Rozdział dziesiąty

1.9K 95 26
                                    

Strach, to silne uczucie, które potrafi obezwładnić wszystkie zmysły. W ułamku sekundy cały świat przestaje istnieć, a jedyne o czym potrafisz myśleć, to to jak przetrwać. Jak uniknąć zagrożenia, które jest przecież tak blisko? I w pewnym momencie pojawia się instynkt, który każe ci uciekać. W głowie tworzą się plany, które mogłyby cię uratować, bo przecież zrobisz wszystko by przeżyć...

Stałam naprzeciwko Marcosa i praktycznie nie oddychałam. Czułam, że ręka, która mnie obejmowała, jakby teraz robiła to mocniej, ale nie potrafiłam stwierdzić, czy tak się działo naprawdę, czy to tylko mój wymysł. Zacisnęłam palce na zabezpieczeniu kasku, który przez cały czas trzymałam w dłoni, bo w ostateczności planowałam go użyć do obrony. Nie było szans, żeby mężczyzna, wyprowadził mnie stąd bez walki.

Na kilka sekund spojrzałam przed siebie, by ocenić jak daleko stoi mój motocykl. Był tylko kilka stóp ode mnie, ale ludzie nagle się rozstąpili, więc jeżeli udałoby mi się wyminąć ochroniarzy Marcosa, mogłabym do niego dobiec i odjechać. Kluczyk miałam schowany w kieszeni kurtki, więc sięgnęłam po niego, by mieć go pod ręką.

Miałam plan ucieczki, ale jeszcze nie wiedziałam dokąd powinnam się udać. O tym zamierzałam myśleć później, bo teraz najważniejsze było dotarcie do Ducati. Zamrugałam kilka razy i ponownie spojrzałam na twarz Marcosa.

Uważnie mi się przyglądał. Miałam nawet wrażenie, że czyta w moich myślach i nie wiedzieć czemu podoba mu się to, że będzie musiał mnie gonić. Uśmiechnął się w momencie, w którym ponownie spojrzałam na swój motocykl. Doskonale zdawał sobie sprawę, z tego co chodzi mi po głowie.

Mdliło mnie, gdy na niego patrzyłam. Był mężczyzną w podeszłym wieku, a głębokie zmarszczki na jego twarzy przyprawiały mnie o ciarki. Z całą pewnością był meksykańskiego pochodzenia. Najgorsze w nim były jednak oczy. Ciemnobrązowe tęczówki, które ukazywały zło jakie w sobie nosił. Gdy na ciebie spojrzał, od razu wiedziałeś, że czeka cię coś strasznego...

- Co tutaj robisz, Marcos? – Jay, zapytał niespodziewanie. – Jeżeli znowu przyjechałeś, żeby namawiać mnie do jazdy dla ciebie, to powtarzam, że odpowiedź brzmi nie. – słowa chłopaka wybudziły mnie z dziwnego stanu, w jakim się znalazłam.

- Jesteś tego pewny? – po raz pierwszy Marcos oderwał ode mnie wzrok i spojrzał w górę. – Przydałby mi się taki kierowca jak ty, Jason. Mógłbym ci zapewnić dostatnie życie i bezpieczeństwo... - wyszczerzył pożółknięte zęby. – W zamian za wygrane w wyścigach...

- Powtarzam, że nie jestem zainteresowany. – Jay, opowiedział bardzo spokojnie. – Poza tym, nikt z mojej ekipy nie jest zainteresowany, więc jeżeli tylko po to tu przyjechałeś, to straciłeś swój czas. – wtedy Marcos znów spojrzał na mnie z lubieżnym uśmieszkiem na ustach.

- Nie schlebiaj sobie, chłopcze... - oblizał wargi, a ja o mało nie puściłam pawia. – Tak się składa, że rozmowa z tobą jest przy okazji...

- Przy okazji czego? – dopytał Jay, gdy ten zamilkł.

- Przyjechałem tu po Silly... - nogi się pode mną ugięły, ale silne ramie nadal trzymało mnie przy swojej klatce piersiowej. – Mamy niedokończone sprawy... - wciągnął dłoń, która śmierdziała niczym popielniczka, a następnie założył mi kosmyk włosów za ucho.

Wzdrygnęłam się, gdy jego palce dotknęły mojego policzka. Serce zaczęło kołatać mi w piersi i pojawiły się problemy z oddychaniem. Doskonale wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nadchodził atak paniki, który coraz szybciej obezwładniał moje ciało.

- Nie! – nagle obok nas stanęła Trina. – Nie pozwolę ci na to. – podniosła głos, a dzięki jej bojowej postawie, objawy ataku ustąpiły.

- Jak chcesz, to możesz pojechać z nami... - Marcos zlustrował kuzynkę wzrokiem, a ja prawie padłam na zawał słysząc jego słowa. Ostatnim czego bym chciała, to to, by obrał sobie ją za cel.

The Road To Survival | Zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz