3.

9 2 0
                                    

O 18:00 kolacja, jeśli nie zejdziesz wywarze ci drzwi.

Patrzyłem na telefon czytając w kółko tą samą wiadomość.

Czy byłby w stanie to zrobić.

Cóż staruszek ma dobrą formę no, ale byłoby mu ich szkoda.

Jednak wiedziałem dobrze, że nie warto mu się stawiać. Jeszcze wymyśli mi jakiś szlaban czy coś i będę miał przejebane.

Przez chwilę przeszło mi przez myśl czy nie iść na kolację w samych spodniach w ramach buntu, ale odpuściłem sobie ten pomysł.

Dwie minuty przed kolacją wsunąłem telefon do kieszeni i zszedłem na dół.

Stałem na progu kuchni kiedy zabrzęczał mi telefon. Cholera.

O 14:30 będę na lotnisku, przyjedziesz po mnie, kotku?

Jasne

Odstukłem.

Podniosłem wzrok by zobaczyć jak mój ojciec rozmawia z naszymi "gośćmi".

Zostało tylko miejsce koło niego ( chyba, że usiadłbym na drugim końcu stołu).

Moje miejsce zajęła blondi, która wesoło gawiedziła o czymś z swoim bratem.

- Wynocha - warknąłem - nie zajmuje się cudzych miejsc.

Mój ojciec już otwierał usta by coś powiedzieć, ale ona odezwała się pierwsza.

- Tak samo jak nie spóźnia się na kolację - mój ojciec uśmiechnął się pod nosem.

- Cóż widzę, że nie zamierzasz ustępować, ale pamiętaj tylko głupi igrają z ogniem. - zaśmiałem się.

Pewnie stwierdziła, że odpuściłem, ale ja nigdy nie odpuszczam, a przynajmniej nie tak łatwo.

Poszedłem okrążyć stół I wziąłem krzesło, które stało przy moim ojcu.

Postawiłem krzesło obok blondyny.

Zapewne pomyślała, że się przysiądę, ale Alex North nie uznaje rozejmu. Rozejm jest jak porażka.

Złapałem z nią kontakt wzrokowy.

"No dawaj blondi" - zaśmiałem się w duchu.

Uśmiech zszedł jej z twarzy, a w jej oczach było widać strach.

- Tak jak mówiłem, to mój dom I panują tu moje zasady. - podniosłem krzesło dziewczyny,  a ona kurczowo złapała się jego boków- błagam nie jestem,  aż tak głupi jak ci się wydaje.

Była całkiem lekka i szczupła, nie ważyła nawet w połowie tylko co moja sztanga.

Ponownie okrążyłem stół I odstawiłem ją na miejsce gdzie wcześniej stało wolne krzesło, a sam usiadłem na jej miejscu.

- Radzę ci zapamiętać raz na zawsze, że ja tu rządzę. Jak to się mówiło kiedyś " nie opłaca się mi stawiać, bo zaczniesz, bo mi zaczniesz zapier....". - spojrzałem się przepraszająco na Verę - Stanowczo muszę pójść na odwyk od przeklinania, ale sama wiesz o co chodzi.

Mój ojciec nic nie powiedział, a ja nie mogłem przegapić takiej okazji.

- No wiecie jaki ojciec taki syn coś płynie w tych genach. - zaśmiałem się, ale po chwili tego pożałowałem.

- Przesadzasz młodzieńcze! - mężczyzna wstał - oj srogo tego pożałujesz! Odetnę ci dostęp do konta gówniarzu. - powiedział na co się zaśmiałem.

- Oj grabisz sobie - poszedł do mnie i już chciał mnie złapać za kark.

- Naprawdę będziesz pokazywał przy naszych gościach jakim jesteś cudownym tatusiem. Gratulacje, zamówię ci statuetkę z napisem 'ojciec roku'. Ah nie, przecież odetniesz mi dostęp do konta. - parsknąłem - Naprawdę chcesz się pogrążyć do tego stopnia by pokazać im, że w tym domu nie ma nic poza kasą, że przez te ostatnie lata, ani razu nie usłyszałem, że jesteś ze mnie dumny, czy że mnie kochasz ? Gratulacje już to wszystko udowodniłeś! - mój ojciec popatrzył się na Veronice i na jej dzieci doszło do niego co zrobił.

Tak jak mówiłem Alexander North zawsze wygrywa.

- Idę zapalić - powiedział i wyszedł przed dom.

- Widzisz młoda o czym mówiłem - popatrzyłem się w stronę Cat - wszyscy mówią, że woda jest ponad ogniem, choć w tym przypadku jakoś w to wątpię.

Nastała nie zręczna cisza.

Siedzieliśmy tak dobrą chwilę,  sam nie wiedziałem co ze sobą zrobić.  Nie zwykłem jadąc "rodzinnych" posiłków.

- Nie boisz się, że naprawdę coś ci zrobi? - pierwszy raz odkąd tu przyjechali usłyszałem głos chłopca.

- A czego mam się bać?  - zapytałem go.

- No, przecież powiedział, że zablokuje ci kartę - ciągnął.

- Są po prostu ludzie, którzy myślą,  że bez pieniędzy nie da się nic zrobić. Widzisz i właśnie taki jest mój ojciec.

- Okej, chyba rozumiem - zawahał się po czym dodał - jestem Bruno, a to Liz, w sensie Elizabeth no, ale skrót to Liz, rozumiesz? - zapytał.

- Chyba rozumiem - zaśmiałem się - Lubisz grać w Fifę?

- Co to Fifa?

- Dobra inaczej, lubisz grać w piłkę nożną? - zmieniłem pytanie.

- Tak - pokiwał głową.

- To Fifa to taka piłka nożna na konsoli - młody wszczerzył oczy.

- Masz konsole? - zapytał niepewnie.

- W garażu mam nawet złotę porsze - kątem oka zobaczyłem,  że Veronice delikatnie uniosły się kąciki ust.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 05 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przyszywane rodzeństwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz