Rozdział 13

57 6 0
                                    

- Zadałam ci pytanie Layla. - powiedziała mama, a mój stres coraz bardziej wzrastał.

Ile widziała? Od kiedy tutaj stała? Co teraz myślała? Czy w ogóle się domyśla? Czy już wiedziała?

- No jak to co? - zaczęłam, jednak widząc jej wzrok, przewróciłam oczami, by nie dojrzała strachu w moich oczach i w końcu odpowiedziałam jej na pytanie. - Myję łyżkę po jogurcie.

- Miałaś zjeść coś ze stołu. - oznajmiła zdenerwowana, a ja wzruszyłam beztrosko ramionami.

- Powiedziałaś, że mam zjeść cokolwiek. - wytknęłam kobiecie i już widziałam, jak otwiera usta, by zacząć się ze mną wykłócać, ale nie zdążyła powiedzieć ani słowa, ponieważ wyprzedził ją krzyk taty z jadalni.

- Dziewczyny idziecie!?

- Jasne! - odkrzyknęłam i posłałam mamie niewinne spojrzenie, a następnie ruszyłam w kierunku jadalni, jednak zanim wyszłam z kuchni, usłyszałam za mną cichy głos mamy, która doskonale zdawała sobie sprawę, że ją usłyszę.

- Twoja pani od fizyki napisała mi, że jesteś w jakimś projekcie z Nathanielem, dlatego proszę, nie zawal tego i wykorzystaj szansę na lepszą ocenę.

No chyba żarty, czyli ten delikwent mówił prawdę? Czy ja właśnie w tym momencie przegrałam z nim zakład? Boże przecież jak on się dowie, że już o tym wiem, to będę musiała wykonać bez sprzeciwu jego jedno życzenie. No właśnie. Jak się dowie, a dopóki ja mu nie powiem, że wiem, to będę miała spokój do lekcji fizyki. Normalnie plan idealny, bo w końcu, jak moja mama nie powie mu, że już minie o tym poinformowała, to będę miała spokój do przyszłej środy. Niby nie dużo czasu, ale chociaż coś.

- Co wy tam tyle robiliście? - wyrwał mnie z zamyśleń głos ojca, a ja dopiero zrozumiałam, że stałam w salonie przy jednej z kanap okupowanej przez Vię i Shane'a.

- Co? Gdzie? - zapytałam zdezorientowana, na co tata westchnął zrezygnowany, jakby właśnie zrozumiał, że i tak jego mózg tego nie pojmie, a następnie przetarł twarz dłonią i skierował spojrzenie na resztę zgromadzonych.

- Nieistotne skarbie. - przerwał na chwilę, po czym zwrócił się do stojących obok niego rodziców. - To już chyba czas nie uważacie?

- Tak. Raczej tak. - poparła go moja mama, a ja zmarszczyłam brwi.

- Lepszego czasu nie będzie. - włączył się do rozmowy mężczyzna o ciemnobrązowych, a wręcz czarnych oczach.

- O co chodzi? - spytała również niczego nieświadoma Via.

- Chodzi o to, że wyjeżdżamy w delegację. - oznajmił nam tata, a ja się czułam jakbym jeszcze bardziej zgłupiała.

- A co to ma wspólnego z nami wszystkimi? - zadałam kolejne pytanie tylko tym razem bardziej nie pewnie.

Co oni kombinowali?

- Layla nie rozumiesz. Mówiąc „wyjeżdżamy" miałem na myśli nas. Nas wszystkich. - sprostował, pokazując na wszystkich dorosłych, żebym zrozumiała.

- No dobra, ale dalej nie rozumiem, po co to zebranie. - rzekłam.

- To proste, żeby wam oznajmić, że na okres naszej delegacji zamieszkacie razem, w czwórkę, bez wyjątku. - powiedziała tym razem mama Nathaniela.

- Słucham!? - krzyknęłam w tym samym momencie co brunet, który jak widać, też nie był z tego zadowolony.

- Czy to nie wspaniale?- zapytała moja mama.

- Tak... Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedziałam sarkastycznie. - Nathaniel! Czy to nie wspaniale? - krzyknęłam ze sztucznym entuzjazmem, co jeszcze bardziej go chyba wkurzyło.

- Tak... Bardzo. - powiedział i wysłał mi sztuczny uśmiech.

- Dzieciaki, proszę. Chociaż spróbujcie się pogodzić i na nowo zaprzyjaźnić. - powiedziała mama tego imbecyla, na co już się nie odezwaliśmy.

- No dobra możemy pójść na kompromis. Layla ty wybierasz. - powiedziała mama blondynki. - Masz do wyboru powyższą propozycję, czyli zamieszkanie z chłopakami i Vią lub zamieszkanie z Vią, a chłopaki za to będą do was codziennie przychodzić. A więc? Którą propozycje wybierasz pierwszą czy drugą?

- Niech pomyślę...- udawałam, że rozważam tę propozycję. - O! Już wiem. - powiedziałam, po czym dodałam. - Wybieram propozycję trzecią, czyli roztajemy się i zostawiacie mnie w świętym spokoju.

- Layla, rozmawialiśmy już o tym. Nie możesz się do końca życia bać. - powiedziała zmartwionym głosem moja mama.

- Ja się niczego nie boję. - przewróciłam oczami.

- Nie... Wcale... A ja jestem zakonnicą od 20 lat. - prychnęła, po czym dodała. - Proszę, chociaż spróbuj.

-No dobra niech wam będzie. - powiedziałam zrezygnowana, ale tylko dlatego by w końcu zakończyć ten temat.

- To która? - zapytała z uśmiechem Pani White.

- Druga. - odpowiedziałam, nie podzielając entuzjazmu rodziców.

- Na ile i do kiedy wyjeżdżacie? - zapytała blondynka.

- I to ta kwestia, na którą żadne z nas nie jest w stanie wam teraz odpowiedzieć. - powiedziała piękna brunetka z brązowo zielonymi oczami, inaczej zwaną też mamą Moona, lub Panią Noemi.

- A to dlaczego? - tym razem zapytał brunet.

- Dlatego, że wyjeżdżamy po nowym roku, a wracamy najszybciej po miesiącu, co nie jest pewne, ponieważ to zależy od tego, ile tam będziemy mieli pracy.

- Czyli, że bierzecie Sophie ze sobą? - dopytałam.

- Tak, zostanie na ten czas u cioci Valentiny. - odpowiedział tata, a ja westchnęłam.

- W porządku. Przepraszam was, ale pójdę na chwilę do siebie. - oznajmiłam, po czym wstałam i ruszyłam w stronę wspomnianego miejsca.

Gdy byłam już w pokoju, usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon, który miałam w tylnej kieszeni spodni. Od razu, gdy go włączyłam, na wyświetlaczu ukazała się pewna wiadomość, która zmroziła mi krew w żyłach, ale nie zdążyłam się nad nią zastanowić, ponieważ ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju, a ja wmówiłam sobie, że to pomyłka i zaprosiłam osobę za drzwiami do środka, żałując, że nie zapytałam kto to, przed powiedzeniem „proszę".

- Czego chcesz? - zapytałam z niechęcią.

- A ty co zobaczyłaś ducha? Jesteś blada jak ściana. - odpowiedział pytaniem na pytanie, co mnie zirytowało.

- Jesteś tak przerażający, że twoja obecność tak na mnie działa. - rzekłam poważnie, na co Moon prychnął, zamknął drzwi i oparł się plecami o ścianę obok.

- Jakoś kiedyś uwielbiałaś, jak byłem blisko ciebie. - odrzekł i skrzyżował ręce pod piersiami.

- Przyszedłeś mnie tu męczyć, czy masz jakiś konkretny powód tej wizyty w moim pokoju? - zapytałam, nawiązując do mojego pierwszego pytania.

- Wygrałem zakład. - oznajmił, a ja przewróciłam oczami.

- A niby skąd to wiesz? Nie byłeś w kuchni, gdy mama mi to powiedziała. - rzuciłam bez przemyślenia i już po chwili wiedziałam, że się wkopałam.

- W porównaniu do ciebie chodzę do szkoły i tak szczerze to nie wiedziałem, że wiesz, ale skoro tak to chce swoją wygraną. - posłał mi pewny siebie uśmiech, przez co wiedziałam, że będę cholernie żałować tego zakładu.

- Mów czego chcesz. - rzuciłam obojętnie, ale zanim wypowiedział swoje życzenie, dodałam. - Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku, nie będę robić niczego, co by mi zaszkodziło.

Chociaż jak tak na to spojrzeć, to nawet ta rozmowa z nim może mi zaszkodzić.

- Poważnie, aż tak nisko mnie oceniasz? - posłał mi urażone spojrzenie, a ja nie mogąc dłużej na nie patrzeć, więc spuściłam wzrok na nogi i pospieszyłam go ruchem ręki. - Przytul mnie. - wypowiedział cicho, a ja zamarłam.

- Co? - spojrzałam w jego oczy zdezorientowana.

- Przytul mnie. - powiedział już pewnie, na co pokręciłam lekko głową.

- Ty tak na serio? Możesz mi kazać zrobić praktycznie wszystko, a ty chcesz, żebym cię przytuliła i niszczysz na to swoje życzenie, mimo że równie dobrze może to też zrobić Via? - zakpiłam, przez co teraz to on przewrócił oczami.

- Po pierwsze tak dla jasności to moje życzenie, a po drugie, gdybym chciał być po prostu przytulony, to bym poszedł do kogokolwiek. - przyznał, a ja prychnęłam.

- To w takim razie, dlaczego nie pójdziesz?

- Bo nie chce być tak po prostu przytulony przez pierwszą lepszą osobę! Chce być przytulony przez moją Laylę, bez której pięć lat temu świata nie widziałem! Chcę być przytulony przez ciebie tak jak kiedyś! Chcę, choć na chwilę poczuć się tak jak daw... - nie dokończył, ponieważ nie wytrzymałam i się mocno do niego przytuliłam.

Nawet nie wiedziałam, kiedy wstałam z łóżka, a tym bardziej, kiedy zaczęłam iść w jego stronę. Pamiętam tylko moment, gdy wtuliłam się mocno w jego wysportowane ciało, a on bez zawahania od razu mnie objął i przyciągnął do siebie jeszcze mocniej, chociaż fizycznie było to niemożliwe.

W tym momencie nie interesowało mnie absolutnie nic, ponieważ gdy poczułam przy sobie jego obecność, wszystko ze mnie uleciało. Nie było problemów, wiecznego strachu, czy też tego psychopaty od wiadomości. Nie było nic, poza mną i nim. Byliśmy tylko my i nic więcej. Dokładnie tak jak kiedyś.

- Co się dzieje? Czego ty się tak bardzo boisz? - wyszeptał mi we włosy, ale jak poczuł, że na jego pytania moje ciało się spięło, nie naciskał, tylko złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy i wzmocnił uścisk, czym skutecznie odciągnął moje myśli od wszystkich problemów.

Czułam się jakbym była w jakiejś magicznej bańce. Było tak spokojnie i bezpiecznie, ale przecież każda bańka w końcu pęknie, a spokój prędzej czy później musi zastąpić chaos.

- Hej młoda wiesz gdzie... - zaczął blondyn, który dosłownie wpadł do mojego pokoju, a ja jak oparzona odskoczyłam od Nathaniela. - Oo, a co wy tutaj robicie gołąbeczki? Czyżbyście się w końcu dogadali? - poruszył dwuznacznie brwiami z wielkim uśmiechem na twarzy, ale gdy tylko spojrzał za mnie, automatycznie spoważniał. - Aj stary nie wkurzaj się, jeszcze nie raz będziesz miał ją w ramionach. Wyobraź sobie, jaka to będzie sensacja w szkole... - naśmiewał się z przyjaciela, a ja jak na zawołanie odwróciłam głowę w jego kierunku.

- Zamknij się do diabła. - warknął lodowato, przez co ja zaczęłam się czuć nieswojo.

Co go tak bardzo wkurzyło? Przecież nic takiego się nie stało.

- Oh już dobrze. Nie bulwersuj się tak dzieciaczku. - rzucił rozbawiony, ale gdy zobaczył, że Moon chciał już zrobić pierwszy krok w jego stronę, uniósł szybko ręce i oznajmił tym razem bezchrzty rozbawienia. - Dobra już nic nie mówię, tylko chodźcie na dół, bo rodzice was wołają już od jakichś dwudziestu minut.

Rodzice nas wołali? Jak? Kiedy niby i dlaczego ja nic nie słyszałam, skoro stałam praktycznie przy drzwiach?

Black już nic więcej nie powiedział, tylko poruszył dwuznacznie brwiami, a następnie szybko zamknął za sobą drzwi, by ochronić się przed lecącą poduszką w jego stronę, przez co jak na zawołanie odwróciłam się w kierunku niezadowolonego bruneta, który nawet nie wiem, kiedy podszedł do mojego łóżka, a ja momentalnie przypomniałam sobie o wiadomości od nieznajomego.

- Masz zamiar wyjść, czy będziesz tutaj stał i czekał na zaproszenie? - zapytałam, ponownie zakładając na twarz moją standardową maskę obojętności.

- Nie wiem, ile zrozumiałaś z jego wypowiedzi, ale zaproszenie już dostaliśmy, więc jako moja osoba towarzysząca...

- Nie jestem żadną osobą towarzyszącą, rozumiesz? - warknęłam, na co on zmarszczył brwi i zaczął mi się badawczo przyglądać.

- A ciebie co ugryzło? Jeszcze przed chwilą... - zaczął, ale ponownie nie dokończył, ponieważ przewróciłam oczami i weszłam mu w zdanie.

- Dla jasności Moon. To nic nie znaczyło i nigdy nie będzie znaczyć. Zrobiłam to tylko dlatego, że przegrałam zakład, ale skoro tego jeszcze nie zrozumiałeś to wiedz, że sama bez twojego rozkazu nigdy bym tego nie zrobiła. Nie wiem, co sobie ubzdurałeś, ale to niczego między nami nie zmienia, jasne? - zakończyłam swój wywód, a on patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Jak słońce. - odparł chłodno, a następnie nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem, wyszedł z mojego pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.

Zanim zeszłam do reszty, minęło trochę czasu, a po tym, jak brunet wyszedł z mojego pokoju wkurzony, nawet nie zdziwił mnie fakt, że wrócił do domu, przez co siedzieliśmy i rozmawialiśmy na kanapie w okrojonym składzie, ponieważ Sophie też już odpadła i poszła spać. Odkąd wróciłam do zebranych, nikt nie wspomniał słowem o tym, co wydarzyło się w pokoju. O nic mnie nie wypytywali i byłam im za to ogromnie wdzięczna, ponieważ co miałam im powiedzieć? No przytulaliśmy się, ja przypomniałam sobie o wiadomości i gdy on chciał porozmawiać, to ja postanowiłam wywołać kłótnie, aby skutecznie go od siebie odepchnąć? Przecież to nawet w mojej głowie brzmiało idiotycznie.

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi, co mnie strasznie zdziwiło, ponieważ rodzice nic nie wspominali, że ma przyjść ktoś jeszcze. Moja mama od razu zaczęła wypytywać mnie i tatę, czy się kogoś spodziewamy o tej godzinie, ale gdy w tym samym czasie zaprzeczyliśmy, zrozumiałam, że to jakiś niespodziewany gość, a jedyne co podsuwała mi świadomość to fakt, że to ten psychopata od wiadomości, który jakimś cudem dowiedział się o mojej chwilowej bliskości z Nathanielem, dlatego wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia z domu, ale gdy otworzyłam drzwi, nieźle się zaskoczyłam, ponieważ nie rozumiałam, co właśnie te dwie osoby mogą szukać w moim domu i to jeszcze o tak późnej godzinie?

___________________________________________________

Ta ta ta... Zaczyna się zabawa.

Zachęcam i z góry dziękuję za każdą aktywność.

Do przeczytania w następny piątek o 20:00.

Uwielbiam was!

Wasza M.

Life in HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz