lady – przywołałam do siebie psa, zmierzając do swojego pokoju. Lady od razu podbiegła do mnie i wyminęła mnie na schodach.
Weszłam do pokoju i odłożyłam plecak obok biurka. Zmęczona dzisiejszym dniem opadłam na łóżko, na którym leżała już Lady. Położyła pysk na mojej klatce piersiowej, domagając się pieszczot. Pogłaskałam ją lekko po psyku.
– Muszę się wymyć. Zaraz wrócę i pójdziemy spać, okej?
Odpowiedział mi szczek suczki. Uśmiechnęłam się i niechętnie wstałam z łóżka, a ona poszła w moje ślady. Podeszłam do szafy, aby wyjąć z niej piżamę i przeszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i się rozebrałam. Weszłam pod prysznic, letnia woda sporym strumieniem moczyła moje drżące ciało. Wymyłam dokładnie włosy szamponem oczyszczającym i od razu nałożyłam na nie odżywkę. Teraz przyszedł czas na ciało. Najpierw wymyłam je żelem a później użyłam jeszcze pilingu i po tym spłukałam z niego ciało a włosy z odżywki. Wyszłam spod prysznica i od razu zawinęłam się ręcznikiem tak, żeby zakryć nim moje plamy. Nawet gdy tylko ja byłam osobą, która mogła je zobaczyć i tak się ich wstydziłam, brzydziłam się.
Ogarnięta opuściłam łazienkę. Drzwi do pokoju były zamknięte a na pewno zostawiłam otwarte, żeby Lady mogła wyjść. Dziwne. Niepewnie chwyciłam za klamkę i powoli uchyliłam drzwi. Weszłam przez niewielką szparę i zdrętwiałam.
Na moim łóżku siedział Olivier Moore. Nie wzruszony niczym Olivier.
– Co ty tutaj robisz? – udało mi się z siebie wydusić po jakimś czasie wpatrywanie się w chłopaka głaszczącego mojego psa.
– Jaką wersję wolisz usłyszeć? – jego zachrypnięty głos sprawił, że moje ciało przeszył dreszcz.
– A jakie są?
– Normalna i nienormalna.
– Nienormalna.
– Weszłem przez okno – zadławiłam się powietrzem. Olivier widząc mój stan jedynie się zaśmiał i ponownie się odezwał: – Twoja mam mnie wpuściła.
Kamień z serca.
– Po co przyszedłeś?
– Nie można przyjść do swojej dziewczyny w odwiedziny.
– Nie można przyjść w odwiedziny do swojej nie-dziewczyny – odburczałam.
– Co jest, Is?
– Nie mam ochoty na rozmowę.
– W takim razie się nie odzywam – zachęcił mnie zajęcia miejsca obok niego.
Wywróciłam oczami, ale i tak usiadłam obok Oliviera. Jego obecność nie była mi na rękę, ale trudno. Musiałam jakoś to przeżyć. I dopiero teraz dotarło do mnie, że miałam na sobie dość krótkie spodenki przez co mógł dostrzec moje białe plamy. O plamy na brzuchu nie miałam co się martwić, bo zasłaniał je t-shirt.
Kurwa.
Pośpiesznie wstałam i podeszłam do szafy.
– Nic się nie dzieje?
– Nie, po prostu jednak jest mi zimno w tych krótkich spodenkach – skłamałam. – Pójdę się przebrać i zaraz wracam.
Nie czekając na odpowiedź chłopaka zniknęłam z pokoju. W łazience przebrałam się w dres, a spodenki wrzuciłam do kosza na pranie. Już stałam przed pokojem, ale naszła mnie ogromna ochota na herbatę, dlatego zeszłam na dół i nastawiłam wodę w czajniku. Z szafki wyjęłam trzy kubki i włożyłam do nich po jednej torebce z herbatą malinową. Miałam nadzieję, że mój niespodziewany gość lubi taką herbatę. Czekałam aż woda w czajniku się zagotuję, stojąc przodem do blatu i opierając się na nim dłońmi.
Niespodziewanie poczułam na swojej talli dotyk. Odwróciłam się i jak się okazało za mną  stał Olivier.
– Co robisz?
– Długo nie wracałaś więc uznałem, że chcę sprawdzić czy wszystko dobrze – wytłumaczył.
– Nie o to pytam.
– To o co? – Przeniosłam wzrok na jego dłonie oplatające moje biodra. – Aaa, sorry – zabrał swoje dłonie a poczułam dziwną pustkę.
– Lubisz herbatę malinową?
– Wypije i zjem wszystko co przygotujesz – wymruczą w moje włosy.
– Okej. – Idealnie gdy wypowiedziałam to słowo czajnik dał znać o zagotowaniu wody, wysmyknęłam się z objęcia chłopaka i nalałam wrzątek do trzech kubków. Zamieszałam herbaty łyżeczką i podałam jeden z kubków Olivierowi. – Jeśli chcesz sobie posłodzić to tam – wskazałam na jedną z szuflad – jest ksylitol, nie używamy cukru – wytłumaczyłam.
– Nie, spoko.
– Możesz iść już do mojego pokoju ja tylko zaniosę mamie herbatę.
Wyminęłam go i podeszłam do biura mamy. Zapukałam i gdy dostałam zgodę na wejście, łokciem nacisnęłam na klamkę.
– Przyniosłam ci herbatę – położyłam kubek przed mamą.
– Dziękuję. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła za to, że wpuściłam Oliviera – rzuciła zza ekranu komputera.
– Nie jestem. Spędzimy razem czas, może zostać na noc?
– Oczywiście.
– Dzięki, nie siedź za długo nad tą pracą – zwróciłam jej uwagę tak samo jak ona mi kiedy siedziałam nad książkami i uczyłam się do późnych godzin.
– Zaraz kończę, dobranoc.
– Dobranoc, mamo.
Wyszłam z pomieszczenia i z swoją herbatą zaczęłam wspinać się po schodach. Olivier ponownie leżał na łóżku i głaskał Lady. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Wyglądali razem naprawdę uroczo. Podeszłam do łóżka i odstawiłam gorącą herbatę na stolik nocny. Zauważyłam, że Moore zrobił to samo
– Jeśli chcesz to możesz zostać na noc – szepnęłam, kładąc się po drugiej stronie wyciągniętej Lady.
– Okej, dzięki – w jego głosie wyczułam...zrezygnowanie?
– Wszystko w porządku?
– Tak – widziałam, że kłamał.
– Widzę, ze coś nie gra – starałam nakłonić go do wygadania się. – Olivier, mi możesz powiedzieć wszystko jeżeli cos będzie się działo i nie mówię tego, bo mamy tak w naszej umowie tylko mówię to jako twoja przyjaciółka, która się martwi – udało mi się przypomnieć to co powiedział mnie w kawiarni.
Olivier uśmiechnął się pod nosem i podniósł się do siadu. Wyglądał na zmęczonego, ale cos mi tutaj nie pasowało. Jego oko, a raczej kącik i powieka. Dopiero teraz zauważyłam, że ten obszar był opuchnięty. Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że oberwał jak pełnił funkcję  dilera. Bałam się i nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mógł wiedzieć, że wiem bo mogłoby się to złe dla mnie skończyć.
– Olivier?
– Hm?
– Co ci się stało w oko?
– To? – wskazał na lewe, podpuchnięte oko. – To kara za bycie złym synem – wzruszył ramionami a ja zatkałam sobie usta dłonią.
– Tak mi przykro...Nie wiedziałam. To dlatego przyszedłeś?
– Aha. Nie miałem siły na przebywanie w domu po kolejnej awanturze. Widzisz mój tata bardzo chce żebym przejął jego biznes co nie do końca mi się podoba i dzisiaj ponownie wyraziłem swój sprzeciw. I co? Tak właśnie się to dla mnie skończyło – jego głos był obojętny co przerażało mnie jeszcze bardziej. – Zrobił to pierwszy raz. Po tym jak dotarło do niego, że mnie uderzył, zarzekał się, że już nigdy tego nie zrobi, ale skąd mam mieć pewność? Skąd? – tym razem jego głos się załamał jak i sam Olivier.
– Chcesz się przytulić?
Wsparłam się na dłoniach, aby usiąść. Szybko usiadłam tak, żeby opierać się o ścianę i wtedy brunet mocno się do mnie przytulił. Jego ciało drżało szargane emocjami. A łzy wchłaniały się w moją koszulkę. Objęłam go i powolnie gładziłam po plecach.
Nie zasłużył sobie na to, nikt nie zasłużył na przemoc ze strony własnego rodzica.
Teraz wiedziałam, że ten chłodny, opryskliwy, arogancki chłopak to tylko maska, którą na siebie zakładał. Tak naprawdę był pełnym emocji, zranionym, nieszczęśliwym, pogubionym chłopakiem, który szukał zrozumienia w oddalaniu się od ludzi.
Nakładał na twarz maskę tak samo jak ja to robiłam.
Zacisnęłam powieki, ponieważ poczułam jak łzy zaczęły gromadzić się w kącikach moich oczu a mocne przymkniecie powiek zazwyczaj działało na zaprzestanie mnożenia się łez. Olivier przytulił się do mnie jeszcze mocniej, rozpadając się jeszcze bardziej. Czułam jakby jego serce właśnie się rozpadało, a on nie potrafił nic z tym zrobić.
– Zawsze starałem się być dobrym synem, wiesz? – wychrypiał w moją koszulkę. – Ale czasami jest to dla mnie za trudne, nie potrafię sprostać wymaganiom ojca.
– Ja...
– Nie musisz nic odpowiadać, po prostu chciałem to z siebie wyrzucić. Dziękuję, że mnie słuchasz i nie oceniasz.
Nie mogłam go oceniać, wiedząc z czym się mierzy. Wiedząc jak życie potrafi zniszczyć człowieka. Nie mogłabym. Nie mogłabym tego zrobić, bo byłam świadoma tego na własnym przypadku.
– Nigdy nie będę cię oceniać, niezależnie od tego co mi powiesz. Możesz mi wierzyć, że nigdy tego nie zrobię. To nie byłabym ja, ja taka nie jestem.
– Wiem i dlatego się z tobą przyjaźnię..

This Devil Came HereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz