Nick wrócił do Nowego Jorku po trzech dniach. Początkowo miał zostać na dłużej, ale wczoraj, późnym wieczorem dostał telefon od rodziców. Wezwali go pilnie do firmy w celu naprawienia jakiejś poważnej usterki informatycznej. Kiedy usłyszałam, że wreszcie docenili jego talent i dali mu przestrzeń do rozwoju w rodzinnym biznesie byłam szczęśliwa i niesamowicie dumna, że mógł na pełen etat zacząć robić to, w czym był najlepszy. Oczywiście jak to on, musiał podkreślić, że nie wierzy w bezinteresowność rodziców i jest pewien, że prędzej czy później będą próbowali włączyć go do zarządu firmy i uwięzić pod krawatem z dala od komputera. Tak czy inaczej zazdrościłam mu, że mógł spełniać się w tym, co kochał najbardziej. Ja po śmierci brata nadal nie potrafiłam odzyskać dawnego blasku. Miałam wręcz wrażenie, jakby z każdym dniem przygasał coraz bardziej i bardziej.
Żegnając się z przyjacielem na lotnisku czułam rosnącą gulę w gardle. Walczyłam sama ze sobą żeby się przed nim nie poryczeć. Nie poznawałam samej siebie. Ostatnie tygodnie dały mi ostro w kość, a do tego kompletnie rozstroiły emocjonalnie. Jego krótkie odwiedziny pozwoliły mi chociaż na moment oderwać się od beznadziejnej rzeczywistości, w której utknęłam.
Po powrocie z lotniska przed kamienicą czekała już na mnie ekipa remontowa. Za namową przyjaciela zdecydowałam się na zamontowanie nowych, solidnych drzwi antywłamaniowych. Takich, jakie można było spotkać na najlepiej strzeżonych kalifornijskich dzielnicach.
Początkowo miałam problem z dogadaniem się z właścicielem mieszkania, który od początku był sceptycznie nastawiony do mojego pomysłu. Zasłaniał się komfortem innych mieszkańców i tym, że taki remont wiąże się z głośnymi pracami. Byłam już tak poirytowana, że zagroziłam mu, że jeśli nie wyrazi zgody na wymianę drzwi będzie odpowiadał za wszelkie ewentualnie szkody powstałe na skutek jakiegokolwiek włamania. Złagodniał i przestał kręcić nosem dopiero wtedy, gdy zapewniłam, że poniosę wszystkie koszty, a wymiana nie zajmie dłużej niż jeden dzień.
Tym sposobem właśnie skończyłam sprzątać pozostawiony przed pracowników bałagan. Niestety nawet zamykając się na wszystkie spusty nie czułam się w stu procentach komfortowo i obawiałam się, że już nigdy nie będzie mi dane uświadczyć tego uczucia. Choćbym nie wiem jak bardzo uciekała od przeszłości, ta nieprzerwanie mnie goniła.
Po całym dniu spędzonym z dwoma mężczyznami, którym nawet na moment nie zamykała się buzia i to w dodatku przy akompaniamencie dźwięków kucia, wiercenia i innych drażniących odgłosów potrzebowałam wytchnienia. O ironio postanowiłam pojechać do miejsca, które zdecydowanie nie słynęło z panującej w nim kojącej ciszy.
Podjeżdżając pod budynek, w którym znajdowała się strzelnica zastanawiałam się nad tym, czy spotkam w niej dzisiaj Gabriela. Wchodząc do środka przywitałam się z siedzącym na recepcji mężczyzną, pobrałam broń, podpisałam odpowiednie dokumenty i weszłam do głównego pomieszczenia.
Na pierwszy rzut oka wydawało się puste. Z wyjątkiem ostatniego stanowiska, przy którym stała dobrze mi znana osoba. Dosłownie przez ułamek sekundy przeszło mi przez myśl, żeby obrócić się na pięcie i wyjść, jednak moje plany pokrzyżował nie kto inny jak szeroko uśmiechający się do mnie Gabriel. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do swojego boksu, od razu zajmując się przygotowaniem broni. Mężczyzna w tym czasie zabezpieczył swój sprzęt i ściągnął wygłuszające słuchawki.
– Coś tak czułem, że prędzej czy później się tutaj zjawisz. – zagadnął, podchodząc bliżej mnie.
– Przychodziłeś tutaj dzień w dzień licząc na to, że w końcu najdzie mnie ochota, żeby postrzelać?
– Nic z tych rzeczy. – uniósł zawadiacko kącik ust. – Ktoś mi kiedyś powiedział, że słabo strzelam jak na żołnierza, więc postanowiłem zwiększyć liczbę treningów. Myślałem, że już nie wrócisz.
CZYTASZ
Tarantula [18+]
RomanceKiedy Cassandra znajduje na ulicy zmasakrowane ciało swojego brata bliźniaka, postanawia wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Wychowana w rodzinie handlarzy bronią potrafi posługiwać się nią nawet z zamkniętymi oczami. Kiedy udaje się jej ustali...