Rozdział 11. Aren.

37 4 0
                                    


 Gdy szeryf do mnie zadzwonił i poinformował że widział w barze Cassie nie myślałem zbyt wiele, odstawiłem Miley do ojca i wsiadłem w samochód. Każdego dnia widziałem że zmaga się z tym co jej się przytrafiło a alkohol nie był najlepszym pomysłem. Serce ścisnęło mi się mocniej gdy dotarłem na miejsce i zobaczyłem łzy na jej policzkach.

Jechaliśmy w ciszy którą przerywały pojedyncze pociągnięcia nosem od strony Cassie. Nie wiedziałem jak jej pomóc skoro nie chce o tym rozmawiać.

Zatrzymałem się przed domem i obszedłem auto, otworzyłem jej drzwi i wyciągnąłem dłoń w jej stronę. Ujęła ją i ścisnęła lekko. Powoli szliśmy do domu a gdy tylko zamknąłem za nami drzwi odezwała się.

-Dziękuję.

Podziękowała mi ale wciąż płakała.

Powoli z nadzieją że nie ucieknie podszedłem do niej i stanąłem na tyle blisko że musiała odchylić głowę w tył by na mnie spojrzeć. Mimowolnie wyciągnąłem dłoń i starłem łzy z jej policzków. Chciałem jej pomóc.

Zapłakała głośniej i momentalnie przyległa do mnie ciałem. Wtuliła twarz w moją pierś i objęła rękoma zaciskając pięści na koszuli. Sam również to odwzajemniłem, otoczyłem ją ramionami i trzymałem mocno chcąc uchronić ją przed tym co dzieje się w tej ślicznej głowie.

Podniosłem ją lekko i poszedłem w stronę kanapy. Gdy usiadłem ułożyła się wygodniej wciąż we mnie wtulając. Uspokoiła się lekko a łzy coraz wolniej ściekały po policzkach.

-Mój ojciec miesiąc temu wyszedł z więzienia- zaczęła wciąż popłakując.- Byłam mała gdy go zamknęli więc dla mnie był to obcy człowiek, ale mama błagała mnie bym mu zaufała i dała szansę, więc to zrobiłam.

Głaskałem ją po włosach a ona przylgnęła do mnie jeszcze mocniej jakby chciała się ukryć.

-Było dziwnie, on był dziwny- kontynuowała- Ale mojej mamie bardzo na nim zależało. To się stało ponad trzy tygodnie temu, cztery dni przed moim przyjazdem tu... Przyszedł do mojego mieszkania późnym wieczorem i spytał czy może przespać się na kapanie.

Załkała głośniej.

-Nie widziałam w tym nic złego a mama ręczyła że przy nim będę bezpieczna-głos jej drżał przy każdym słowie.- Wiec pozwoliłam mu zostać.

Próbowała opanować płacz.

-Obudziłam się a on...- załkała- On leżał na mnie i przyciskał mnie do materaca...

-Kurwa-wyrwało mi się.

Przytuliłem ją mocniej i pozwoliłem by mogła dokończyć.

-Próbowałam się wyrywać ale on był dużo silniejszy i w kółko powtarzał że jestem mu to winna bo w końcu jesteśmy rodziną...On..on...

-Ciii- głaskałem ją po włosach-Już dobrze, już dobrze.

Płakała głośno a mnie samemu łzy krążyły w oczach. Byłem przerażony tym przez co przeszła.

-Gdy wyszedł z mieszkania pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam na policję-cała drżała- Przyjechali i zbadali sprawę, pod moimi paznokciami była krew gdy go zadrapałam próbując się bronić więc czekaliśmy na badania DNA. Po dwóch dniach przyszły wyniki a w moim mieszkaniu pojawiła się matka która zaczęła na mnie krzyczeć.-osunęła się lekko i przetarła twarz- Kazała mi wycofać zarzuty bo przez nie znów groziło mu więzienie, gdy odmówiłam uznała że robię to po to by nigdy nie zaznała szczęścia i że jestem samolubna. Nie wierzyła że ojciec naprawdę to zrobił.

Dlatego wróciłam tutaj, chciałam być jak najdalej od nich.

Odsunęła się i usiadła obok mnie. Miała całe zapłakane oczy i czerwony nos. Przeszła tak wiele a mimo wszystko odkąd tu przyjechała uśmiechała się cały czas i nie pozwalała by to co zrobił jej ojciec zniszczyło ją.

-Szeryf o tym wie prawda?

-Tak, Max do niego zadzwonił gdy zobaczył moje siniaki, akta nie są utajnione bo wciąż poszukują mojego ojca który zniknął po wszystkim.

-Nie złapali go?-zdziwiłem się.

Pokręciła głową.

-Matka na pewno wie gdzie jest ale zaślepiona nie widzi w nim winy... widzi ją we mnie.

Odwróciłem się do niej i złapałem za rękę.

-Ale ty wiesz że to nie twoja wina?-warga jej zadrżała- Cassie spójrz na mnie...

-Aren ja...-urwała i przymknęła oczy- Czy mógłbyś o tym nie mówić nikomu? A w szczególności Sunny?

-Oczywiście.

Zacisnęła usta i wstała z kanapy. Chciała wyjść a ja nie zamierzałem jej na to pozwolić. Wstałem i przyśpieszyłem kroku stając przed nią. Walczyła z łzami.

-Dlaczego nie chcesz by ktokolwiek o tym wiedział?

Cofnęła się i spojrzała na mnie ze smutkiem.

-Bo będą na mnie patrzeć tak jak ty teraz.-zmarszczyłem brwi-Jak na ofiarę, kogoś kto nie był w stanie się obronić przed własnym ojcem.

-Cassie, Boże...-nie chciałem by się odsuwała- Nie patrzę na ciebie jak na ofiarę, teraz jestem po prostu w lekkim szoku- przysunąłem się i chwyciłem jej podbródek-W szoku że spotkało cię coś tak strasznego a ty mimo wszystko każdego dnia wstajesz z łóżka i rozpromieniasz każdego kogo spotkasz na swojej drodze. Jestem w szoku że ktoś może być na tyle silny by trzymać w sobie taką traumę a jednocześnie uśmiechać się jakby nic się nie stało.

-Przestań być miły bo nie mam jak cię wtedy nie lubić-uderzyła mnie leciutko w ramię.

Uśmiechnąłem się lekko i znów zamknąłem ją w uścisku.

-Przepraszam.

Zaśmiała się lekko i przestąpiła z nogi na nogę.

-Miley jest u siebie?-zmieniła temat.

-Nie śpi u głównym domu, powiedz mi czego potrzebujesz a dam ci to samo.-obiecałem.

-Ja... nie chce być dziś sama...

Pokiwałem głową i poszliśmy razem do góry. Rozdzieliśmy się na chwilę bo przecież nie będziemy spali w tych samych ciuchach.

Skłamałbym mówiąc że się nie stresuje, miałem spać z Cassie, przyjaciółką mojej siostry którą jeszcze niedawno nienawidziłem ale teraz gdy wiem wszystko nie chce jej zostawiać samej. Bałem się że gdy zostanie sama pomyśli że teraz gdy już znam prawdę nie interesuje mnie reszta.

Ale Cassandra ostatnio za bardzo mnie interesowała.

Ubrałem dresowe spodnie i luźną koszulkę, zwykle śpię w samych bokserkach ale nie chciałem by czuła się niekomfortowo. Czekałem przed jej drzwiami jeszcze chwilę aż otworzyła i stanęła w przejściu. Miała na sobie koszulkę na ramiączkach i również dresy.

Wszedłem do środka i stanęliśmy po różnych stronach łóżka. Widziałem że się stresuje dlatego zrobiłem pierwszy ruch i odsunąłem kołdrę kładąc się na białym prześcieradle. Zrobiła to samo ale położyła się dość daleko.

Westchnąłem głośno i położyłem dłoń na jej talii przyciągając ją do swojego boku. Potrzebowała pozwolenia bo gdy tylko to zrobiłem wtuliła się we mnie wtapiając głowę w zagłębienie przy mojej szyi. Czułem jej spokojny oddech na skórze i ciepłe usta przylegające niemal jakby złożyła tam lekki pocałunek.  

Long RideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz