Rozdział 16

66 7 6
                                    

Rihhan Valentine Volkov

Od samego rana chodzę poddenerowwany, bo dziś mijają równe trzy dni odkąd Giovanna wybiegła z mojego gabinetu po tym jak mnie powiedzmy znokałtowała. Tak tylko napomknę, że ślad pozostał. Jeżeli do końca dnia nie da żadnej odpowiedzi, to wtedy zmuszę ją do podjęcia decyzji, która mnie w stu procentach usatysfakcjonuje.

Mimo, że na codzień jestem samo szanującym się człowiekiem i nie używam broni ani siły wtedy kiedy nie trzeba, tylko w sytuacjach wyjątkowych i bez wyjścia. Tak dzisiaj postanowiłem, że odejdę na chwilę od szanującego się biznesmena, a zamienię się w karykaturę człowieczeństwa.

Dzisiejszy dzień jest dniem specjalnym, dlatego nie będzie ani minuty gdzie nie będę czuł adrenaliny. Życie na krawiedzi, gdzie stawką jest cały dorobek życia - czas zacząć.

W kieszeni moich garniturowych spodni rozdzwonił telefon.

- Dante? Stało się coś? Dobrze wiesz, na co chciałem poświęcić dzisiejszy dzień, więc z łaski swojej nie zwracaj mi kurwa dupy. - powiedziałem zdenerwowowany. I sam sobie niedowierzam, że ta kobieta wywołuje we mnie tyle emocji.

Niekoniecznie tych dobrych.

- Stary wyciągnij kija z dupy. Jakbyś nie naskoczył na mnie odrazu na powitaniu, to byś wiedział, że dzwonie w tej sprawie. Na obrzeżach miasta, koło starej fabryki jest człowiek, który może cię zainteresować. Póki co jest w stanie nieprzytomnym dlatego pospiesz się jeżeli chcesz żeby cokolwiek z niej zostało. - nie dał mi nawet dokończyć, bo połączenie zostało przez niego zerwane.

Kurwa, co się dzieje? Wszyscy mają gdzieś pozycję capo i robią co chcą.
Jeszcze problemów w pracy nie potrzebuję.

Postanowiłem nie myśleć teraz o tym. I szybko pobiegłem się przebrać, skoro aż tak bardzo odchodzimy od ustalonych mi norm, nikogo nie zdziwi luźny strój w moim wydaniu, zwłaszcza, że sytuacja wymaga komfortu i wygody. 

Gdy spojrzałem w lustro stwierdziłem, że jest to dość niecodzienny widok.

Śnieżnobiałe bez żadnej skazy Air Force'y, szare dresy i czarna przylegająca do ciała koszulka. Wychodząc postanowiłem, że do kompetu ubiorę bluzę z kapturem. Standardowo za żadne skarby z moją bronią się nie rozstawałem więc jak zawsze jest przy mnie, telefon i kluczyki.

Z apartamentowca zjechałem windą w dół do prywatnego garażu i ten poziom był tylko i wyłącznie mój, cały zapełniony samochodami.

Spadek, który odziedziczyłem po rodzinie w wieku dwudziestu jeden lat spokojnie starczył by mi na wszystkie moje zachcianki i utrzymanie dwóch kolejnych pokoleń. Pracować wcale nie musiałem, ale chciałem.

Myśl, że robię to samo co mój świętej pamięci tato, którego bardzo kochałem i dziadek, który wychowywał mnie przez połowę mojego życie, zbliża mnie do nich.

Pracując czuje, że są blisko. Uczucie złudne i chwilowe, ale jest jedynym co mnie trzyma jako tako w normalności.

Poczucie, że jednak nie jestem sam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Goddess [18+] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz