Rozdział 5

12 4 0
                                    

TERAŹNIEJSZOŚĆ

LILY

Ten tydzień minął mi niesamowicie szybko, ledwo co zamknęłam oczy, a już był piątek? Sama nie wiem, kiedy to tak zleciało, ale to nawet lepiej, bo dziś miałam się pojawić na kolacji u Mii, co ciekawe Vincent również miał się tam pojawić, chciałam się dopytać, jak to się stało, ale dopiero po czasie zorientowałam się, kim Vinnie jest dla ich przyjaciółki, więc więcej nie potrzebowałam wiedzieć. Sama nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się w jakimś stopniu stresować? Możliwe, że było to spowodowane tym, że znów zobaczę Michaela... Mimo że widujemy się na uczelnianym korytarzu to i tak nie mam za bardzo, jak porozmawiać, bo przy nim zawsze jest wianuszek kobiet, które nie odstępują go na krok... W jakimś stopniu zaczynało mnie to irytować, ale z drugiej strony rozumiałam sytuacje, w końcu był jednym z najpopularniejszych kapitanów na naszej uczelni, dodatkowo bardzo przystojnym kapitanem, czasami przyłapywałam się na tym, że zbyt często o nim myślałam. Czasem co na niego nie spojrzałam, to złudnie mi kogoś przypominał, ale za nic w świecie nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd i dlaczego tak często jego smutny wyraz twarzy nawiedzał mnie w snach. Musiałam pamiętać, żeby kiedyś go o to zapytać, bo może jednak nie jesteśmy dla siebie tacy obcy? Co ja w ogóle mówię... My się nawet nie znamy, a poznaliśmy się dosłownie przypadkowo, gdyby nie jego siostra.

Słysząc pukanie do drzwi, poderwałam delikatnie głowę do góry i zaraz podniosłam się z klęczek, by ruszyć prosto do drzwi, które od razu uchyliłam, a za nimi dostrzegłam mojego najlepszego przyjaciela, który był ubrany w elegancką czarną koszulę przylegającą idealnie do jego umięśnionej klatki piersiowej, a do tego ciemne jeansy. Wcale mnie nie dziwi jego elegancja, w końcu miał komu się pokazać, prawda?

— Matko, na co ty jeszcze czekasz? Jesteś w szlafroku i masz wciąż mokre włosy, może jeszcze mi powiesz, że nawet nie masz outfitu na dzisiejszy wieczór? Ja wiem, że to zwykła kolacja, ale musisz wyglądać zjawiskowo. — zaczął mówić jak najęty, a ja jedynie parsknęłam cicho śmiechem i dałam mu się zaprowadzić do swojej sypialni, gdzie zajęłam miejsce na łóżku, przyglądając mu się, jak przeszukuje całą moją szafę, by znaleźć mi coś do ubrania. Wcale nie musiałam długo czekać, na to, aż coś mi wybierze, bo już po chwili obok mnie na łóżku pojawiła się różowa sukienka z odsłoniętymi plecami, sięgająca mi do połowy ud i z bufiastymi rękawami, a do tego białe buty na słupku i różową kokardę na włosy. Był październik, a dokładniej połowa października, więc na dworze już robiło się chłodnawo, ale przez to, że właściwie będziemy siedzieć w domu, a do wyznaczonego celu pojedziemy autem, to nie miałam większego problemu z założeniem sukienki.

— Przecież jeszcze mamy sporo czasu, jest dopiero szesnasta, a mamy tam być na osiemnastą. Ja wiem, że nie możesz się doczekać spotkania ze swoją lubą, ale spokojnie, nie ucieknie ci. — pokręciłam rozbawiona głową i chwilę później zniknęłam za drzwiami łazienki, gdzie przebrałam się w naszykowane przez chłopaka ciuchy, a do tego wysuszyłam włosy, układając je w loki i spięłam je kokardką, którą chłopak zaraz mi przyniósł. Wyglądałam jak dziecko, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo uważałam, że jest całkiem uroczo. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż z akcentami różu i odwróciłam się w stronę przyjaciela, który patrzył na mnie z rozczuleniem w oczach.

— Wyglądasz przepięknie, o matko. Możesz mi wierzyć lub nie, ale Michael zakocha się w tobie. — pokiwał energicznie głową, a na moje policzki wkradł się delikatny rumieniec. Owszem powiedziałam mu o tym, że chłopak mi się podobał, ale nie spodziewałam się tego, że teraz będzie to karta przetargowa, a on będzie z niej korzystał jak z karty uno reverse. Ewidentnie musimy jakiegoś dnia zagrać w uno, żebym mogła mu pokazać, że nie tylko on potrafi korzystać z tej karty.

I Miss YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz