Rozdział 10

61 11 0
                                    

Całą niedzielę spędziłam z Blackiem na plaży i naprawdę świetnie się bawiłam. Po naszym śniadaniu, a raczej obiedzie, cały czas rozmawialiśmy o tym, co robiliśmy razem, jak byliśmy mali i w ogóle nie wspominaliśmy o złych chwilach, które się między nami wydarzyły. Strasznie za tym tęskniłam, ale nie było opcji, żebym spróbowała to wszystko naprawić i nie chodzi tutaj tylko o słowa Nathaniela, które szczerze mnie zabolały, a o psychola od wiadomości, który ma swoje humorki i zapewne poniosę nawet konsekwencje tego, że spędziłam więcej czasu z Shane'em.

Wieczorem, gdy blondyn odwiózł mnie pod dom, zdałam sobie sprawę, że to koniec tego, co dobre, a ja muszę ponownie wrócić do szarej rzeczywistości. Co równało się również z tym, że jutro ponownie będę musiała wstać rano i iść do szkoły, a raczej do więzienia dla niewinnych. Dlatego niechętnie wyszłam z samochodu chłopaka i z taką samą chęcią weszłam do domu.

Jednak jak się okazało, moi rodzice przejęli się moim zasłabnięciem, bardziej niż myślałam i załatwili mi tygodniowe zwolnienie ze szkoły u ojca Shane'a, który był lekarzem, co nie powiem, niezmiernie mnie ucieszyło, ponieważ to oznaczało tylko jedno.

W końcu się wyśpię.

A raczej tak tylko myślałam, ponieważ już następnego dnia, zostałam brutalnie obudzona przez Asher'a, który zadeklarował się mojej mamie, że podczas jej i taty nieobecności dopilnuje, abym normalnie zjadła i nie zrobiła niczego głupiego, co było dla mnie absurdalne, ponieważ to zabrzmiało, jakby myśleli, że mam skłonności samobójcze i nie myślę o niczym innym niż zniknięcie z tego świata.

I tak oto cały dzień, a następnie i tydzień spędziłam z szatynem, na oglądaniu filmów, seriali i czytaniu książek, ale jak to się mówi. To, co dobre szybko się kończy i tak było także tym razem, ponieważ, w piątek po powrocie moich rodziców Asher dostał pilny telefon z Granada Hills, czym był załamany, ponieważ to nie znaczyło tylko ponownej rozłąki ze mną, ale również opuszczenie kolacji przyrządzonej przez moją mamę, co dla niego było jak zbrodnia.

Jedynym plusem powrotu Asher'a do Granada Hills był fakt, że nie będzie już kontrolował mnie przy każdym posiłku, a ja będę mogła wmówić rodzicom, że jedliśmy przed ich przyjazdem. Co z resztą zrobiłam i tak oto leżałam właśnie na łóżku w swoim pokoju, czytając książkę i zastanawiałam się jakim cudem kończył się drugi tydzień, odkąd tutaj wróciłam.

Jednak zastanawiało mnie również, o co może chodzić temu psycholowi od wiadomości, ponieważ jedyne co pisze to te dziwne liczby, które nie mają ani ładu, ani składu, a co najlepsze z tego, co zdążyłam wywnioskować, wysyła je co drugi dzień.

No psychopata nie ma co, ale nie ukrywam, że czasami, gdy wysyłał mi prędzej wiadomości, miałam wrażenia, jakbym już go znała.

-Witam. - Przywitałam się i odłożyłam książkę, gdy do mojego pokoju zawitała Sophie.

-Cześć. Co czytasz? - zapytała, po czym przytuliła się do mnie i położyła obok na łóżku.

- A nic ciekawego. Wszystko w porządku? - odpowiedziałam, tuląc małą do siebie.

- Tak, ale mama kazała cię zawołać.

- Wiesz, o co chodzi? - zadałam kolejne pytanie zaciekawiona, ponieważ nic złego, przynajmniej z tego, co mi wiadomo w ostatnim czasie, nie zrobiłam.

- Nie. Mama powiedziała, że powie nam za jednym razem, żeby nie powtarzać tego samego dwa razy. - oznajmiła, po czym o nic już nie pytałam, tylko wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, upewniając się, że Sophie wyszła za mną.

Na dole zastałyśmy mamę w kuchni, która jak tylko zobaczyła, że już przyszłyśmy, skończyła robić herbatę, którą zrobiła też przy okazji mi i siostrze, a następnie skierowała się do głównego pomieszczenia domu i już po chwili siedzieliśmy na jasnobeżowej kanapie w salonie, który tak jak wszystko był biały z akcentami beżu.

- Coś się stało? - zaczęłam rozmowę, ponieważ z tego, co zauważyłam, mama się do tego nie wychylała, mimo że sama chciała porozmawiać.

- Nie nic, po prostu jutro jest sobota i muszę iść do pracy, a nie mam z kim zostawić Sophie, bo pani Josephine musiała pilnie jechać do swojej córki, która potrzebuje pomocy ze swoim dzieckiem. - odpowiedziała, lecz coś mi tutaj nie grało.

- Widzę, że nie chodzi tylko o to. - rzekłam.

- Jutro na kolacje przychodzą moi i taty znajomi i nie będę miała jak przygotować jedzenia. - wyznała.

- Ja z Sophie możemy je zrobić, przecież to żaden problem, bo i tak będziemy w domu. - powiedziałam, na co kobieta mnie przytuliła.

- Boże ty jesteś aniołem. - rzuciła rozradowana, na co Sophie wybuchła nieopanowanym śmiechem.

- Mamo, błagam cię, podobieństwo Layli do anioła jest takie, jak to, że ja nienawidzę Barbie.

Uwaga, jedna z wielu ciekawostek o mojej siostrze jest taka, że ma obsesje na punkcie Barbie i gdyby mogła, to cały dom obkleiłaby jej plakatami.

- Ej, byłabym lepszym aniołem od ciebie! - udawałam oburzoną.

- Nie wątpię. - odrzekła, po czym wytknęła mi język.

- Mniejsza. - powiedziałam, a następnie skierowałam się do mamy. - To ktoś, kogo znamy?

- Co? A tak goście. Nie, nie znacie ich, są nowi w taty firmie i on jako dobry szef i właściciel postanowił zaprosić ich na kolacje. - odpowiedziała, ale widziałam, że coś kręci, lecz nie dane było mi o to zapytać, ponieważ kobieta zwróciła się do mojej młodszej siostry. - Sophie możesz mi powiedzieć, od kogo zdobyłaś takie bogate słownictwo w ostatnim czasie?

- Yyy... Od nikogo. - odpowiedziała niepewnie, przez co zaczęłam się w nią natarczywie wpatrywać, bo kto jak kto, ale Sophie mimo swojego wieku od zawsze była pewna siebie i nigdy jeszcze nie ugięła się pod pytaniami rodziców.

- Sophie. - ponagliła ją do normalnej odpowiedzi mama, a ona westchnęła zrezygnowana.

- Od przyjaciela Li, ale...

- Sprowadziłaś tutaj młodego Williamsa!? - oburzyła się, a ja posłałam jej zdezorientowane spojrzenie.

- Nikogo tutaj nie sprowadziłam. Owszem Sophie widziała się z nim jakieś trzy razy w parku, bo spotkaliśmy go po drodze, jak byłyśmy na spacerze, ale on nic takiego przy niej nie mówił, no może oprócz tego, że przekręcał jej imię. - wyjaśniłam, a następnie poszłam do siebie, przygotować wszystko, na co piątkowy seans bajkowy z Sophie.

Life in HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz