[3] Bojan

22 5 2
                                    

Szeroko otwartymi oczami nie mogę przestać analizować tego widoku. Że też od razu nie poznałam! Podłużna twarz trochę wymężniała od ostatniego razu, kiedy go widziałam. Jednak jego oczy nic a nic się nie zmieniły, wciąż wyglądają, jak u pluszowego szczeniaka i teraz bacznie obserwują moją reakcję. Jego włosy delikatnie ruszają się pod wpływem wiatru, który grzywką osłania trochę jego lewe oko. I ten cwaniacki uśmiech...

- Cześć, Vera - mówi łagodnie, gdy podchodzę do furtki, którą powoli otwieram. - Tęskniłem.

W głębi serca cieszę się, że go widzę. Mam ochotę się rzucić na niego w celu przytulenia, powiedzieć mu też, że tęskniłam, po czym iść z nim na spacer. Dostrzegam jednak wisiorek z płaskim czarnym kamieniem o nieregularnym kształcie, zawiśnięty na rzemyku, który sama mu robiłam. Uderza mnie gorąco, potęgowane przez złość, narastającą we mnie z żalu do Bojana, że dopiero teraz się zjawił z powrotem w moim życiu.

Gdy stoję przed nim, rozkłada ręce, ale nie daję mu tego, co chce. Odpycham go od siebie, czego się nie spodziewał. Po tym uderzam go otwartymi dłońmi o ramiona, tors, będąc pod wpływem silnych emocji.

- JAK ŚMIESZ?! - krzyczę na niego, ciosając rękami jego osobę. - JAK ŚMIESZ PO T Y L U LATACH?!

- HEJ, czekaj, c z e k a j... - po jego minie widać, że nie wie, co się dzieje.

- PRZYJEŻDŻASZ TU PO OŚMIU LATACH M I L C Z E N I A - staję, przerywając na chwilę czynność bokserską. - I JESZCZE MASZ CZELNOŚĆ MÓWIĆ MI, ŻE T Ę S K N I Ł E Ś?!

- Verka, daj mi wyjaśnić najpierw...

- CO WYJAŚNIĆ? - uderzam go znów w ramię, gdzie łapie dłonią bolące miejsce. - P I S A Ł A M DO CIEBIE! PRZEZ DWA LATA, CO MIESIĄC, CZEKAJĄC NA JAKĄKOLWIEK REAKCJĘ Z TWOJEJ STRONY!

- Chwila, jak pisałaś? - dziwi się, przez co przerywam go atakować. - Nie dostałem od ciebie ani jednego listu przez ten cały czas. 

Parskam śmiechem, poirytowana. Chce grać ofiarę? Wolne sobie! 

- Nie udawaj, Bojan - kręcę głową, wciąż wściekła. - Nie uruchamiaj mnie znowu...

- Mówię prawdę! - tłumaczy się, patrząc tymi ciemnymi oczami, które szukają odpowiedzi w moich. - Po wysłaniu Tobie tego jednego listu, nie otrzymałem od ciebie odpowiedzi. 

Przez złość w moim ciele, nie jestem w stanie mu uwierzyć. Jest to dla mnie nierealne, że nie dostał ani jednej korespondencji przez te pierwsze dwa lata rozłąki. Wylałam w nich wiele uczuć, których wtedy nie rozumiałam. Liczyłam na jego wsparcie, opowieści o naszym lesie...

- Trzydzieści pięć listów - cedzę przez zęby. - Nie wierzę, że nie dostałeś ANI JEDNEGO!

- Przysięgam z ręką na sercu - kładzie dłoń na lewej piersi. - Nic nie dostałem. Może źle adresowałaś...

- JAK MOGŁAM ŹLE ADRESOWAĆ? - krzyczę, aż na chwilę się cofnął. - Mieszkaliśmy obok siebie przez siedem lat...

- Ludzie czasem popełniają błędy - mówi spokojnie. - Nie mówię, że jestem święty w tym temacie.

Już nawet nie doskwiera mi upał, przez który gotuję się pod warstwami stroju góralskiego. Moje ciało dostaje co chwilę adrenaliny, bym mogła się bronić słownie i w razie czego fizycznie. Bojan wygląda, jakby nie miał zamiaru się poddać, co nie jest mi na rękę dzisiaj. 

Naszą wymianę zdań przerywa wołanie Marcina, który powoli zmierza w naszym kierunku.

- Verka! - słyszę jego akcentowy głos. - Coś się stało?

Przysięgasz? | [Bojan Cvjeticanin] by CHARLIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz