Rozdział drugi

700 41 15
                                    

Dni leciały szybciej niż zazwyczaj. Działałam jak na autopilocie starając się nie myśleć zbyt dużo. Schemat był prosty: prysznic, później poranna kawa i przesiadywanie na tarasie. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a za każdym razem gdy słyszałam ryk silnika motocykla moje serce zamierało. Dalej łudziłam się, że Jay do mnie przyjedzie, ale z każdym dniem wydawało mi się to coraz mniej prawdopodobne.

Cholernie tęskniłam nie tylko za nim, ale i za jego zwariowaną ekipą. Nawet za Sereną, która od początku mnie nienawidziła i w sumie słusznie. Chyba miała jakiś szósty zmysł co do mojej osoby. Teraz zapewne rozszarpałaby mnie przy najbliższej możliwej okazji. Muszę sobie zanotować, że powinnam jej unikać jak ognia.

JJ codziennie odwiedzała mnie i Trinę, a później razem suszyły mi głowę w sprawie Logana i Marcosa. Wymyślały różne plany, które od razu obalałam. Nawet pomysł ucieczki z miasta by nie wypalił, bo Marcos na pewno ściągnąłby mnie z powrotem. Wystarczyłoby, żeby zagroził wujkowi, albo Trinie i natychmiast byłabym w drodze do domu. A wiem, że jest zdolny nie tylko do gróźb, ale i do ich realizacji. Z takimi ludźmi nie można zadzierać, a później próbować wymigać się od spłaty długu. Jasne ten dług nie był mój, ale wtedy byłam dziewczyną Logana, więc miał prawo mnie postawić.

Nawet w mojej głowie brzmiało to strasznie...

Jutro miałam się z nim spotkać, a nadal nie miałam odpowiedzi. Być może straciłam już chęć do życia i było mi wszystko jedno? Normalna osoba próbowałaby szukać ratunku gdziekolwiek, a ja po prostu przyjmowałam to do wiadomości. Ratunku nie było i nie będzie. Czy to oznacza, że się poddałam?

Chyba tak.

Po raz kolejny chwyciłam do ręki telefon i czytałam stare wiadomości, które wymieniałam z Jay'em. Tak bardzo chciałam do niego napisać, ale za każdym razem tchórzyłam, bo bałam się jego odpowiedzi. Teraz przynajmniej mogłam się łudzić, że złość chłopaka osłabła i jeszcze uda mi się naprawić to co spieprzyłam. Chyba tylko to utrzymywało mnie przy życiu.

Już nie płakałam. Chyba wylałam z siebie tyle łez ile tylko w sobie miałam... Siedząc na tarasie myślałam o wszystkim i o niczym. Zaczęłam nawet zastanawiać się czy można odwodnić się płacząc? Teoretycznie chyba tak, bo w końcu tracimy wtedy wodę... Później buszowałam w sieci, żeby przekonać się czy mam rację. Takie i inne intrygujące tematy dotrzymywały mi towarzystwa i odciągały myśli od tych najciemniejszych.

Przez cztery dni prowadziłam pasjonujące rozmowy z samą sobą. Zazwyczaj były to jakieś kompletne głupoty, ale im bliżej spotkania było tym tematy stawały się coraz cięższe. Doszło nawet do tego, że próbowałam przygotować się na gwałt.

I tak właśnie siedziałam na tarasie z laptopem na kolanach i czytałam różne artykuły, w których ofiary wypowiadały się jak sobie radzić po czymś tak strasznym. Im dłużej czytałam tym coraz bardziej robiło mi się niedobrze. Wiem, że jestem obciążona psychicznie i nie sądzę, żebym dała radę to przeżyć... Nawet jedna noc z Marcosem zniszczyłaby mnie totalnie.

W końcu sama zaczęłam się o siebie martwić. Moje myśli stawały się coraz mroczniejsze, a ja nie widziałam światełka w tunelu. Zastanawiałam się nawet czy nie skontaktować się z doktor Daniels, ale ona żądałaby konkretów. Gdyby dowiedziała się o powrocie Logana i o tym czego zażądał zapewne kazałaby zgłosić mi się na policję, a do tego też nie mogłam dopuścić. Policja nie pomogłaby mi w żadnym stopniu, a tylko mogłaby przyspieszyć przyjazd Marcosa, bo on opłaca ludzi dosłownie wszędzie.

Szczerze mówiąc po przyjeździe do Lengly miałam nadzieję, że ten psychopata o mnie zapomniał i będę mogła rozpocząć tu nowe życie. Nie sądziłam też, że znowu zobaczę Logana, a tu proszę jaka niespodzianka. Miałam wrażenie, ze gdy zrobię krok naprzód później dzieje się coś co cofa mnie o dwa do tyłu.

The Road To SurvivalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz