Zimy naszego dzieciństwa

9 0 0
                                    

[zimowy liryczny minipoemat]


drapieżne surowe zimy

w saniach pamięci

skrzeczą zawrócone obrazy

sztuka królową śniegu sztalugą natury...

wczesnym porankiem

u Claude Moneta „sroka" przysiada na żerdzi

w światłocieniu słońca się doświetla

kobaltowo-srebrne sekwencje smug

brzuchate gile. bałwanki. kuropatwy. przyszłe przebiśniegi

u Kossaka batalistyka sceny powstańcze

u Fałata i Podkowińskiego

zimowe panoramy miast...

szczeniacka opowieść ucieka poza ramy

wtedy czas przywołuje wspomnienia

z fresku także mojego dziecięctwa

a zima powraca... w mozolnych komemoracjach...

dokrewne gruczoły pamięci

kompensują aromaty

leukocyty Mnemosyne zabielą skore plenery

i znów mróz siarczysty

hartuje ryby w polowej wędzarni

zima pachnie świątecznym baleronem

przez zrębki drzewa jabłoni

aromatyzuje gałązką z jałowca wrażliwą pamięć

wszystko co żyło

dało się strawić lub powąchać...

dziadunio w baranim serdaku

pokoleniowy patron zapachów

dostawca polędwic i goleni

zaklinał czas w czar smacznych wspomnień

pelenka na stole

jarmica z garnkami

w potoku żwawo płynęły nosaki

pamiętam pulchne dziewczęta

rumiane i nie utkane w alabastrowe makijaże

zatrzymał się czas

na biegunie prawcieleń pierwszych krótkich pocałunków

cierpkich i pistacjowych jak Kim Kardashian

jako pachnące wiatrem dojrzałe włóki 

i skore do żyniaczki

przeplatają osnowy mej pamięci

nieco dalej

zimniejsze jeszcze sympozja

w dreszczyku plenerów retrospektywnych...

utarty sproszkowany śnieg

zaprószył teksturalną bielą garbate sosny

w panoramie przestrzeni

dociążył ich zaciężne igliwia

przesuwając horyzonty

w nieco głębsze perspektywy szadzi

pamiętam gromadne paśniki saren

w kordonach żywiołu

tu liczne jadłodajnie zapełniała fauna

fetowała wolność

klarowała smakiem

w jasełkach otulonych siankiem

a wiatr dął w płuca zimowych futer

podszczypując zmysłowo

stada młodziutkich sarenek

dygoczących z zimna

drżących jak osika na wietrze

w tym uśpionym potulnym lesie

w zaspach śniegu 

do kolan obtulonych dygoczących ciał

w zimnym moralnym nastoju

najstarszy jeleń-matuzalem

nozdrzem wachlował niczym komin parowozu

na forum

ogromny i naremny piciur

obgryzał z pietyzmem

korę skostniałej z zimna jarzębiny

zrywając przypadkiem poroże

wytyczał granice starego wieku

tymczasem w  okna historii zajrzał już wieczór

u sąsiada izbę pobielono wapnem

łyskają cebrzyki i konwie z wodą

a obok sapka z białej mąki

okraszona masłem

z mlekiem i skwarkami

i coraz ciemniej i ciemniej  za mglistą szybą...

a w naszym przybytku

jasno i gnuśnie:

misio przytulony pod kołdrą

ożywiona natura wprawiona w ruch

porusza sztucznym płatkiem

w „śniegowej" lampce na stole...

w przytulnym pokoiku

malutkiego chłopczyka 

może to ja ezoteryczny?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
TradycjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz