22. Zabierz mnie, tato.

70 16 73
                                    

Nie wiem, jak dotarłam do domu. Mama na mój widok autentycznie się przestraszyła.

— Boże! Co się stało, Helenko? — zapytała przerażona.

— Przespałam się z Edem, mamo. To był mój pierwszy raz — łzy połyneły mi po policzkach.

— Czy on cię skrzywdził? Zmusił do czegoś?

Nic nie odpowiedziałam.

— Źle się czujesz, coś cię boli? O co chodzi, kochanie? Błagam cię, powiedz mi! — mama chwyciła mnie za policzki i wpatrywała się we mnie swoimi dużymi oczami, w których widziałam przerażenie.

— Zakochałam się w nim, mamo. To było z miłości i było mi z nim dobrze — powiedziałam słabym głosem. — Myślałam, że on też... ufałam mu, ale... okazało się, że to był tylko zakład — zaczęłam szlochać. — On się założył, że mnie zaliczy. Rozumiesz? Założył się. Wykorzystał mnie. Cała szkoła o tym wiedziała i to od dawna. Wszyscy zabawili się moim kosztem i bawią się nadal, bo Ed pochwalił się przed chwilą w Internecie, że wygrał zakład.

— Niemożliwe — jęknęła mama.

W tej chwili zadzwonił jej telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił Marcin.

— Nie odbierzesz? — zapytałam.

— Nie. W tej sytuacji moja znajomość z Marcinem nie ma sensu. W ogóle to się teraz nie liczy. Nie puszczę płazem takiej podłości ani Edwardowi, ani Marcinowi.

Spadam prościuteńko na dno i ciągnę za sobą też mamę. Oto ja, przeklęta Helena, która niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze.

— Mamo, ja się teraz położę, potrzebuję spokoju i odpoczynku. Może uda mi się zasnąć. Nie wpuszczaj nikogo do mnie, kto by to nie był, dobrze? — skłamałam.

— Oczywiście. Połóż się, odpocznij, dziecko, a potem pomyślimy co robić. Wyjdę teraz na chwilę, żeby zamknąć lokal. Dosłownie na piętnaście minut. Czy wolisz, żebym została?

— Nie. Leć, mamuś. Tylko przytul mnie przed wyjściem.

Mama objęła mnie, a ja wtuliłam się w nią jak małe dziecko. Z oczu płynęły mi łzy, a gardło ściskało się z żalu, ale trwałam w tym uścisku tak długo, jak się dało.

Bo to było moje pożegnanie z mamą...

Później udałam, że idę spać. Mama okryła mnie kocem i pocałowała w skroń i za chwilę usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.

Szybko wstałam z łóżka i uformowałam koc tak, żeby wyglądało, jakbym ciągle pod nim leżała. Musiałam działać szybko, nie miałam czasu. Wzięłam kartkę i napisałam dwa słowa do mamy, a później, po raz ostatni wyszłam z mojego domu.

***

Był środek dnia, a ja nie miałam dokąd pójść. Poszłam więc na cmentarz. Lubiłam czasami spacerować pomiędzy zabytkowymi nagrobkami, z pięknymi rzeźbami, które je zdobiły, czytałam epitafia, które potrafiły wzruszyć mnie do łez. Przychodziłam tutaj czasami, kiedy chciałam skomunikować się z tatą.
Bo mój tata nie miał grobu. Jego ciało zostało w wysokich Himalajach, gdzieś w niedostępnej szczelinie skalnej, z której nie było możliwości go wydostać. Był czas, że miałam z tego powodu koszmary, ale później przeczytałam artykuł o podobnych przypadkach, o ludziach, którzy wychodzą w góry i zwyczajnie w nich zostają. Pogodziłam się z tym, że tata został w miejscu, które kochał z fajnymi ludźmi, takimi jak on.

Tak czy inaczej, mój tata nie miał grobu. Jego rzeczy zostały spakowane w kartony i zajmowały miejsce w piwnicy. Czasami tam chodziłam i je przeglądałam. Niedawno wzięłam sobie taty kurtkę, która szybko stała się moją ulubioną, nawet teraz miałam ją na sobie.

Chodziłam więc po cmentarzu i szukałam dobrego miejsca, ustronnego, gdzie na pewno nikt nie przyjdzie przypadkowo.

Cmentarz na Lipowej znajdował się w centrum Lublina, najbliżej mojego domu, nie był duży, choć to podobno najstarszy i najcenniejszy z cmentarzy we wschodniej Polsce, ale, co istotniejsze dla mnie, w jego skład wchodzą części prawosławna i ewangelicko-augsburska, będące pamiątką po dawnej wielokulturowości mojego miasta. Dzisiaj są to części rzadko odwiedzane, choć ciągle okazałe i piękne.

Do zachodu słońca pozostało jakieś dwie, trzy godziny, ciemność byłaby dla mnie idealną osłoną, ale ja nie mogłam czekać tak długo. Mama na pewno jest przekonana, że śpię, ale może Mila narobiła rabanu i razem z Edem i Staszkiem teraz mnie szukają? A może, co bardziej prawdopodobne, moi pseudo przyjaciele mają mnie w dupie i komentują te swoje filmiki? Tak czy inaczej, nie chciałam czekać.

Stosunkowo szybko znalazłam właściwe miejsce. Dwa duże, stare grobowce, dawno przez nikogo nie odwiedzane, a między nimi wąski skrawek ziemi, która wchłonie krew, jak robiła to podczas niezliczonych wojen na całym świecie, kiedy to ludzie oddawali życie w imię spraw i  idei, których często nawet nie znali.

Wyjęłam z kieszeni dwa przedmioty: dyktafon, na który chciałam nagrać dla mamy moje ostatnie myśli i mały nożyk tapicerski. Zdjęłam kurtkę taty i położyłam na niej głowę. Było mi zimno, bardzo zimno, tak, jak musiało być. Byłam spokojna i pewna tego, co chciałam.

Chciałam pójść do taty.

— Tato, prosiłeś, żebym opiekowała się mamą, a ja dezerteruję. Przepraszam, nie gniewaj się na mnie. Nie mogę zrobić inaczej. Kocham mamę całym sercem i jest mi bardzo trudno ją zostawić,  wierzę, że moja mądra, dobra mama zrozumie mnie i wybaczy mi. Nie zostawiam jej samej, Marcin to dobry i fajny gość, polubiłbyś go. On na pewno zrobi wszystko, co w jego mocy, aby pomóc mamie i zaopiekuje się nią, a po jakimś czasie będą żyli razem spokojnie i szczęśliwie.
Ja nie umiem żyć dalej. Jestem naznaczona jakimś pechem, przeklęta, niczego ani nikogo nie powinnam kochać.  Wszystko, czego nie tknę, zamieniam w pył. Mówiłeś mi, co w życiu jest najważniejsze: miłość, przyjaźń, rodzina, szczerość i ja całkowicie zgadzam się z tobą. Tylko że wszystkie te pojęcia przy mnie są tylko pustymi słowami.
Miłość... Zakochałam się, wiesz? Cóż to za wspaniałe uczucie! Tyle, że moja miłość została wymieniona na chwilowe zabawienie tłumów. Przyjaźń została zdradzona, szczerość wyśmiana. Rodzina? Nie masz pojęcia, przed jakim wyborem postawiła mnie babcia, sam diabeł nie wymyśliłby nic lepszego.
Nigdy nie zrozumiem ludzi i sposobu ich postępowania. Boli mnie to, co innych śmieszy, czuję się zażenowana, podczas gdy inny świetnie się bawią. Nawet coś, co powinno być najbardziej intymnym wspomnieniem, w moim przypadku jest publiczną sprawą. Przy mnie rozpadają się trwałe związki, tracę wszystko, co ośmielę się pokochać.
Ja nie pasuję do tego świata, nawet moja uroda jest archaiczna.
Spadają na mnie różne problemy, a teraz zwyczajnie miarka się przebrała. Nie jestem w stanie znieść więcej.
Mam już dość.
Dlatego proszę, zabierz mnie do siebie. Będziemy razem, we dwoje opiekowali się mamą już z innego wymiaru.

Z trudem ignorowałam ból i przerażające zimno. Minuty mijały wolno, a ja słabłam.

I wtedy przyszedł do mnie tata. Wyglądał jak dawniej, dokładnie tak, jak go pamiętałam, jak normalny, żywy człowiek, a nie duch. Popatrzył głęboko w moje oczy, a w tym spojrzeniu była miłość i jakaś głębia, mądrość i światło . Uśmiechnął się i wziął mnie za okaleczoną, krwawiącą rękę. Nie chwycił jednak mojej dłoni, lecz bardzo mocno ucisnął przedramię, tuż nad raną, po czym położył moją rękę na ziemi, pochylił się i ucałował mnie w czoło.

A potem odszedł, a ja zamknęłam oczy i wszystko się skończyło.

Dość (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz