Rozdział 6

19 3 0
                                    

Dzień dobry, nowy rozdział!! Zapraszam do komentowania i zostawiania gwiazdek, dobrze by było wiedzieć co wam nie siedzi, a co pasuje 🩷
Całuję, Chanminax!
****

TERAŹNIEJSZOŚĆ

LILY

Dzisiaj miałam podwózkę na uczelnie oczywiście, że już o ósmej rano zawitał u mnie Vincent, który nie pozwolił mi jechać samej. Jaki był tego powód, nie wiem i nie miałam zamiaru wnikać i po prostu zgodziłam się na to, żeby mnie dzisiaj zawiózł, plusem było to, że mieliśmy zajęcia na tę samą godzinę, więc nie musiałam się zamartwiać, że przeze mnie uniknie jakichś zajęć... Zresztą on nigdy by nie ominął żadnych zajęć, jeszcze doprowadziłby mnie na moje i wrócił do siebie. Mieć takiego przyjaciela to skarb, ale czasem jak przekleństwo. Pocieszał mnie jednak fakt, że przy nim nie musiałam się z niczym kryć, a on nigdy nie będzie mnie oceniał.

— Pokłóciłem się z Sophie. — odparł, a ja całkowicie zamilkłam, kiwając spokojnie głową, czekając, aż zacznie kontynuować swoją historię. To też był kolejny powód, dla którego po mnie przyjeżdżał, bo najzwyczajniej w świecie potrzebował ze mną o tym porozmawiać, a ja zawsze będę dla niego oparciem.

— O co konkretnie poszło? Ostatnim razem pokłóciliście się o to, że ona chciała pomalować ściany na różowo, a ty na czarno w pokoju, w którym nawet nie będziesz mieszkał. — zmarszczyłam rozbawiona nos, mając nadzieję, że to znów o podobną głupotę się pokłócili, jednak po jego minie mogłam się już domyślić, że poszło o coś grubszego... Chyba czeka nas wieczór przy dobrym serialu i butelką wina.

— Pokłóciliśmy się o ciebie. Zanim zaczniesz dociekać, niestety nie mogę podać ci konkretnego powodu tej kłótni, po prostu padły tam takie słowa, które nie powinny. Cholera jest tyle rzeczy, o których powinnaś się dowiedzieć, ale nie wiem, od czego powinniśmy zacząć. — wyszeptał, a ja już w ogóle nie wiedziałam, o czym on do mnie mówi i dlaczego są rzeczy, o których ja kompletnie nie mam pojęcia. Od tego wszystkiego, aż zakręciło mi się w głowie, więc na moment potrzebowałam usiąść, w ogóle się nie odzywając do niego. Czekałam, aż sam podejmie dalszy temat, jednak z tego, co widziałam, nie zapowiadało się na to.

— Nie wiem co konkretnie, było powodem waszej kłótni, ale jeśli jest o mnie zazdrosna, to nawet nie ma o co... Ja wiem, że czasem bierzemy wspólne prysznice, śpimy razem albo spędzamy dużo czasu wspólnie, ale jesteśmy jak brat z siostrą, znamy się od małego i nie wyobrażam sobie być z tobą. — skrzywiłam się delikatnie, wystawiając w jego kierunku środkowy palec.

Oczywiście nie mówię, że Vincent był zły, bo był cholernie przystojny, ale przez sam fakt, że znamy się tak naprawdę od małego i widziałam go w każdym możliwym wydaniu, w tym nago to wciąż nie czuje do niego żadnego pociągu romantycznego, ale też wiedzieliśmy o sobie wszystko, więc nie wyobrażałam sobie aktualnie, że on ode mnie odejdzie... Musiałabym go chyba zabić, żeby zabrał wszystkie moje sekrety ze sobą do grobu...

— Naprawdę nie musimy o tym rozmawiać, Lily. Po prostu potrzebowałem cię zobaczyć, dobrze wiesz, że zawsze działasz na mnie kojąco. — wzruszył ramionami, a ja już nie kontynuowałam tej rozmowy, bo przecież jakby chciał mi powiedzieć, o co dokładnie chodzi, to raczej by mi powiedział tak?

Machnęłam na niego dłonią i przebrałam się w swoje ciuchy, po czym odwróciłam się w stronę Vinniego, posyłając mu szeroki uśmiech.

— Jeśli chcesz, to na poprawę humoru pozwolę ci zrobić sobie warkoczyki. Wiem, jak lubisz mi je robić, więc nawet wyciągnę ci kokardki. Możemy wrócić do momentu, kiedy mieliśmy po siedem lat i zawsze uwielbiałeś robić mi różne fryzury, trochę cię to odstresuje, a my mamy jeszcze jakąś godzinkę do zajęć. — uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam z szafeczki obok łóżka szczotkę do włosów, gumeczki i dwie kokardki zaraz zajmując miejsce między nogami chłopaka, a on mimo chwilowego oporu wziął się za tworzenie mi dwóch warkoczyków na włosach.

I Miss YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz