Rozdział 5

111 6 0
                                    

Isabella

Moje życie do czasu poznania chłopaków kręciło się głównie wokół nauki. Nat nie udało się wyciągnąć mnie z naukowego transu, w który wpadałam na samym początku roku a wychodziłam z niego dopiero po zakończeniu roku. Wymęczało mnie to, ale byłam już do tego przyzwyczajona. Dopiero poznanie Oliviera rozluźniło moją relację z nauką. Ucieszyło to nie tylko Natalie, ale także moją mamę, która od dawna próbowała odciągać mnie od książek. Wiele razy proponowała mi wieczorami obejrzenie serialu czy spacer z Lady, ale nigdy się nie zgadzałam, bo musiałam się uczyć. Ciągła nauka weszła mi w nawyk i stała się odwróceniem myśli od rzeczywistości. Uciekałam w naukę, w książki od biologii, chemii, matematyki czy fizyki.

Zsunęłam się z łóżka, wzięłam przygotowane ciuchy z fotela i chwiejnym krokiem podeszłam do łazienki. Rzuciłam ciuchy na blat i zaczęłam się rozbierać. Zsunęłam z siebie krótkie, bawełniane spodenki i top. Spięłam włosy i weszłam pod prysznic. Chłodna woda sprawiła, że lekko się wzdrygnęłam, ale mimo to się nie odsunęłam. Stałam pod strumieniem wody i czekałam aż zmyje od ze mnie wstyd wczorajszego dnia. Mimo że wczoraj kilka razy myłam twarz i ciało nadal czułam na sobie taki dziwny bród, którego nie dało się zmyć. Czułam bród zawstydzenia. Umyłam się swoim ulubionym, malinowym żelem i wyszłam spod prysznica. Wytarłam dokładnie ciało, użyłam balsamu też o zapachu maliny i po odczekaniu chwili, by balsam dobrze wsiąkł w moją skórę, ubrałam się w czarne, szerokie jeansy, sportowy stanik, koszulkę i na to bluzę Oliviera, którą pozwolił mi zatrzymać. Nadal nim pachniała.

Umyłam twarz, nałożyłam tonik i krem i wyszłam z łazienki. Przez mój prysznic miałam o pięć minut mniej na makijaż, więc zdecydowałam się na nałożenie korektora pod oczy i przypudrowanie go i wytuszowanie rzęs. Popsikałam się na koniec mgiełką malinową, zgarnęłam plecak i zbiegłam na dół.

– Hej, kochanie. Dzwonił do mnie wczoraj dyrektor twojej szkoły – zaczęła a ja zatrzymałam się w miejscu. – Powiedział mi o wszystkim – podeszła do mnie i objęła moje ciało. – Czemu nie powiedziałaś? – spytała, ale bez pretensji. Zrzuciłam plecak z ramiona w głąb przedpokoju i stanęłam przed mamą.

– Bo się bałam, wstydziłam się tego. Wiem jak żałośnie to brzmi, ale tak było.

– Kochanie, nigdy nie musisz się przede mną niczego wstydzić. Nigdy, jestem tu dla ciebie, zawszę ci pomogę, wesprę i stanę po twojej stronie. Zawsze – po tych słowach rozpłakałam się w ramionach mamy. Nie powinnam płakać, ponieważ będzie to skutkowało rozpłynięciem się tuszu do rzęs.

– Idziesz dzisiaj do szkoły? – spytałam przez łzy.

– W piątek, bo tak pasowało rodzicom tej su...dziewczyny – poprawiła się, a ja się uśmiechnęłam. Mama delikatnie starła łzy z mojej twarzy i sama się uśmiechnęła. – Zjedz śniadanie a potem odwiozę cię do szkoły.

– Dzięki – rzuciłam i usiadłam przy stole, przede leżał talerz z jajecznicą i kawałek chleba posmarowany masłem.

Zjadłam tak szybko jak tylko potrafiłam po tym włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do przedpokoju ubrać buty. Nałożyłam na stopy czarne Conversy i zarzuciłam na jedno ramie plecak.

– Jestem już gotowa!

– Idę – mama znalazła się w przedpokoju, ubrała buty i otworzyła drzwi. – Muszę jechać jeszcze na zakupy to wysadzę cię przy sklepie, dobra?

– Dobrze.

Wyszłyśmy na podjazd i wsiadłyśmy do jej samochodu. Mama wyjechała i skierowała się do szkoły a ja myślałam jedynie o tym jak przetrwać ten dzień.

This Devil Came HereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz