Rozdział pierwszy

775 35 23
                                    

Nie pamiętam jak znalazłam się w łóżku. Wiem tylko, że spanikowana Trina i JJ biegały wokół mnie gdy leżałam na parkingu pod barem wujka. Nie chciałam ich straszyć po raz kolejny, ale nie potrafiłam się ruszyć. Znowu zostałam złamana i tym razem chyba skutecznie. Wcześniejszy ból, który rozdzierał mnie od środka zastąpiło otępienie i było mi wszystko jedno co się ze mną stanie.

Miałam dość.

Jak przez mgłę pamiętam oślepiające światła reflektorów jakiegoś samochodu. Później znalazłam się w powietrzu i ktoś zapakował mnie do środka. Słyszałam jeszcze ryk silnika motocykla, chyba JJ, a później wszystko się rozmywało. W tle toczyła się jakaś rozmowa, ale nic do mnie nie docierało. Byłam zamknięta w swojej głowie, w której rozgrywały się potworne wizje... Kolejne spotkanie z Marcosem podobne do poprzedniego, ale tym razem nikt nie przychodzi mi na ratunek. Lubieżny uśmieszek na widok mojego bólu, od którego robiło mi się niedobrze. A na końcu była ciemność, która spowiła mnie na skutek jego dotyku.

To wszystko było moją przyszłością...

A teraźniejszość uderzyła we mnie nagle.

Nie wiem ile spałam i czy w ogóle to robiłam, ale po jakimś czasie wróciło mi czucie w kończynach. Leżałam w swoim łóżku przykryta kołdrą i wgapiałam się w zapalone lampki na tarasie. Była noc, ale czy to jeszcze ta sama noc? Ta noc, która ponownie mnie zniszczyła?

Gardło miałam wyschnięte na wiór i musiałam się czegoś napić. Zamrugałam kilka razy, żeby wyostrzyć wzrok i dostrzegłam na stoliku nocnym szklankę z wodą oraz talerz z jajecznicą. Więc to nie była ta sama noc skoro ktoś przyniósł mi jedzenie...

Z trudem przewróciłam się na plecy, a później podniosłam się do siadu. Mięśnie paliły mnie żywym ogniem, ale pragnienie wygrywało z bólem. Chwyciłam szklankę i niemal duszkiem wypiłam jej zawartość. Z ulgą przełknęłam ślinę i oblizałam spierzchnięte usta. Rozejrzałam się i zauważyłam, że drzwi do pokoju są uchylone, a z korytarza pada słaba łuna światła. Zawsze je zamykałam, ale teraz nie miałam siły, żeby wstać i to zrobić. Dlatego wróciłam do leżenia tym razem wpatrując się w sufit.

Nie wiem czy świadomie czy podświadomie, ale nie dopuszczałam do siebie żadnych myśli. Nie chciałam pamiętać i w tym momencie wolałam wyparcie, bo bałam się własnej głowy. Bałam się, że dostanę kolejnego ataku paniki.

Bałam się tego co mnie czeka.

Leżałam w bezruchu dopóki mroku na zewnątrz nie oświetliło słońce. Ciekawe czy jeszcze kiedyś zaświeci dla mnie? W tej chwili byłam pewna, że nie. Już na zawsze miałam pozostać w ciemności, która mnie pochłonie, a demony przeszłości tego dopilnują.

Chciałam wstać. Chciałam się ruszyć. Wręcz marzyłam o kąpieli, bo czułam swój własny pot, a poduszka, na której leżałam była przemoczona od łez. Jedyne czego w tym momencie pragnęłam to umycie się i zmienienie pościeli, żeby później znowu móc zaszyć się w łóżku.

Chciałam wstać, ale nie potrafiłam zmusić do tego ciała. Podświadomość kazała pozostać mi w miejscu, bo takie teraz będzie moje życie. Nijakie. Samotne, puste i przepełnione bólem.

Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Powinnam wstać i wziąć się w garść, ale jedynym o czym myślałam była moja żałosna egzystencja. Po co w ogóle przychodziłam na ten świat, skoro nie jest mi dane zaznanie szczęścia? Wszystko zostało mi odebrane, więc po co mi życie?

- Nikki, wstałaś? – łagodny głos wujka dobiegł do mnie przez uchylone drzwi.

- Tak. – zapiałam i dopiero teraz poczułam jak bardzo boli mnie gardło.

The Road To SurvivalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz