W nocy nie mogłam zasnąć. Przez cały czas odczuwałam silny ból głowy, który pojawił się po ataku Diega, chodź na dobrą sprawę, jego przyczyną mogły być ostatnie wydarzenia... Za dużo się działo w zbyt krótkim czasie i nie zdążyłam poukładać sobie tego w głowie. Nawet nie byłam w stanie określić jak się teraz czuję, bo tak właściwie nie czułam już nic. To tak, jakbym opuściła swoje ciało i patrzyła na wszystko z boku. A może przyzwyczaiłam się już do tego, że w moim życiu nie będzie dobrze? Że jestem skazana tylko na zło...
Być może...
W poniedziałek wstałam przed budzikiem. Była zmęczona i niewyspana, ale moja głowa trochę mniej bolała. Nie widziałam sensu, żeby bezczynnie leżeć w łóżku, bo przecież i tak bym nie zasnęła. Zamiast tego, wczesnym rankiem wyszłam na taras i delektowałam się świeżym powietrzem. Słońce dopiero budziło się do życia, a ja podziwiałam widok, który roztaczał się dookoła. Było magicznie.
Nie myślałam o przyszłości, bo ta nie zapowiadała się najlepiej, chodź zastanawiało mnie, dlaczego Diego zaatakował właśnie wczoraj... Skąd wiedział, że sama będę zamykać bar i to będzie idealna okazja do ataku? Nie wyglądało to na przemyślaną akcję... Bardziej działał w emocjach, ale dlaczego? Wiem, że już niejednokrotnie mi groził, ale nigdy nie posunął się aż tak daleko. Miałam wrażenie, że coś go do tego popchnęło, ale żaden powód nie przychodził mi do głowy. Jasne, krzyczał coś o tym, że powiedziałam Ricie o narkotykach, których mi dosypał, ale nie wierzyłam, że tylko to skłoniło go ataku...
Po godzinnym posiedzeniu na tarasie musiałam zacząć szykować się do szkoły. Wychodząc spod prysznica zauważyłam siniaki na szyi, które pozostawił Diego, po naszym wczorajszym spotkaniu. Nie przejęłam się nimi zbytnio, bo zdawałam sobie sprawę, że tak to się skończy. Już po powrocie do domu zauważyłam zaczerwienienia. No nic, odciski jego palców musiałam zasłonić jakimś golfem, żeby uniknąć zbędnych pytań. Na szczęście nie zerwał łańcuszka od mamy ze złotą koniczynką, która na nim wisiała. Z tego cieszyłam się najbardziej, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go zgubiła...
Schodząc na dół natknęłam się na wujka i Trinę, którzy właśnie mieli wychodzić z domu. Z rezerwą spojrzeli na mój golf, ale nie odezwali się ani słowem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zauważyłam, że mam dwie nieprzeczytane wiadomości od Jay'a, które przyszły o czwartej nad ranem.
Jay: Hej, zapewne śpisz, ale obiecałem, że dam ci znać jak poszło... Udało nam się włamać do miejskiego monitoringu, ale samochód był bez tablic, a przez przyciemniane szyby nie było widać kim jest kierowca. Także stoimy w miejscu :(
Jay: Mam nadzieję, że cię nie obudziłem... śpij dobrze :*
Nikki: Przykro mi, że się nie udało, ale nie martw się, znajdziemy sprawcę...
Nikki: Mam nadzieję, że też cię nie obudziłam... ;)
Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc na nasze wiadomości.
- Jak wczoraj poszło? Nie było żadnych niespodzianek? – zapytał wujek ubierając buty w przedpokoju.
- Nie... wszystko poszło sprawnie. – rzuciłam wchodząc do kuchni. – Klucze zostawiłam w miseczce. – dodałam głośniej i nalałam sobie kawy do kubka.
- No to super! Raz jeszcze dziękuję za pomoc. – wujek wychylił się zza futryny i posłał mi szeroki uśmiech. – Nie spóźnij się do szkoły. – wskazał palcem na kubek w mojej dłoni.
- Nie martw się. – machnęłam ręką i na raz wypiłam ciepły napar. – Już po sprawie. – puściłam mu oczko.
- Nie przestajesz mnie zadziwiać... - pokręcił rozbawiony głową, a następnie wrócił do przedpokoju.
CZYTASZ
The Road To Survival | Zakończone |
Teen Fiction~~ Po raz kolejny jedna noc obróciła mnie w proch... ~~ Związek Nikki i Jay'a staje pod wielkim znakiem zapytania, gdy przeszłość dziewczyny ją odnajduje. Tajemnica, która ciążyła na jej barkach wychodzi na światło dzienne w najgorszy możliwy sposób...