Rozdział 19. Cassie.

52 5 0
                                    


 Ostatni tydzień minął szybciej niż powinien. Właściwie przez większość czasu pomagałam Clare w kuchni i Arenowi przy dokumentach. Na studiach dużo nauczyłam się jeśli chodzi o papierkową robotę więc postanowiłam z tego skorzystać i pomóc mu skoro się na tym znałam. Nie było sensu by robił wszystko sam.

Przedwczoraj pojechaliśmy konno nad wodospad gdzie jedyne co robiliśmy w wodzie to całowaliśmy się i rozmawialiśmy w międzyczasie. Gdy Miley dowiedziała się że pojechaliśmy tam bez niej musiałam kupić trzy paczki żelek o smaku waty cukrowej by mi wybaczyła.

Przez ostatnie dni Sunny chodziła jakaś wkurzona ale gdy ją o to pytałam mówiła że jej były Aaron wciąż do niej wypisuje i to dlatego, ale nie wyjaśniało to jej relacji z Kerisem. Od ponad trzech dni gdy go widziała odwracała się i uciekała w przeciwną stronę. Nie chciałam jej namawiać dlatego postanowiłam to zignorować, przynajmniej na jakiś czas dopóki nie będzie gotowa o tym rozmawiać.

Szłam właśnie do stajni gdy usłyszałam głośny płacz i dźwięk kopyt zbliżający się ze strony pastwiska. Ryan pędził w stronę stajni z Miley na rękach która płakała głośno. Ruszyłam do nich biegiem zmartwiona a po swojej prawej widziałam że Aren też porzucił już pracę i biegł w stronę córki.

Ryan zatrzymał konia i zsiadł stawiając Miley na ziemi. Ta od razu wymijając swojego tatę pobiegła do mnie płacząc. Kucnęłam i przytuliłam ją mocno.

-Co się stało kochanie?-spytałam łagodnie.

Zanosiła się płaczem ale odsunęła się lekko i pokazała mi swój place od prawej ręki. Była tam mała dziurka po ugryzieniu.

-Osa mnie...-zaniosła się płaczem-Ugryzła.

Przytuliłam ją znów i podniosłam. Objęła mnie mocno nogami i rękoma. Odwróciłam się do reszty i poszłam z nią w stronę domu. Clara pojechała do miasta po składniki na obiad więc postanowiłam skorzystać z jej kuchni.

Posadziłam blondynkę na wyspie kuchennej i zaczęłam przeglądać szafki. Wiedziałam że zawsze są przygotowani na takie wypadki. Miles wciąż płakała a ja rozrobiłam jej smakowe wapno w wodzie. Odwróciłam się i dałam jej szklankę.

-Wypij-poleciłam-Do dna. Będzie mniej boleć i nie spuchniesz tak mocno.

Pokiwała głową i krzywiąc się wypiła zawartość szklanki. Posmarowałam jej palec maścią na ugryzienia i gdy się uspokoiła pogłaskałam ją po głowie.

-Byłaś bardzo dzielna- pochwaliłam ją-Jak mnie kiedyś ugryzła osa i mama chciała mi dać wapno nie wypiłam go bo było niedobre.

-Nie było taki złe-zauważyła.

-Nie umniejsza to tego jak dobrze sobie poradziłaś-nachyliłam się i pocałowałam ją w czoło-Jestem bardzo dumna.

Uśmiechnęła się lekko i wróciłyśmy razem na dwór.

Gdy zobaczyła Kerisa poleciała pochwalić się mu jak dzielna była a ja udałam się do biura gdzie pewnie przesiadywał Arena.

Gdy weszłam do środka był nachylony nad papierami. Wyciągnął do mnie rękę którą chwyciłam. Przyciągnął mnie do siebie tak mocno że wpadłam mu na kolana, co pewnie było jego zamiarem. Oparł głowę o moje ramię i kończył czytać jakiś dokument. Jedną dłonią go podtrzymywał a drugą ściskał moje udo. Lubiłam tą dziwną dominację która nakazywała mu zawsze ściskać moje ciało jakby bał się że zaraz zniknie.

Gdy skończył zaczął całować moją szyję. Wzięłam głowę na bok by dać mu większy dostęp.

-Wypiła wapno i posmarowałam ugryzienie maścią- mówiłam sennie zauroczona pieszczotami- Do wieczora zapomni że w ogóle coś ją ugryzło.

Delikatnie ugryzł mnie w szyję co było potwierdzeniem że słyszał. Uśmiechnęłam się sama do siebie i oparłam plecami o jego klatkę. Po ponad tygodniu bycia z Arenem wiem że nigdy nie znudzi mi się to w jaki sposób mnie dotyka i traktuje. Było to coś nowego i nieokiełznanego.

Odwróciłam się tak by na niego spojrzeć. Zaczynałam zatracać się w tych zielonych tęczówkach.

-Chcę dziś uprawiać seks-wypaliłam,

Otworzył szeroko oczy zaskoczony ale uśmiech wszedł na jego twarz.

-Na pewno?-dopytał.

-Tak, ale mam dwa warunki.

Zaśmiał się dźwięcznie.

-Oczywiście że będziesz stawiać warunki- pokręcił głową-Dawaj Ruda.

Od tygodnia mnie tak nazywał a ja wewnętrznie tańczyłam za każdym razem gdy to słyszałam. Jak byłam dzieckiem cały czas mnie tak nazywał ale nie sądziłam ze to w ogóle pamiętał.

-Po pierwsze, masz być delikatny ze względu na twoją wielką pałę i moje traumatyczne przeżycia-pokiwał głową zgadzając się-Po drugie Miley nocuje u dziadków bo nie chcę martwić się o to że wstanie i będziemy musieli przerwać.

-Naprawdę myślisz że pozwoliłbym jej zostać w domu?- prychnął- Cassie ty jęczysz zanim ledwie cię dotknę gdyby została na noc pomyślałaby że kogoś mordują u nas w pokoju.

Spojrzałam na niego oburzona.

-Och przepraszam bardzo że sprawiasz że dobrze się czuję- cmoknęłam- Więcej takiego nastawienia panie Ryder a nie wiem czy wieczorem nie rozboli mnie głowa.

Uniósł dłonie w obronnym geście.

-Proszę o wybaczenie. Mam upaść na kolana i błagać?

Posłałam mu znudzone spojrzenie.

-Z tym możesz poczekać do wieczora to może wybaczę.

Pochylił się i pocałował mnie mocno. Uwielbiałam to jak całuję ale zastanawiałam się czy naprawdę chodzi o jego technikę czy sam fakt że robi to Aren.

Zapowiadała się wspaniała noc a ja nie miałam zamiaru jej zmarnować.  

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Long RideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz