6🪩

235 13 17
                                    

Kolejnego dnia usłyszałem dzwonek do drzwi spodziewając się kuriera. Jakie było moje zdziwnienie gdy zobaczyłem Bartka.

- Hej mogę wejść? - Spytał.

- No ta jasne. - Dziwiony jego obecnością przywitałem się z nim i razem poszliśmy do salonu.

- Czemu przyszedłeś? - Spytałem nie widząc wiadomości o tym, ze chciałby przyjść.

- Co masz na ręce? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja spojrzałem na lewą rękę.

Nawet nie założyłem bluzy zostawiając rany na wierzchu.

Jego reakcja była zbyt spokojna, coś tu było nie tak.

- Posti ci powiedział? - Byłem wręcz pewny odpowiedzi.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - Powiedział i usiadł niedaleko mnie.

- Zrobiłeś to samo. - Przewróciłem oczami.

- No. - Rzucił krótko.

- Co "no"? - Spytałem tworząc chyba konkurs kto będzie zadawał głupsze pytania.

- Tak Alan mi powiedział, a ja martwię się o ciebie. - Nic nie odpowiedziałem, więc kontynuował. - Ja wiem, że ci ciężko, ale daj sobie pomóc, nie tylko ja tego chcę.

- Bez przesady, radzę sobie sam. - Powiedziałem unikając jego wzroku.

Wiele osób mych decyzji nie zrozumie, nie

Nie wiem ile razy mam jeszcze tłumaczyć je

Nie wiedzą nic, ale dalej oceniają mnie

- Patryk ja wiem, że to dla ciebie trudne, że nie chcesz by ktoś przejmował się twoimi problemami, ale każdy chce dla ciebie dobrze. - Jego słowa niby dochodziły do mnie, ale nie obchodziła mnie taka typowa gadka.

- Taa. - Nie wiedząc co ze sobą zrobić, wpatrywałem się w nie do końca zagojone rany.

- Życie nie kończy się na jednej dziewczynie, która cię nie doceniała. - No tak, każdy myśli, że przejmuje się jakąś Kinga.

- Ta wiem. - Rzuciłem olewająco.

- Wiem, że jest ci ciężko, ale przejdziemy przez to razem. - Jego ostatnia część zdania była słyszalna jakby echem w mojej głowie. - Musisz biec w stronę odwrotną nie w tą którą jest błędna - Próbował ze mną gadać, ale milczałem. - Patryk możesz się wygadać, na wszystko da się znaleźć rozwiązanie.

- Gdybyś znał prawdę nie gadałbyś tak. - Wyrzuciłem to z siebie po chwili żałując.

- Prawdę? To dlaczego nie możesz powiedzieć jak jest? - Spojrzałem mu w oczy.

- Pewne rzeczy, są zbyt trudne by dzielić się nimi z innymi. - Gdybym tylko zakochał się w kim innym niż on to pewnie bym powiedział.

- Co sądzisz o tym, żeby jechać do domu Genzie i tam wymyślić co można zrobić żebyś się nie nudził samemu? - Zmienił temat.

- Jak chcesz. - Powiedziałem z obojętnością w głosie.

Ostatecznie pojechaliśmy swoimi autami, a ja praktycznie przy domu Genzie zwróciłem uwagę na lewą rękę i na to, że nie miałem żadnej bluzy w aucie.

Lekko spanikowałem bo w oczach innych na pewno nie będzie to wyglądało normalnie.

Robiąc to, nie myślałem nad tym, że będę męczył się z ukrywaniem tego, a miałem nadzieję na swój koniec.

Gdy wysiadłem z auta, Bartek akurat zaparkował więc podeszłem do jego samochodu.

- Ej stary lipa, nie mam żadnej bluzy. - Mówiłem mając nadzieję, że można ma jakąś inną w aucie.

- Daj mi swoją koszulkę. - Mówił zdejmując swoją bluzkę pod którą nic nie miał, a ja poczułem motylki w brzuchu i dziwnie przyjemne uczucie gdy patrzyłem na niego. - Trzymaj. - Wyrwał mnie z transu patrzenia na jego klatkę.

To tylko uświadamiało mnie, że podniecali mnie też mężczyźni.

- A no fakt. - Zdjąłem swoją beżowa oversize koszulkę którą totalnie do niego nie pasowała i podałem mu ją biorąc jego ręki bluzę do ręki.

Czułem jak jej materiał nie przyjemnie przejeżdżał po strupach jakby zahaczając o nie, co może nie sprawiało bólu, ale dyskomfort.

- Boli? - Spytał widząc, jak poruszałem ręką z skwaszoną miną i nie czekając na odpowiedź otworzył bagażnik sięgając po apteczkę.

- Co chcesz zrobić? - Spytałem a on nic nie mówiąc poprosił żebym usiadł na miejscu kierowcy i podciagnął rękaw. Wrócił z bandażem w ręku i zaczął go otwierać. Uklęknął przed samochodem patrząc na mój nadgarstek.

Widziałem jego smutny wzrok patrzący parę sekund na cięcia zanim zaczął owijać je bandażem.

Robił to delikatnie, a każdy jego dotyk na mojej skórze przyprawiał mnie o przyjemny dreszcz.

Gdy skończył delikatnie odwinął rękaw.

- Lepiej? - Spytał, a ja poruszyłem parę razy ręką nie czując już tego dyskomfortu.

- Dzięki. - Powiedziałem a on uśmiechnął się uroczo i wstał wracając z resztką nie użytego bandaża do apteczki.

Nie wiem dlaczego troszczył się o mnie jak o małe dziecko, chociaż nie mówię że nie podobało mi się to, ale bardzo mnie to zastanawiało.

Weszliśmy do środka, gdzie Maja robiła sobie jedzenie, a Pola ewidentnie szykowała się do biegania.

- I co chcesz robić? - Spytałem widząc, że jest tu nudniej niż u mnie w domu.

- Ładnie ci w tej koszulce Bartek. - Przerwała nasza rozmowę Pola ubierając buty.

- Nawet nie jest moja. - Zaśmiał się.

- Zamieniliście się ubraniami? Widziałam cię wcześniej w bluzie która ma teraz Patryk. - Skomentowała, a ja spojrzałem na nadgarstek z którego wystawa końcówka bandaża która musiała się poluzować. - Stało ci się coś w rękę? - Spytała, a mnie jakby sparaliżowało.

- Poparzył się, ale to nic takiego. - Już nic się nie odezwała, ale widziałem jej minę.

- A jak się domyśliła? - Spytałem gdy wyszła czując coraz większy niepokój.

- Patryk jest okej, nawet jeśli to, to nic złego nie bój się. - Mówił uspokajając mnie.

- Co nic złego? - Zaczęła dopytywać Maja, o której zapomniałem

- Maju proszę nie dopytuj, bo go to stresuje. - Mówił Bartek, a ja chciałem wyjść z tego domu, ale złapał mnie za kaptur, lecz nie obróciłem się. - Patryk jest okej. - W tym momencie w moich oczach  łzy które nabierały się od paru sekund wypłynęły, gdy mrugnąłem.

Bartek podszedł do mnie od przodu i widząc moje łzy bez słowa przytulił mnie.

- Nie chcę tu być. - Powiedziałem łamiącym się głosem.

- Miała przyjechać zaraz Hania i Świeży żebyśmy oglądali twój ulubiony serial, ale zrobimy jak chcesz. - Puścił mnie, a ja poczułem pustkę.

Mógłbym przytulać się z nim godzinami.

Bolało mnie to strasznie.

Chociaż jeszcze bardziej bolało mnie to, że ja go kochałem ponad żyjcie, a on był tylko dla mnie przyjacielem.

- Mam ochotę się najebać. - Powiedziałem głośno.

- O ja też! - Krzyknął Michu schodzący z schodów.

- Nie mogę ci nic zabraniać ale to głupota. - Skomentował.

-Zostało coś z ostatniego? - Spytałem ocierając łzy.

- Zaklepuje miętówkę! - Krzyknęła Maja, a mi podniosły się kąciki ust w górę. Nie będę musiał pić sam chociaż.

_________________

Kolejne chlanie wudy essa😼
Ciężko było mi pisać ten rozdział ale jakoś idzie

Tanatofobia | Mortalcio x Bartek Kubicki | PartekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz