Act Naturally

23 2 3
                                    

Kostek

Zatrzymałem swoją białą strzałę na rogu ulic Krakowskiej i Lubelskiej, gdzie już czekała na mnie Wiktoria. Wyglądała tak, że z wrażenia prawie walnąłem zderzakiem w słupek. Spod płaszcza wychylała się dopasowana do ciała różowa sukienka. Włosy miała rozpuszczone, ich pasma lekko rozsypywały się na wietrze.

– Pięknie... wyglądasz... – wydukałem zamiast powitania. – Bardzo ładna sukienka.

– Brawo! – Wiki uśmiechnęła się, wreszcie obdarowując mnie widokiem swoich uroczych dołeczków. – To strzał, czy przypadkiem odróżniłeś sukienkę od spódnicy?

– Wiki. – Spojrzałem na nią z udawaną litością i wrzuciłem bieg. – Przecież mam starszą siostrę. Wiem nawet, że twój płaszcz jest beżowy. Wcale nie żółty, ani brązowy. Czysty beż. – Dodałem gazu i ruszyliśmy, a Wiktoria zachichotała.

– O rany, jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem – przyznała. – Tak w ogóle to ty też dobrze wyglądasz.

Uśmiechnąłem się pod nosem, walcząc z gorącem, który podgrzał do czerwoności moje policzki. Jeju, zachowywałem się jak dwunastolatka na pierwszej randce. Musiałem wziąć się w garść.

Kiedy rozmawiałem z Zuzią dwa dni wcześniej, zaproponowała na nasze spotkanie wykwintną restaurację McDonald's. Nie dopytywałem dlaczego, ale ona sama z siebie zaczęła opowiadać o tym, jak trudną sytuację finansową ma mama Aleksa, i że nie chce „wywierać na niego presji", dlatego proponuje luźne spotkanie w niezobowiązującej finansowo fastfoodowni.

Tylko przez sekundę zastanawiałem się nad tym, dlaczego Aleks mieszka w wypasionej willi, ale nie stać go na pójście do normalnej restauracji. Portfel jego matki to nie była moja sprawa.

Gdy powiedziałem Wiki, dokąd jedziemy, ona tylko pokiwała głową.

– Ciekawy wybór – dodała po chwili, ale nie czułem w jej tonie nic podejrzanego. – Czego mogę się spodziewać po tym Aleksie?

– Aleksandrze – poprawiłem ją, teatralnie akcentując słowo, ponieważ już wcześniej omówiliśmy ten szczegół.

– No, tak, przepraszam. Czego mam się spodziewać po mości panie Aleksandrze?

– Jest dupkiem, wszystkich traktuje z góry i generalnie ciężko z nim wytrzymać. – Skręciłem w prawo, w ulicę Leśmiana, skąd mieliśmy do Maka niecałe pół kilometra. – A, no i jeszcze groził mi, że jeśli nie zostawię Zuzi w spokoju i nie wybiję sobie jej z głowy to coś tam. Już nie pamiętam, tak bardzo się tym przejąłem.

– I dobrze – odparła Wiki, nie kryjąc zniesmaczenia. – Coś czuję, że szykuje się świetne spotkanie.

– Och, tak – przyznałem z wyolbrzymionym entuzjazmem. – To będzie wspaniała podwójna randka.

Zaparkowaliśmy auto pod knajpą i weszliśmy do środka. Zuzia i Aleksander siedzieli już i pili colę dwoma słomkami z jednego kubka. Co za romantyczna oszczędność.

Moja przyjaciółka zauważyła nas jako pierwsza, ponieważ siedziała przodem do wejścia.

– Czeeeść! – Wstała i wyciągnęła rękę do Wiki, kiedy ta była jeszcze w połowie drogi do stolika. – Strasznie miło cię poznać.

– I wzajemnie!

Dziewczyny tak szeroko się uśmiechały, że podejrzewałem, iż zaraz popękają im kąciki ust.

Aleksander wstał, przeczesał grzywkę palcami i uścisnął dłoń Wiki.

– Coś takiego... – Wpatrzył się w nią w taki sposób, jakby zobaczył nadprzyrodzony eksponat. – To niesamowite, że istniejesz.

Love me doOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz