O 18:00 kolacja, jeśli nie zejdziesz wywarze ci drzwi.
Patrzyłem na telefon czytając w kółko tą samą wiadomość.
Czy byłby w stanie to zrobić.
Cóż staruszek ma dobrą formę no, ale byłoby mu ich szkoda.
Jednak wiedziałem dobrze, że nie warto mu się stawiać. Jeszcze wymyśli mi jakiś szlaban czy coś i będę miał przejebane.
Przez chwilę przeszło mi przez myśl czy nie iść na kolację w samych spodniach w ramach buntu, ale odpuściłem sobie ten pomysł.
Dwie minuty przed kolacją wsunąłem telefon do kieszeni i zszedłem na dół.
Stałem na progu kuchni kiedy zabrzęczał mi telefon. Cholera.
O 14:30 będę na lotnisku, przyjedziesz po mnie, kotku?
Jasne
Odstukłem.
Podniosłem wzrok by zobaczyć jak mój ojciec rozmawia z naszymi "gośćmi".
Zostało tylko miejsce koło niego ( chyba, że usiadłbym na drugim końcu stołu).
Moje miejsce zajęła blondi, która wesoło gawiedziła o czymś z swoim bratem.
- Wynocha - warknąłem - nie zajmuje się cudzych miejsc.
Mój ojciec już otwierał usta by coś powiedzieć, ale ona odezwała się pierwsza.
- Tak samo jak nie spóźnia się na kolację - mój ojciec uśmiechnął się pod nosem.
- Cóż widzę, że nie zamierzasz ustępować, ale pamiętaj tylko głupi igrają z ogniem. - zaśmiałem się.
Pewnie stwierdziła, że odpuściłem, ale ja nigdy nie odpuszczam, a przynajmniej nie tak łatwo.
Poszedłem okrążyć stół I wziąłem krzesło, które stało przy moim ojcu.
Postawiłem krzesło obok blondyny.
Zapewne pomyślała, że się przysiądę, ale Alex North nie uznaje rozejmu. Rozejm jest jak porażka.
Złapałem z nią kontakt wzrokowy.
"No dawaj blondi" - zaśmiałem się w duchu.
Uśmiech zszedł jej z twarzy, a w jej oczach było widać strach.
- Tak jak mówiłem, to mój dom I panują tu moje zasady. - podniosłem krzesło dziewczyny, a ona kurczowo złapała się jego boków- błagam nie jestem, aż tak głupi jak ci się wydaje.
Była całkiem lekka i szczupła, nie ważyła nawet w połowie tylko co moja sztanga.
Ponownie okrążyłem stół I odstawiłem ją na miejsce gdzie wcześniej stało wolne krzesło, a sam usiadłem na jej miejscu.
- Radzę ci zapamiętać raz na zawsze, że ja tu rządzę. Jak to się mówiło kiedyś " nie opłaca się mi stawiać, bo zaczniesz, bo mi zaczniesz zapier....". - spojrzałem się przepraszająco na Verę - Stanowczo muszę pójść na odwyk od przeklinania, ale sama wiesz o co chodzi.
Mój ojciec nic nie powiedział, a ja nie mogłem przegapić takiej okazji.
- No wiecie jaki ojciec taki syn coś płynie w tych genach. - zaśmiałem się, ale po chwili tego pożałowałem.
- Przesadzasz młodzieńcze! - mężczyzna wstał - oj srogo tego pożałujesz! Odetnę ci dostęp do konta gówniarzu. - powiedział na co się zaśmiałem.
- Oj grabisz sobie - poszedł do mnie i już chciał mnie złapać za kark.
- Naprawdę będziesz pokazywał przy naszych gościach jakim jesteś cudownym tatusiem. Gratulacje, zamówię ci statuetkę z napisem 'ojciec roku'. Ah nie, przecież odetniesz mi dostęp do konta. - parsknąłem - Naprawdę chcesz się pogrążyć do tego stopnia by pokazać im, że w tym domu nie ma nic poza kasą, że przez te ostatnie lata, ani razu nie usłyszałem, że jesteś ze mnie dumny, czy że mnie kochasz ? Gratulacje już to wszystko udowodniłeś! - mój ojciec popatrzył się na Veronice i na jej dzieci doszło do niego co zrobił.
Tak jak mówiłem Alexander North zawsze wygrywa.
- Idę zapalić - powiedział i wyszedł przed dom.
- Widzisz młoda o czym mówiłem - popatrzyłem się w stronę Cat - wszyscy mówią, że woda jest ponad ogniem, choć w tym przypadku jakoś w to wątpię.
Nastała nie zręczna cisza.
Siedzieliśmy tak dobrą chwilę, sam nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nie zwykłem jadąc "rodzinnych" posiłków.
- Nie boisz się, że naprawdę coś ci zrobi? - pierwszy raz odkąd tu przyjechali usłyszałem głos chłopca.
- A czego mam się bać? - zapytałem go.
- No, przecież powiedział, że zablokuje ci kartę - ciągnął.
- Są po prostu ludzie, którzy myślą, że bez pieniędzy nie da się nic zrobić. Widzisz i właśnie taki jest mój ojciec.
- Okej, chyba rozumiem - zawahał się po czym dodał - jestem Bruno, a to Liz, w sensie Elizabeth no, ale skrót to Liz, rozumiesz? - zapytał.
- Chyba rozumiem - zaśmiałem się - Lubisz grać w Fifę?
- Co to Fifa?
- Dobra inaczej, lubisz grać w piłkę nożną? - zmieniłem pytanie.
- Tak - pokiwał głową.
- To Fifa to taka piłka nożna na konsoli - młody wszczerzył oczy.
- Masz konsole? - zapytał niepewnie.
- W garażu mam nawet złotę porsze - kątem oka zobaczyłem, że Veronice delikatnie uniosły się kąciki ust.
CZYTASZ
Przyszywane rodzeństwo
Novela JuvenilRodzice Alexa i Vivan North się rozwodzą. Rodzeństwo zostaję rozdzielone, a ich matka znajduje sobie nowego faceta. Vivan wyjeżdża wraz z matką do innego stanu, a Alex zostaję z zapracowanym ojcem. Jednak I ten po pięciu latach znajduje sobie kobiet...