❖ 19 cz. 5 ❖

277 44 14
                                    

Tak zafiksował się na punkcie balu maskowego, że nie pomyślał nawet o tym, iż zasłonięcie twarzy nie sprawi od razu, że nikt go nie rozpozna. Był jedną z niewielu osób o płomiennych włosach, mimo że jego miały znacznie ciemniejszy odcień od tych ojca czy siostry. Oprócz tego jego niebieska szata, za którą tak bardzo chciał być pochwalony przez Youmę, wyróżniała go na tle panów, którzy postawili na bardziej stonowane kolory. Plusy były jednak takie, że trudno było odróżnić go w tłumie dam stojących pod ścianami i plotkujących na rozmaite tematy. Zapomniał także o tym, że przecież masa ludzi widziała go w tym stroju na koronacji — bez maski, tak samo jak Maram (choć ona akurat była rozpoznawalna z daleka, bo nosiła na głowie koronę) czy paru innych arystokratów. Nie miał zamiaru wychodzić na parkiet z dość prostego powodu — nie wkraczał na salę z Youmą, a teraz nie mógł go odnaleźć w tłumie gości. Rozglądał się za nim z boku w nadziei, że czerwona maska mignie mu gdzieś przed oczami. Podobnie robiły otaczające go szlachcianki, które tylko szukały wzrokiem odpowiedniej partii do tańca bądź przyglądały się uważnie swoim mężom.

— Wasza wysokość, dobrze znam historię rodziny królewskiej, ale zastanawia mnie pewna kwestia.

Powstrzymał westchnienie i ponownie zwrócił uwagę na pannę przed sobą. Pamiętał tylko, że pochodziła z rodu Lonez, a jej ojciec wraz z matką prowadzili winiarnię. Resztę informacji, jakimi go faszerowała od dobrej chwili, zdążył już zapomnieć.

— Słucham, panno Lonez.

Była tak młoda, że niewątpliwie dopuszczono ją do uczestnictwa w życiu szlacheckim dopiero niedawno. Tym bardziej zdziwiły go więc słowa, które wypowiedziała:

— Od pokoleń król bądź królowa brali sobie jednego małżonka. Przeciwnej płci, rzecz jasna, by przedłużyć ród, ale... — umilkła zawstydzona, ale Shirumi był pewien, że jedynie udaje powątpiewanie — zastanawia mnie, czy są jakieś przeciwwskazania, by królowa wzięła sobie nałożnika albo... nałożnicę.

— Ależ są — odparł po chwili, dusząc w sobie chęć skrzyczenia dziewczyny za tak niedorzeczny pomysł. — Głównym jest jej godność. Daję słowo, że królowa pozostanie wierna swemu mężowi, a poligamia nie leży w kręgu jej zainteresowań.

Panna Lonez przytaknęła, choć z nieukrywanym zawodem. Chłopak zastanowił się, czy wypytać go o takie rzeczy polecili jej rodzice, a może dziewczynie coś takiego samo przyszło do głowy. Jakakolwiek była odpowiedź, poczuł, że musi się stamtąd natychmiast ulotnić. Nie chciał tego samego dnia, w którym Maram została królową, być przepytywanym, jakie są szanse, że ktoś wejdzie z nią w związek. Sam nie wyobrażał sobie życia z więcej niż jednym małżonkiem, nawet gdyby korona spoczęła na jego głowie i musiał przedłużyć ród. Nie byłby w stanie, mając świadomość, że kogoś nie kocha, wziąć z nim ślubu i spłodzić dziecko, nawet gdyby na boku wciąż miał Youmę. Na boku... Wzdrygnął się na to sformułowanie i rozejrzał jeszcze raz w poszukiwaniu ukochanego.

— Co zaś sądzi o tym wasza wysokość? — odezwała się ponownie, z jeszcze większą dozą sztucznej wesołości, ale jednocześnie szczerą nadzieją. — Jako bratu królowej nikt nie narzuca waszej wysokości partnera życiowego, ale zakładam, że zadba wasza wysokość o przedłużenie rodu. Do tego przydałaby się młoda i żwawa żona, więc...

Jedno spojrzenie na dziewczynę wystarczyło, by wzdrygnął się znowu, tym razem jeszcze bardziej.

— Kwestię dzieci pozostawię swojej siostrze — odpowiedział, kłaniając się pannie w pas. — Z moim narzeczonym i tak żadnych bym nie zrobił.

Odszedł, nie czekając na jakąkolwiek reakcję. Nie obchodziła go nawet etykieta, a raczej nieetyczne potraktowanie szlachcianki. Zdenerwowało go, że po dowiedzeniu się, że z Maram na pewno jej nie wyjdzie, przerzuciła się na niego. Kim on był, opcją zapasową? Zresztą, za kilka dni i tak już go tu nie będzie. Ani w zamku, ani w stolicy, ani w samym królestwie.

Łuski pokryte siarkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz