Rozdział czwarty

1.3K 61 16
                                    

W sobotę ból głowy chciał mnie zabić. Wiedziałam, że to kara za wypicie ogromnych ilości alkoholu, ale i tak nie żałowałam. Poprzedniej nocy bawiłam się jak nigdy. Nie pamiętałam powrotu do domu, ale Trina powiedziała mi, że Seth taszczył moje zwłoki do samochodu JJ. Nie pytałam czy Jay to widział, bo właściwie przestało mnie to interesować. Przez całą noc czułam na sobie jego spojrzenie, więc zapewne to on kazał pomóc dziewczynom. A może już go wtedy nie było?

Nieważne.

Całą sobotę przeleżałam w łóżku i leczyłam kaca. Trina co chwilę wbijała do mojego pokoju i gderała: Jak się nie umie pić to się nie pije. Wkurzała mnie tym, ale nie powiedziałam jej złego słowa, bo cały czas sprawdzała czy czegoś nie potrzebuję. Przynosiła mi tabletki przeciwbólowe i jedzenie za co byłam jej niezmiernie wdzięczna.

Gdy doszłam trochę do siebie wpakowała mi się do łóżka i podekscytowana nawijała o tym, że przez całą noc balowałam z futbolistami. Oczywiście podpytałam czy nie zrobiłam czegoś głupiego o czym teraz nie pamiętałam, ale zapewniła, że cały czas miały mnie na oku z JJ i nie mam się czym martwić. Korciło mnie, żeby zapytać o ekipę, ale koniec końców odpuściłam. Trina też nie podjęła tego tematu, więc albo nie było o czym mówić, albo było to coś co niekoniecznie chciałam usłyszeć.

W niedzielę w końcu zabrałam się do pracy. W garażu wujka rozpakowałam pudła ze swoimi rzeczami, a część z nich przeniosłam do pokoju. Nie mogłam zrobić tego ze wszystkimi, bo było ich naprawdę sporo, a garderoba miała ograniczoną pojemność. Na szczęście wujek nie miał nic przeciwko temu, żeby zostały w garażu.

Gdy uwinęłam się z robotą wybrałam się na przejażdżkę za miasto. W pierwszej kolejności pomyślałam o ulubionym miejscu Jay'a, ale koniec końców pojechałam w całkiem innym kierunku. I dobrze, bo przecież nie chciałam go tam zastać...

Udało mi się nawet zamknąć licznik na dłuższej prostej, a adrenalina, która mi później towarzyszyła była niczym narkotyk. Uwielbiałam się tak czuć. Być wolną i nie martwić się o jutro, bo może ono nie nastać. Jeżdżąc z taką prędkością nawet najmniejszy uskok na drodze może sprawić, że z niej wypadniesz, a później już nie będzie czego zbierać.

W sumie to ta myśl nie była taka straszna.

Jesteś i cię nie ma...

Gdybym mogła jeździłabym bez końca, ale niestety jutro czekał mnie pierwszy dzień w szkole i musiałam się do niego jakoś przygotować. Wujek zadbał o to, żebyśmy z kuzynką miały wszystkie potrzebne książki za co byłam mu ogromnie wdzięczna. W tygodniu Trina pojechała ze mną do szkoły, żeby odebrać wszystkie potrzebne informacje i pomogła zalogować się do elektronicznego dziennika. Dzięki temu wiedziałyśmy od czego zaczniemy poniedziałkowe zajęcia.

Długo zastanawiałam się czy jechać do szkoły Monsterem, ale gdy usłyszałam, że wujek podwozi Trinę, bo to ich jakaś tradycja, odetchnęłam z ulgą. Nie musiałam martwić się o to jak dotrze kuzynka, więc spokojnie mogłam pojechać Ducati.

Z racji tego, że często jeździłam miałam mnóstwo plecaków, które są niezbędne, gdy potrzebujesz coś ze sobą zabrać. W garderobie wyciągnęłam ten z Nike i spakowałam do niego książki, które miały przydać się jutro w szkole.

Gdy to ogarnęłam nie pozostało mi nic więcej jak przygotować się do snu. Podczas wieczornej toalety trochę zaczynałam się denerwować, bo nie miałam pojęcia jak przyjmą mnie inni uczniowie. Jasne, na imprezie poznałam Nancy, Liama i jego kumpli, ale to wcale nie oznaczało, że w szkole będą chcieli się kumplować.

- Jak tam? – Trina zagadnęła, gdy wyszłam z łazienki.

- Trochę się stresuję. – wyznałam szczerze.

The Road To SurvivalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz