?10?

196 11 24
                                    

Ostatecznie zasnąłem nie chcąc myśleć o tym co będzie dalej.

Obudził mnie dzwonek telefonu.

Posti.

- Hej Patryk przepraszam, ale zgubiłem paszport i nie wiem kiedy wrócę. - Mówił głos w telefonie.

Ta wiadomość mnie złamała.

- Jak to? - Wydusiłem z siebie po chwili ciszy.

- Muszę to ogarnąć pogadamy później. - Usłyszałem piknięcie oznaczające koniec rozmowy.

On zawsze był przy mnie gdy było źle.

Jak ja sobie poradzę bez wsparcia najlepszego przyjaciela?

"Możemy pogadać?" - wysłałem do Bartka, mając już dość ciągłego rozmyślania nad tym co może on czuć.

"Dom Genzie zaraz?" - Odesłał wiadomość.

"Też muszę ci coś powiedzieć." - Wysłał minutę później.

Niewiele myśląc ubrałem jakąś bluzę, wziąłem klucze i wyszedłem.

Czy to dobry czas żeby wyznać mu uczucia?

Dojechałem rozmyślając nad wszystkim, a szczególnie nad tym co mógłbym mi chcieć powiedzieć.

Samochód zostawiłem przed bramą, a sam wszedłem furtką na posesję.

Siedział na schodach zajęty telefonem.

- Hej. - Rzuciłem krótko w połowie schodów. On nic nie odpowiedział i tylko schował telefon do kieszeni.

- Patryk, ja chciałem pogadać o tym co wydarzyło się ostatnio między nami. - Mówił spokojnie nawet nie patrząc na mnie, gdy siadałem obok.

- Ja też. - Rzuciłem krótko, a serce biło mi niemiłosierne.

- Patryk, ja chcę cię przeprosić za moje zachowanie. - Mówił, a mi jakby czas się zatrzymał. Milczałem czekając co powie. - Ja myślałem, że coś do ciebie czuje, ale tylko szukałem bliższego kontaktu, po zerwaniu z dziewczyną. - Mówił, a ja czułem łzy w oczach.

To było jakby ktoś strzelił mi nabojem prosto w głowę.

- Super, bo ja cię kocham. - Głos mi się łamał, a łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po policzkach.

- Ja przepraszam, nie wiedziałem, że cię to zrani. - Mówił dosyć obojętnie, co jeszcze bardziej mnie złamało.

- Bartek.. - Ledwo co mogłem to z siebie wydusić. - Kocham cię, pamiętaj to do końca życia. - Nie dałem mu nic odpowiedzieć wstając chcąc iść, ale prawie się wywróciłem przez rozmyty obraz. - Mojego lub twojego jak chcesz. - Dodałem wiedząc, co chcę zrobić.

Nie powinienem wsiadać w takim stanie w samochód, ale nie chciałem tu dłużej być.

Obok mojej stała jego srebrno beżowa Tesla.

Niewiele myśląc jechałem przed siebie, a łzy nadal napływały mi do oczu, tak, że w pewnym momencie nie widziałem nic, naciskając gaz słyszałem tylko trąbienie innego auta, więc gwałtownie zahamowałem tworząc prawie dwie stłuczki.

Dusiłem się własnymi łzami

Zjechałem na pobocze i wyjąłem telefon z kieszeni wyszukując "jak się szybko zabić"

Wyskoczyły mi tylko debilne telefonu zaufania i głupie artykuły bez żadnych konkretów.

Wpisałem jakie leki najłatwiej przedawkować po czym wpisałem najbliższą aptekę, w której kupiłem pare opakowań różnych silnych leków, by mieć pewność, że nie przeżyję tego.

W sklepie obok kupiłem pół litra wódki i wróciłem do samochodu.

Do domu miałem daleko, więc odrazu łyknąłem całe opakowanie 12 tabletek, które popiłem wódką.

Myśląc, że do może nie starczyć odrazu po sobie połknąłem kolejne opakowania, które pomijałem czysta wódka.

Na grupie dla Genziakow, na której nadal byłem napisałem krótkie "Dziękuję za wszystko"

Do mamy napisałem, że przepraszam ją za wszystko i póki jeszcze mogłem przelałem jej parę tysięcy chociaż na pokrycie kosztów pogrzebu.

Miałem gdzieś co się stanie z resztą pięniędzy.

Nawet bycie milionerem nigdy nikogo nie uszczęśliwi.

W momencie gdy chciałem napisać ostatni raz do Bartka też zadzwonił do mnie.

- O co chodzi? - Słyszałem jego głos z telefonu.

- Teraz się uda, dziękuję za wszystko, to nie przez ciebie, więc nie zamartwiaj się tym na przyszłość. Kocham cię do końca moich chwil. - Rozłączyłem się czując, że chce mi się wymiotować.

Na story wstawiłem na czarnym tle zwykle "dziękuję za wszystko" i usunąłem instagrama z telefonu.

Napisałem do paru ważnych mi osób i wyrzuciłem telefon przez okno, by nikt nie miał mojej lokalizacji.

Pojechałem na jakieś ubocze miasta nie chcąc umierać pod apteką.

Musiałem mieć pewność, że nikt mnie nie zjedzie do momentu gdy mojemu życiu nadejdzie kres.

Wiedziałem, że to był mój koniec.

Tanatofobia w tym momencie jakby nie istniała, a ja czekałem, aż leki wyniszcza mój organizm, bo nie było możliwym po zażyciu tak dużej ilości i popiciu alkoholem przeżyć.

Pamiętam że jakiś czas później obrzygalem samochód i czułem się strasznie źle.

Potem nastała nicość.

____________________

To nie koniec książki

Ciąg dalszy nastąpi....

Tanatofobia | Mortalcio x Bartek Kubicki | PartekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz