Rozdział 4

123 8 1
                                    

Olivier

Zacisnąłem palce na telefonie. Gdybym nie poluźnił uścisku to pewnie bym go rozpierdolił, ale to co zobaczyłem tak bardzo mnie wkurwiło, że przez moment nie potrafiłem kontrolować napełniającej moje ciało złości. Potrafiłem zrozumieć wiele zachowań ludzi, ale niszczenie komuś życia z nudów nigdy nie przejdzie. Złość we mnie buzowała powolnie docierała do każdego nerwu w ciele. Napełnienia się niezdrową chęcią mordu napełniało mnie coraz częściej.

– Olivier? – spytała niepewnym głosem.

– Muszę iść – rzuciłem szorstko.

– Ale... Ale... – ona wiedziała i to rozpierdalało mnie od środka.

– To nie przez ciebie, muszę coś załatwić i to w tym momencie. Nie będzie mnie może z dziesięć minut a później przyjdę, obiecuję.

Wstałem, a ona zrobiła to samo. Było mi dziwnie, więc niewiele myśląc podeszłem do niej i mocno ją przytuliłem, a później zwróciłem się do szkoły. Z każdym krokiem przybliżającym mnie do budynku, czułem się jakbym dawno nie miał w sobie tak sporej dawki adrenaliny. Pchnąłem mocno drzwi i wparowałem do środka. Każdy schodził mi z drogi i oczu. Wzrokiem napotkałem Natalie i David'a. Dziewczyna przebiegła koło mnie, tak jakby mnie nie zauważyła, a przyjaciel na chwilę mnie zatrzymał.

– Nie rób nic głupiego.

– Nie zrobię – zapewniłem, nie patrząc mu w oczy.

– Znam ten wzrok. Co ty planujesz?

– Nikomu krzywda się nie stanie, chyba. A jak coś to mafia ojca mnie uratuje – odpowiedziałem lekko, a do przyjaciela chyba po raz kolejny doszedł fakt, że przyjaźnił się z synem mafiozy.

– Uważaj na to co robisz, jesteś w szkole. Idę do dziewczyn – i zniknął mi z oczu.

Wkurwiony szedłem dalej do gabinetu dyrektora.

Myśl mi się urwała, bo na mojej szyi zawisła jakaś dziewczyna. Jak się po chwili okazało się, że nie była to nie jakaś tam dziewczyna tylko Monica.

Japierdole.

– Czego chcesz? – niedelikatnie ją z siebie zrzuciłem. Nie potrafiłem powstrzymać śmiechu, gdy upadła na dupę, przy tym mocno się skrzywiając. – Ups – wyszeptałem szyderczo. Dziewczyna wstała z podłogi i pomasowała się po bolących pośladkach.

– Dlaczego to zrobiłeś?

– Bo nie lubię gdy dotykają mnie fałszywe kurwy.

– Chyba nie mówisz o mnie? – oburzyła się.

– Oczywiście, że mówię o tobie, szmato.

– Jak śmiesz...? – wycelowała we mnie ze złością palcem, ale się tym nie przejąłem.

– A ty? Jak mogłaś zrobić takie gówno, Is?

– Zasłużyła sobie na to – wysyczała.

– Nikt, kompletnie nikt nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Chociaż nie, ty na to zasłużyłaś – wyminąłem ją i poszedłem dalej do celu mojego wejścia do szkoły. Minąłem szafki i byłem już pod gabinetem dyrektora. Kulturalnie zapukałem i dopiero po zezwoleniu, otworzyłem drzwi. Przywitała mnie jak zwykle uśmiechnięta kobieta w średniego wieku.

– Dzień dobry, chciałbym spotkać się z dyrektorem.

– Jest teraz wolny – odpowiedziała i wstała z krzesła. Podeszła do drzwi i je otworzyła. – Panie dyrektorze, uczeń chciałby z panem porozmawiać.

This Devil Came HereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz