Wiki
Leżałam na łóżku i wkuwałam materiał z pedagogiki ogólnej, ale moje myśli ciągle odpływały w kierunku Kostka.
To, że to właśnie on okazał się być kolegą Kuby, który potrzebuje laski na fałszywą randkę, było dla mnie najgorszym zrządzeniem losu. Musiałam to przyznać – chłopak wpadł mi w oko już za pierwszym razem, kiedy zobaczyłam go na siłowni. Był zwyczajny jak setka innych mężczyzn, którzy przewinęli się przez to miejsce, ale jeszcze nikt nie przykuł tak gwałtownie mojej uwagi. A co takiego zrobił? Uśmiechnął się do mnie. Spojrzał mi w oczy i się do mnie uśmiechnął, a potem poszedł w swoją stronę i pewnie kompletnie o mnie zapomniał. Poczułam się zauważona i chyba to tak na mnie zadziałało. Zaczęłam mu się przyglądać i raz po raz dostrzegałam coraz więcej ciekawych cech. Miał grube, lśniące włosy, brązowe niewinne oczy niczym u młodej Britney Spears, czarujący uśmiech i coś takiego w ciele, co wzbudzało we mnie same miłe odczucia.
W końcu postanowiłam doprowadzić do naszego poznania i było to zabawne doświadczenie, które tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że chciałabym dowiedzieć się więcej na jego temat.
Wszystko szło dobrze. Mieliśmy za sobą przemiłe popołudnie przy kawie i czułam, że coś z tej znajomości może być. Kiedy Kuba poprosił mnie, abym udawała dziewczynę jego kolegi, miałam rozterkę moralną, bo w moich myślach był już Kostek. Odmówiłam, ale później to on pojawił się w progu mojego domu... Czy świat może być aż tak mały? Najwyraźniej tak.
Zeszłam na kolację w średnim humorze. Kuba oczywiście od razu zauważył, że jestem smutna i nie powstrzymał się przed swoją mądrą gadką.
– Wiki, wszystko w porządku? Jak coś cię trapi, to możesz mi powiedzieć. Zawsze chętnie cię wysłucham.
Był taki kochany, a jednocześnie tak irytujący w tym swoim byciu najlepszym bratem na świecie.
– Dzięki, ale naprawdę wszystko u mnie okej. – Pogładziłam go po ramieniu i usiadłam przy stole. Każdy miał już łokcie oparte na blacie, a dłonie złożone do modlitwy. Zapadła cisza, tata odchrząknął i odmówił formułę.
– Pobłogosław, Panie Boże, nas, ten posiłek, tych, którzy go przygotowali i naucz nas dzielić się chlebem i radością ze wszystkimi. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
– Amen – odpowiedzieliśmy chóralnie ja, Kuba, Piotrek, Ala i mama. Brakowało przy stole tylko mojego najstarszego brata, Dawida, ale on był w seminarium i przygotowywał się do bycia księdzem.
Tak, moja rodzina była aż tak pobożna, że szykowała swoje najstarsze dziecko do roli duchownego. Nie wiem, czy rodzice byli tak ślepi, czy to Dawid tak dobrym aktorem, ale ja znałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że bycie księdzem nie leżało w jego naturze. Był kochliwym durniem, który najchętniej siedziałby przed komputerem lub kombinował, jak zdobyć zioło. Jednak pewnego dnia po prostu kazał nam wszystkim usiąść w salonie i powiedział, że idzie do seminarium. Rodzice nie dopytywali, tylko się cieszyli, a ja patrzyłam na niego z powątpiewaniem. Kiedy potem zapytałam Dawida, skąd taka decyzja, powiedział, że myślał o tym od dawna. Coś mi się nie zgadzało. Kiedy poddałam jego postanowienie pod wątpliwość, stwierdził tylko, że tak naprawdę nikt go nie zna i nie wie, co mu siedzi w głowie. Oczywiście, byłam w stanie się z tym zgodzić, ale coś mi nadal nie pasowało.
A potem znienacka dowiedziałam się, że zerwała z nim dziewczyna – nikt inny, jak Agata Gajda, siostra Kostka – i wszystko złożyło mi się w jedną całość. Miał złamane serce, więc postanowił uciec od problemu. Dawałam mu jeszcze rok w tym seminarium, nie więcej. Prędzej czy później dojdzie do niego, że bycie księdzem nie jest jego przeznaczeniem.
– Jesteś zamyślona, Wiki – zauważyła mama. – Coś ci dolega?
– Nie – zaśmiałam się pod nosem, bo zabrzmiało to tak, jakby myślenie wiązało się z dolegliwościami. – Po prostu jestem trochę zmęczona.
– Masz zjazd na uczelni w ten weekend? – spytał tata, przeżuwając kawałek pieczeni. Wzięłam gryz kanapki i pokiwałam głową.
– A czy w ten weekend nie masz też... – zaczął Kuba, ale zdążyłam kopnąć go pod stołem. Chciał pewnie powiedzieć coś o tej ustawionej randce, musiałam go więc szybko powstrzymać. Odchrząknęłam i poprawiłam się na krześle, jak gdyby nigdy nic.
– Tak, w ten weekend mam też prezentację na ćwiczenia z psychologii.
– Och, może potrzebujesz pomocy? – spytała mama, wyciągając do mnie rękę. Mama była psychoterapeutką, prowadziła swój gabinet na parterze bloku stojącego dwie ulice dalej. Zajmowała się głównie dziećmi, ale kiedy trzeba było, pomagała także dorosłym. Posiadanie matki psycholożki miało swoje plusy – doskonale wiedziała, jak rozmawiać z każdym ze swoich dzieci, aby jak najlepiej nam pomóc – ale także minusy. Największym z nich było to, że przy każdej, nawet prozaicznej rozmowie, czułam się diagnozowana. Nie mogłam odsunąć od siebie wrażenia, że mama zagląda w głąb mojej duszy i odczytuje każdą myśl, jakby miała jakąś super moc.
– Nie, dzięki, poradzę sobie – powiedziałam i wróciłam do jedzenia kanapki. Dalej rodzice przepytywali moje rodzeństwo o to, jak minął im dzień i co działo się w szkole. Siedziałam, zatopiona we własnych rozmyślaniach, słuchając ich jednym uchem. Nie mogłam przestać myśleć o Kostku.
CZYTASZ
Love me do
Novela JuvenilCo zrobić, kiedy dziewczyna, w której jesteś zakochany, woli szkolnego bad boy'a? Z tym pytaniem musi zmierzyć się Kostek, uroczy romantyk, darzącym uczuciem swoją najlepszą przyjaciółkę. Ale czy można kogoś zmusić do miłości? A co, jeśli obok poja...